Więcej prospołecznych działań państwa domagają się rumuńscy lewicowi intelektualiści. Warto, by nad ich propozycjami, jako nad źródłem inspiracji, pochyliła się np. polska parlamentarna Lewica.
Według najnowszych danych w Rumunii koronawirusem zaraziło się ponad 2700 osób, blisko setka zmarła, ponad 200 wyzdrowiało. Od 25 marca w państwie obowiązują restrykcje w poruszaniu się – z domu można wyjść jedynie w celu załatwienia podstawowych spraw, uzyskania pomocy lekarskiej i zrobienia zakupów. Zakazano wychodzenia z domów od 22 do 6. Odcięte od świata zostało miasto Suczawa w północno-wschodniej części kraju: połowę łóżek w tamtejszym szpitalu obwodowym zajmują chorzy z koronawirusem. Równocześnie państwo rumuńskie zobowiązało się wziąć na siebie wypłacanie 80 proc. pensji pracowników sektora prywatnego i wprowadziło ceny maksymalne benzyny. Analitycy spodziewają się jednak, że środki te nie wystarczą i kraj czeka nowa klęska bezrobocia. Prezydent Klaus Iohannis, zdeklarowany liberał, wzywa sektor prywatny do zgłaszania nowych pomysłów na środki antykryzysowe.
Tymczasem swoje pomysły przedstawiła grupa lewicowych aktywistów i intelektualistów, wykładowców uniwersyteckich, publicystów i działaczek, domagając się odważnych rozwiązań, które zapewnią przetrwanie pracownikom – większości mieszkańców Rumunii.
Sygnatariuszki i sygnatariusze listu domagają się wprowadzenia bezwarunkowego dochodu gwarantowanego dla ludzi, którzy stracili pracę i nie trafili na postojowe. Apelują o ustanowienie zakazu eksmisji na przestrzeni roku od ustania sytuacji kryzysowej i szczególne zasady płacenia czynszów przez osoby bezrobotne i freelancerów. Chcą, by osoby cierpiące na choroby przewlekłe i obniżające odporność mogły przerwać pracę – o ile nie da się jej wykonywać na odległość – zachowując wynagrodzenie. Przypominają, że w okresie przymusowej izolacji w domach państwo powinno zagwarantować bezpieczne schronienie ofiarom przemocy domowej.
Rumuńscy lewicowcy wzywają też, by państwo w związku z walką z epidemią przejęło prywatne placówki medyczne i ich zasoby. Wreszcie wskazują, że rumuński przemysł tekstylny, doprowadzony w znacznej mierze do upadku, mógłby zostać ponownie uruchomiony, a ludzie zatrudnieni przy produkcji maseczek, strojów ochronnych i innych przedmiotów niezbędnych podczas zmagań z zakaźną chorobą. Podobnie do bieżących potrzeb, przekonują autorzy listu, mogłyby zaadaptować się inne fabryki – wskazywane są przykłady Skody, Volkswagena i General Motors, które już przystąpiły do produkcji respiratorów.
Według Valera Simiona Cosmy, dyrektora Centrum Studiów nad Nowoczesnością i Życiem Wiejskim w Telciu, jednego z sygnatariuszy listu, rumuńskie władze w walce z epidemią podjęły dotąd kroki ważne, ale niewystarczające. W jego przekonaniu prawicowy rząd nie ma ani krótko-, ani średnioterminowego pomysłu, co robić z nadchodzącym kryzysem służby zdrowia, ale także kryzysem społecznym i gospodarczym w szerszym znaczeniu. Tymczasem w ocenie epidemiologów najbliższe osiem-dwanaście tygodni będzie dla Rumunii bardzo trudne.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…