François Fillon, premier w trzech gabinetach, polityk zasłużony i z pewnością z koneksjami, został skazany na 5 lat więzienia za to, że zatrudniał swoją żonę jako asystentkę i płacił jej nieproporcjonalnie dużo.
Penelope Fillon została zatrudniona przez swojego męża jako asystentka w latach 1998-2013. Przez ten czas pobierała wysokie uposażenie, którego suma wyniosła 831,4 tysiąca euro. Skandal odkryła i upubliczniła znana satyryczna gazeta francuska „Le Canard enchaîné”. Pozbawił on wówczas Fillona szans na fotel prezydenta Francji, choć w rankingach prowadził.
Paryski sąd, który badał sprawę uznał, że były premier jest winny fikcyjnego zatrudnienia i sprzeniewierzył państwowe pieniądze (asystentka była opłacana z budżetu państwa) i skazał Fillona na 5 lat więzienia w tym trzy w zawieszeniu. Oznacza to, że były premier musi spędzić za kratami dwa lata. Wyrok nie jest prawomocny, adwokat Fillona natychmiast wniósł apelacje, zatem były premier nie musi od razu iść za kraty. Poza tym orzeczono zakaz pełnienia funkcji publicznych na 10 lat. Penelope Fillon dostała trzy lata w zawieszeniu. Dodatkowo oboje musza zapłacić grzywnę w wysokości 375 tysięcy euro. Trzeci oskarżony, Marc Joulaud, został skazany na dwa lata w zawieszeniu i 20 tysięcy euro grzywny. Sąd uznał, że zapłata dla pani Fillon była „nieproporcjonalna do wykonywanej pracy” oraz że była przyjęta na bezwartościowe stanowisko”.
W zasięgu skandalu znaleźli się także dwaj synowie byłego premiera, którzy również jakoby wykonywali usługi prawnicze dla Fillona, gdy był senatorem.
I pomyśleć, że gdyby zatrudnianie pociotków, żon i krewnych było w Polsce traktowane jak we Francji, to nasz kraj nagle przestałby pracować.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
To wcale nie jest takie śmieszne, raczej groźne. François Fillon postępował tak, jak to było powszechnie praktykowane w kręgach politycznych i zapewne pozostałby dalej szanowanym politykiem i obywatelem, gdyby mu nie „odbiło” i jako prawie faworyt w wyborach prezydenckich zapowiedział, że jako prezydent Francji będzie utrzymywać przyjazne stosunki z Rosją i zawetuje sankcje przeciwko niej. Tego było już za wiele dla „grupy trzymającej władzę”. Kontratak nastąpił błyskawicznie. I nie było to uderzenie ze strony jakiegoś szmatławca, bo on jest za cienki, by wyciągnąć te wszystkie „brudy” przeciwko Fillonowi. A wyciągnięto naprawdę wszystko, co mogłoby oburzyć „suwerena”. Nawet prezenty w postaci kilku butelek wina czy zegarek. Takie prezenty były powszechną praktyką, ale w przypadku Fillona wrogie mu media zawyły z oburzenia, no i skończyło się przykłdanym „ukaraniem” gościa, by inni wiedzieli, że o Rosji można tylko tak, jak Radziwinowicz.
To od lat wypróbowany mechanizm,, demosracji” u nas też wielokrotnie powielany.. Choćby obrona karteli korytowych przed Lepperem.
No i sądy przestalyby funkcjonowac bo tam nawet woźnych zatrudnia sie po układach rodzinno-biznesowych i towarzyskich. Oczywiście sędziowskie nieroby maja powiazania biznesowo towarzyskie tez wsrod innych grup urzedniczych (zwlaszcza w tak zwanych samorządach) czy lokalnych bogaczy. Nic wiec dziwnego ze ich rozne pociotki mozna spotkac nie tylko w sądach ale też w urzedach miast i miejskich firmach a nawet na co bardziej oplacalnych stanowiskach w firmach prywatnych
Dlaczego w tytule jest określenie Francji jako „śmieszny kraj”?
To ironia. Że niby istnieje taki kraj, gdzie prawo jest równe dla wszystkich. Chociaż wyżej wyjaśniam, że to niezupełnie tak.
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów od wielu już lat byłaby w Rawiczu. Albo Sztumie.