Według przedstawionej właśnie strategii biznesowej koncernu, Shell zdecydował się zignorować zalecenia międzynarodowe. Akceptuj globalny wzrost temperatury nawet o 6 stopni Celsjusza, który doprowadzi do katastrofy ekologicznej i humanitarnej.
Prezes Shella wielokrotnie podkreślał, że jego firma jest odpowiedzialną społecznie firmą, która rozumie zagrożenia, wynikające z globalnego ocieplenia i zamierza przechodzić z ropy na bardziej ekologiczne paliwa, takie jak np. gaz ziemny. Jednak według przedstawionych właśnie dokumentów, koncern akceptuje fakt, że w ciągu najbliższych 85 lat temperatura na ziemi podniesie się aż o 4, a w dłuższej perspektywie nawet 6 stopni Celsjusza. Według naukowców z Międzynarodowego Zespołu ds. Klimatu (IPCC) przy ONZ doprowadzi do bardzo poważnych skutków, m.in. znacznego podniesienia się poziomu wód (według prognoz – od 52 do nawet 98 cm). Spowodowałoby to zalanie kilometrów kwadratowych wybrzeży, w tym domów milionów ludzi. W niektórych regionach mogłoby być cieplej nawet o 10 stopni, stopniałyby lody Arktyki, wyginęłyby dziesiątki gatunków roślin i zwierząt, w wielu regionach niemożliwa stałaby się produkcja żywności, a konsekwencją byłaby niewyobrażalna katastrofa humanitarna. Za najwyższą umiarkowanie bezpieczną zmianę temperatury uważa się 2 stopnie Celsjusza.
Jednak dokumenty Shella, zamiast do prognoz uznanej organizacji międzynarodowej, odnoszą się do prognoz Międzynarodowej Agencji Energetycznej, organizacji wielokrotnie oskarżanej o sprzyjanie interesom koncernów paliwowych i niedostrzegania zagrożeń ekologicznych, płynących z ich polityki.
– Widzę, że Shell nie rozumie – mówił Charlie Kronick z Greenpeace – co się stanie z jego biznesem, jeśli naprawdę uda mu się doprowadzić do katastrofy, jeśli efekt cieplarniany wymknie się całkowicie spod kontroli ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jeśli zabraknie wody i jedzenia, nikt nie będzie chciał kupować od nich energii.
Shell jest najczęściej karaną za naruszenia Clean Air Act (ang. Paktu Czystego Powietrza) korporacją paliwową w Stanach Zjednoczonych. W Arktyce właśnie trwają społeczne protesty ekologów przeciwko odwiertom ropy, prowadzonych przez Shella w Arktyce. Zdaniem ekspertów, złoża wystarczą jedynie na jedynie 3 lata, a wyciek w tym rejonie mógłby spowodować nieodwracalne szkody w delikatnym ekosystemie i doprowadzić do wyginięcia dziesiątek gatunków zwierząt, m.in. zagrożonych niedźwiedzi polarnych.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…