Mamy taki zwyczaj, że Sejm wybiera dla każdego kolejnego roku jakiegoś patrona. A że polska klasa polityczna równie dobrze mogłaby się nazywać polską klasą klerykalną, nader często są to osoby duchowne. Skandale targają polskim Kościołem, ludzie mają dość wszechwładzy księży – nic to, dla polityków to wciąż „drogowskaz etyczny” i „moralna opoka”. Wizerunek Kościoła poszedł w drzazgi, młodzież masowo porzuca naukę religii w szkołach, a rodzice wypisują młodsze dzieci z katechezy… ale parlamentarzyści musieli dać wyraz świętoszkowatej mentalności. Gdy skończył się rok Jana Pawła II (był patronem r. 2020 z racji setnej rocznicy urodzin), zaczął się, po cichu i bez fanfar, rok kardynała Wyszyńskiego, uzasadniony rocznicą podwójną (120 lat minęło od urodzenia, 40 od śmierci). 387 posłów było za, 48 przeciw, 16 wstrzymało się od głosu. Potwierdziła to – a jakże by inaczej – tzw. izba refleksji (czyli Senat RP). Tu za było 77 senatorów, przeciwko było 3, 2 wstrzymało się od głosu.

Dlaczego Wyszyński bohaterem był? To oczywiste: w pompatycznej i cukierkowej uchwale podkreślano zasługi Prymasa Tysiąclecia w walce z komunizmem, jego umiłowanie Ojczyzny i Rodaków oraz wyjątkową troskliwość o Kościół i wiernych w latach stalinizmu. Senat raczył dodatkowo zauważyć, że dla Prymasa Tysiąclecia, w każdym okresie życia, zawsze ważne były prawa człowieka. I ich zawsze niezłomnie bronił.

Wcale się nie dziwię, że inicjatywie ochoczo przyklasnęli parlamentarzyści PiS, PSL / Kukiz 15 czy Konfederacji. Gremialne jej poparcie przez ludzi PO/KO (112 głosów za!) jest tylko jednym dowodem na to, ile warte jest ich gadanie o dążeniu do cywilizowanej, europejskiej, świeckiej Polski.  Konsternacja wzrasta, gdy patrzymy na klub Lewicy. Przeciwko tej – delikatnie mówiąc – nietrafionej z socjaldemokratycznego nawet czy humanistycznego punktu widzenia inicjatywie były 34 osoby, 13 się wstrzymało…

Dajmy jednak spokój naszym posłom i przywołajmy dokumenty. Zwłaszcza te z okresu przedwojennego, kiedy ks. Stefan Wyszyński był profesorem prawa kanonicznego, socjologii i katolickiej nauki społecznej Kościoła w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku i gdy od 1932 pełnił obowiązki redaktora naczelnego miesięcznika włocławskiej kurii „Ateneum Kapłańskie”. Na łamach tego właśnie pisma (zeszyt I, s. 23, rok 1938) w przedmiocie władzy nazistów w III Rzeszy napisał: „Trudno nie przyznać słuszności twierdzeniom Hitlera, że Żyd pozostał obcym ciałem w organizmie narodów europejskich. Głosząc idee wywrotowe, stojąc na czele ruchu komunistycznego, szerząc w literaturze hasła niemoralne (…..) Żyd zwalcza obcą jego psychice kulturę, wyrosłą na podłożu chrześcijaństwa”. Dalej natrafiamy na myśl Wyszyńskiego, iż III Rzesza podejmuje tytaniczną pracę wielkich idei, które mają przynieść odrodzenie ludzkości. „Rasizm kryje w sobie pewne zdrowe myśli, które dotychczas znane były tylko w szczupłym gronie lekarzy i biologów. Dziś przyszedł czas na ich rehabilitację”. Dalszy komentarz zbędny.

Czy to jest ta słynna troska o prawa człowieka, o o rodaków różnego pochodzenia będących przecież takimi samymi obywatelami Ojczyzny? To jest ta niezłomna obrona godności każdej jednostki?

A może wypadek przy pracy? Skąd, w kolejnych numerach „Ateneum Kapłańskiego” można znaleźć zachwyty nad „zasadami wychowawczymi nacjonalizmu niemieckiego” które winne być wzorem dla innych narodów Europy czy Adolfem Hitlerem jako „doskonałym znawcą psychologii tłumu” i będącego dzięki temu twórcą genialnej taktyki politycznej. To tylko garść myśli społeczno-publicznej Stefana Wyszyńskiego, wówczas już znaczącego księdza kurii włocławskiej.

Głosujący nad Patronem roku 2021 parlamentarzyści  zdają się być głusi, ślepi i niemi na historyczne fakty. Tę ignorancję i hipokryzję pokazują społeczeństwu i wyborcom bez końca. To kolejne potwierdzenie, po protestach i listach „w obronie dobrego imienia papieża Polaka” oraz poszczególnych hierarchów umoczonych w pedofilskie i finansowe skandale, iż tzw. polska klasa polityczna jest przeżarta do głębi klerykalizmem i dwulicowością, a do tego jest tchórzliwa i nie rozumie absolutnie, co się wokół niej dzieje. Chwała 48 posłom i posłankom oraz trzem senatorom, którzy się wyłamali, ale wrażenie ogólne pozostaje.

Zamiast puenty pozostaje przytoczyć stwierdzenie brytyjskiego pisarza, komentatora i komika Pata Condela: „Hitler był katolikiem, nie ateistą, jak utrzymują niektórzy. Otrzymał katolicki chrzest i nigdy nie był ekskomunikowany. Za to komuniści – co do jednego, na całym świecie”.
patronite

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Jak globalizacja i neoliberalizm zabijają demokrację

Sykofant to zawodowy donosiciel w starożytnych Atenach. Często hipokryta i kłamca. Termin …