– Będziemy mieli dalsze spadki stopy bezrobocia i jeśli chcemy znaleźć pracownika, to musimy mu zapłacić – powiedziała Rafalska ogłaszając zmiany, które zaproponował kierowany przez nią resort.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości flirtuje z ludem o wiele skuteczniej niż pogardzająca plebsem i biedą otulina intelektualno-propagandowa Koalicji Europejskiej. Podczas gdy Hartman, Janda i inni do szpiku „demokratyczni” i „europejscy” mieszczanie obrażali wyborców PiS, minister tej partii ds. „socjalu” zajął się podnoszeniem płacy minimalnej i progu najniższej stawki godzinowej. Tak się zdobywa kredyt publicznego zaufania, którego nie podważą żadne pokrzykiwania o „dyktaturze”, „wolnych sądach”, ani marsze równości organizowane choćby codziennie w każdym wojewódzkim mieście.
Proponowana przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wysokość minimalnego wynagrodzenia w 2020 r. to 2450 zł brutto. Obecnie płaca minimalna wynosi 2250 zł, a minimalna stawka godzinowa 14,70 zł. W 2018 roku pensja minimalna wynosiła 2100 zł, a minimalna stawka godzinowa – 13,70 zł.
Od nowego roku najniższe ustawowe wynagrodzenie wyniesie zatem – po odliczeniu podatków i składek – 1774 zł. Wzrost ten ma być skorelowany z obniżką najniższej stawki podatku PIT z 18 na 17 procent. Jeżeli rząd zrealizuje to zamierzenie, to płaca minimalna „na rękę” wynosiłaby 1813 zł. Zaś proponowana minimalna stawka godzinowa w 2020 roku to 16 zł brutto.
Organizacje biznesmenów zaproponowały wcześniej wzrost płacy minimalnej w 2020 roku o 6,1 proc., tj. do poziomu 2387 zł. Z kolei centrale związkowe Solidarności, OPZZ i Forum ZZ żądały wzrostu wynagrodzeń o 8,6 proc. w 2020 r., płacy minimalnej o 12 proc., a płac w budżetówce o 15 proc.
Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE
W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…
