Żeby Polacy nie wiedzieli za dużo o oficjalnych przyczynach katastrofy smoleńskiej, ekipa Beaty Szydło używa ulubionego instrumentu autorytarnego państwa – cenzury.
Premier nie miała wiele do powiedzenia dziennikarzom o przyczynach zablokowania oficjalnej strony z raportem Jerzego Millera. Zakomunikowała jedynie, że strona została zamknięta i zamknięta pozostanie. Jak na premiera rządu to dość kompromitujące tłumaczenie.
Od wczoraj obywatele Polski nie mogą wyrobić sobie własnego zdania na temat przyczyn upadku rządowego Tupolewa w kwietniu 2010 r. poprzez porównywanie różnych wersji katastrofy. Strona Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego dotycząca tego wydarzenia została zablokowana. Podobnie jak strona jednego z członków tej komisji, dr. Macieja Laska, który stworzył dokument przypominający w sposób zrozumiały jej ustalenia. Obie, będące źródłem wniosków na podstawie długotrwałego i naukowego badania katastrofy są niedostepne. Do ich zablokowania oficjalnie przyznało się ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji, kierowane przez Mariusza Błaszczaka. To nie tylko zadeklarowany zwolennik spiskowej religii smoleńskiej, ale też m.in. uczestnik egzorcyzmów przed Pałacem Prezydenckim podczas kolejnej rocznicy w kwietniu 2014 r.
Jeżeli zablokowanie strony dr. Laska można rozpatrywać jako jedynie działanie rządowej cenzury, mającej na celu forsowanie spiskowej wersji zamachu na samolot, to usunięcie raportu Komisji Badania Wypadków Lotniczych nosi charakter utrudniania dostępu obywatelom do oficjalnej informacji, co jest naruszeniem praw obywatelskich. Rząd PiS najwyraźniej uważa jednak, że jest całkowicie ponad prawem.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…