O rewolucji społecznej, demokratycznym i oddolnym zarządzaniu, wyzwoleniu kobiet i wychodzeniu poza ramy państwa narodowego mówiła dziś w Biennale Warszawa Dilar Dirik, Kurdyjka, działaczka Kurdyjskiego Ruchu Kobiet, doktorantka w dziedzinie socjologii na Uniwersytecie w Cambridge.

Dilar Dirik / fot. Małgorzata Kulbaczewska-Figat

– Gdybyśmy my, którzy tu jesteśmy na sali, mieszkali w Rożawie, w jednej okolicy, utworzylibyśmy lokalną radę i sami decydowalibyśmy o naszych sprawach – obrazowo tłumaczyła mówczyni. – Dyskutowalibyśmy o tym, jak urządzać przestrzeń miejską, jak organizować w naszym otoczeniu np. szkoły, jak zapewnić bezpieczeństwo, bo przecież żyjemy w warunkach wojennych. Musielibyśmy też wdrażać do naszej społeczności uchodźców z innych części Syrii, którzy się tutaj schronili. Zakładalibyśmy komitety rozwiązujące konkretne problemy. Kobiety miałyby, oprócz samej rady, odrębne zgromadzenie, bezpieczną przestrzeń, w której, wbrew konserwatywnym i kapitalistycznym stereotypom, nabierałyby pewności siebie i przekonania, że ich opinie, ich głos także się liczy.

Dilar Dirik opowiedziała także o ideologicznych korzeniach systemu Rożawy – o demokratycznym federalizmie Abdullaha Ocalana. Tłumaczyła, że na Bliskim Wschodzie państwo narodowe – które jest zresztą konceptem słabo rozumianym, narzuconym zaledwie sto lat temu przez kolonialne potęgi – niechybnie prowadzi do zdominowania przez jedną grupę etniczną innych i do budowania systemu ucisku. Alternatywą jest odejście od idei narodu w potocznym europejskim rozumieniu i konstruowanie zbiorowości wokół podzielanych wspólnie ideałów. Równościowych, wolnościowych, samorządnych – takie właśnie, oddolne i demokratyczne, zarządzanie wdrażane jest w Rożawie. Dirik zaznaczyła, że społeczna rewolucja w Rożawie trwa, rozwiązania powstających problemów są właśnie teraz, na bieżąco, wypracowywane, trzeba też brać pod uwagę kontekst wojenny, gdyż kurdyjska enklawa w Syrii, jeśli zostanie podbita przez Turcję, padnie nieuchronnie ofiarą czystek etnicznych. Przypomniała, że w Turcji państwo już rozprawiło się bezlitośnie z kurdyjskimi oddolnymi inicjatywami (np. kooperatywami rolniczymi), a część budujących je aktywistów od 2009 r. przebywa w więzieniach jako „terroryści”.

Prelegentka odniosła się również do położenia międzynarodowego Kurdów, zaznaczając, że współpraca jednostek kurdyjskich z Amerykanami zawsze była traktowana jako doraźny sojusz, sprzyjający skutecznej walce z Państwem Islamskim, które było dla Kurdów zagrożeniem śmiertelnym. W Rożawie od zawsze wiedziano, że nadejdzie moment, gdy Amerykanie nie będą już bronić interesów Kurdów. Na tej samej zasadzie taktycznego dogadywania się, poszukiwania najkorzystniejszych rozwiązań „na teraz” opierają się relacje Rożawy z rządem Syrii czy z wspierającymi go Rosjanami, mówiła Dirik.

Jak sympatycy Rożawy mogą wspierać tamtejszą rewolucję? – Przede wszystkim robiąc swoją, w swoich państwach – powiedziała Dirik, przypominając, że żaden postępowy ruch nie zwycięży, jeśli pozostanie na dłuższą metę izolowany. Zaznaczała, że walka w Rożawie toczy się nie o „wolny Kurdystan”, jak mówi się często w uproszczeniu, ale o budowę lepszego społeczeństwa, a tamtejsze doświadczenia mogą być ogromną inspiracją dla aktywistów i aktywistek na całym świecie.

Dilar Dirik wystąpi jeszcze jutro w Krakowie, a w czwartek w Poznaniu.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Jak widać dziki kraj Wolska jest sto lat świetlnych nie tylko za Murzynami, a będzie i tysiąc lat za nimi.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…