Przyszło mi w ostatnim czasie kilka razy pisać o górnikach, którzy w ramach protestu nie wyjechali po zakończonej zmianie na powierzchnię. W ten sposób walczą od trzech tygodni robotnicy z ukraińskiego Krzywego Rogu, po tę samą ekstremalnie wyczerpującą metodę sięgnęli wczoraj polscy górnicy z kopalni Ruda. Pierwsi walczą o podwyższenie swoich głodowych wynagrodzeń, drudzy – o to, by ich miejsca pracy nie zniknęły z dnia na dzień. W obu przypadkach w tle jest nieudolne państwo bezlitosne dla zwykłych ludzi: państwo ukraińskie wyprzedało swoje kopalnie żelaza i wciąż przyzwala na wyprowadzanie zysków z eksportu na konta oligarchicznych spółek na Cyprze. Państwo polskie, ustami różnych prawicowych rządów, czasem górników zwodziło, czasem przed nimi ustępowało, teraz jednak najwyraźniej zamierza przyzwolić na humanitarną katastrofę, która ich pochłonie.
Przypomnijmy: rząd najpierw zapewniał, że węgla wystarczy na lata, jeśli nie na stulecia, a górnicy mogą spać spokojnie. Teraz rzuca im strategię energetyczną, z której wynika, iż w 2040 r. z obecnych 21 kopalń pozostaną dwie-trzy. Więcej nie będzie trzeba, bo udział węgla w miksie energetycznym ma spaść do 28 proc.; w razie wzrostu cen w europejskim systemie handlu emisjami – nawet 11 proc. Obiektywnie to pewnie nawet krok we właściwym kierunku: nie da się równocześnie spalać węgla i przeciwdziałać zmianom klimatu, parlamentarna Lewica, uzbrojona we wsparcie ekspertów, mówi o energetyce opartej na atomie i OZE. Rząd nie zwykł jednak słuchać głosów płynących z opozycji, preferując strategię od przypadku do przypadku, „jakoś to będzie” – i niewyciąganie choćby elementarnych wniosków z bliskiej historii.
Wystarczy zwykła odpowiedzialność za państwo, nawet bez lewicowych przekonań, by rozumieć, że zwinięcie górnictwa w kilkanaście lat i pozostawienie na lodzie zatrudnionych w nim ludzi, z dodatkową szkodą dla branż powiązanych to ruch zbrodniczy. Nie jest dobrym i odpowiedzialnym rządzącym ten, kto z pełną świadomością dąży do sytuacji, w której całe miasta, całe regiony zostają niemal z dnia na dzień dotknięte strukturalnym bezrobociem i odcięte od perspektyw rozwoju, a ludzie zdolni i chętni do pracy stają przed dylematami: jak przeżyć, dokąd wyjechać? To nie abstrakcyjne wizje. Myśmy to wszystko przerabiali, choćby w górniczym Wałbrzychu, o którym związkowczyni Katarzyna Duda, po wsłuchaniu się w głosy mieszkańców, napisała Kiedyś tu było życie, teraz jest tylko bieda. A dziś możemy tylko dywagować, czy naprawdę Polska, która nie pozbyłaby się całego przemysłu, byłaby krajem bardziej innowacyjnym, ze średnią zarobków wyższą o 1/3. Nic z takich dywagacji nie wyniknie, jest po prostu za późno.
Nie byłoby za późno na plan sprawiedliwej transformacji dzisiejszych regionów górniczych, o którym polska Lewica – powtarzając zresztą po ideowych towarzyszach niemieckich czy belgijskich, którzy swojego czasu mierzyli się z tym samym zagadnieniem – mówi od lat. Ciągle nie jest za późno na inwestycje publiczne na Śląsku, zapewniające nowe miejsca pracy zamiast tych, które znikną. Skoro zamiast węgla będziemy potrzebować atomu i OZE, będziemy też potrzebować pracowników. A i to nie wszystko: – Zamykanie kopalń bez planu to także ogromne marnotrawstwo pieniędzy, sprzętu i zasobów naturalnych. Ogromne tereny po zamkniętych kopalniach, często z doskonałą infrastrukturą, leżą odłogiem, bo zamyka się kopalnie bez żadnego planu, jak wykorzystać ten teren. Brak wieloletniego planu powoduje, że nie można racjonalnie zarządzać sprzętem i ludźmi tak, żeby pracujące kopalnie przynosiły jak największy zysk. Skala tego marnotrawstwa jest wprost niewyobrażalna – alarmował poseł Lewicy Maciej Konieczny. Znowu: nie trzeba być socjalistą, by się na taki stan rzeczy nie godzić. Gdyby polscy politycy byli naprawdę patriotami, jak lubią opowiadać, mieliby wystarczającą motywację, by zamiast walczyć z LGBT prowadzić teraz z górnikami poważne rozmowy o tym, jak będzie wyglądał śląski i zagłębiowski przemysł za kilkanaście lat.
Patriotów mamy jednak tylko pokazowych – takich, co sprowadzą do Polski wojska amerykańskie na koszt własny, a w międzyczasie poszczują policją demonstrację z tęczą. Do tego rozdadzą swoim miejsca w spółkach skarbu państwa i doinwestują państwową kasą kościelne biznesy. Zaś z ludzi, którzy walczą o swoje miejsca pracy, zrobią awanturników i krzykaczy. – Tak nie można – powiedział wicepremier Jacek Sasin o górnikach, którzy ogłosili na Śląsku i w Zagłębiu pogotowie strajkowe.
Otóż można. Nawet trzeba, skoro innym sposobem nie da się zmuszać władzy do pochylenia się nad poważnymi problemami. I dziś górnicy potrzebują naszej, powszechnej solidarności. Nie stać nas ani na to, by w nieskończoność palić węglem, ani na to, bezmyślnie przerabiać od nowa te same scenariusze ekonomicznej zapaści. Nie stać nas na rządy, które bawią się w propagandę i szczucie, zamiast stawiać czoła prawdziwym problemom. Nas – jako społeczeństwa. Bogaci i wpływowi sobie poradzą. Tak jak, żeby nie szukać daleko, na Ukrainie. Tego chcemy?
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …