Nie jeżdżą pociągi, zamarł ruch w portach morskich i lotniczych, nie działa komunikacja miejska. Zamknięte są szkoły, urzędy, apteki i stacje benzynowe. W największych miastach odbywają się masowe demonstracje.
[blocktext align=”left”]Najważniejsze postacie greckiej sceny politycznej podejmują coraz bardziej nieudolne próby uspokojenia sytuacji; dzisiaj dominują wezwania do stworzenia „rządu ocalenia narodowego”, który miałby składać się z przedstawicieli wszystkich stronnictw parlamentarnych. Nie jest to jednak wyłącznie mydlenie oczu społeczeństwu, lecz także próba przegrupowania przed ewentualnymi wcześniejszymi wyborami. Dymisja rządu Tsiprasa staje się coraz bardziej realną perspektywą.[/blocktext]Największa od pięciu lat powszechna akcja strajkowa sparaliżowała Grecję. Oprócz zamkniętych urzędów i zakładów pracy oraz niedziałającej komunikacji lokalnej i dalekobieżnej protestujący od początku tygodnia rolnicy blokują przejścia graniczne oraz wiele autostrad i dróg w całym kraju. Apteki i gabinety lekarskie są nieczynne, a szpitale zapewniają pomoc tylko w pilnych przypadkach. Muzea i zabytki archeologiczne są zamknięte. Nie działają szkoły. Radio i telewizja ograniczyły swoją działalność do emitowania jedynie programów archiwalnych oraz informacji dotyczących strajku generalnego.Przyczyną protestu jest kolejna transza „reform” narzuconych rządowi Alexisa Tsiprasa przez emisariuszy światowej finansjery – Komisję Europejską, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny. Tym razem chodzi o zmianę w systemie podatkowym i ubezpieczeniach społecznych. Oznaczała ona będzie m. in. wzrost składek i podatków, podczas gdy faktycznie cały schemat usług publicznych i emerytur został zdewastowany. Zwłaszcza rolnicy obawiają się wdrożenia nowego prawa; koszt składki ubezpieczeniowej odprowadzanej przez tę grupę oraz wiele wolnych zawodów może wzrosnąć, według niektórych wyliczeń, nawet o 300 proc. Tymczasem społeczeństwu oferuje się coraz mniej usług i zabezpieczeń socjalno-emerytalnych za coraz więcej pieniędzy.
Strajk odbywa się jednak nie tylko przeciw planowanym obecnie zmianom, ale w ogóle przeciw „antysocjalnej polityce neoliberalnego ekstremizmu”. W ten sposób rzeczniczka rządu, Olga Gerowasili, określiła żądanie wprowadzenia narzuconych greckim władzom rozwiązań. Mało tego, działacze SYRIZ-y, partii rządzącej wzywali wcześniej do udziału zarówno w dzisiejszych demonstracjach jak i strajku. Sytuacja jest schizofreniczna. Gerowasili tłumaczyła zdziwionym dziennikarzom, iż „rząd zmuszony jest do przyjmowania rozwiązań zawierających nieuczciwe środki” i dlatego, jej zdaniem, obecna mobilizacja „nie ma wymiaru antyrządowego”.
Tymczasem masowe nastroje polityczne w Grecji dalekie są od poparcia dla rządu. Po tym jak przywództwo SYRIZ-y, pod naciskiem globalnych instytucji kapitałowych, dokonało nieoczekiwanej wolty w ubiegłym roku i zdecydowało się wdrożyć kolejny „pakiet oszczędności” w zamian za nowe kredyty, sytuacja społeczna uległa drastycznej zmianie. W tej chwili, dominuje głównie nienawiść do wszystkich stronnictw parlamentarnych. Pogłębia się frustracja i poczucie kompletnej bezradności, co rodzi agresję i przemoc.
Zdaniem wielu komentatorów żaden znany grecki polityk nie może już liczyć na mandat społecznego zaufania. Jedyną partią, która ogniskuje jakieś autentyczne poparcie jest faszystowska Złota Jutrzenka, której kierownictwo zamieszane jest w wiele afer kryminalnych. Najważniejsze postacie greckiej sceny politycznej podejmują coraz bardziej nieudolne próby uspokojenia sytuacji; dzisiaj dominują wezwania do stworzenia „rządu ocalenia narodowego”, który miałby składać się z przedstawicieli wszystkich stronnictw parlamentarnych. Nie jest to jednak wyłącznie mydlenie oczu społeczeństwu, lecz także próba przegrupowania przed ewentualnymi wcześniejszymi wyborami. Dymisja rządu Tsiprasa staje się coraz bardziej realną perspektywą.
Obrazu tragedii dopełniają zamieszki na ulicach Aten i Salonik podczas których doszło m. in. do próby podpalenia siedziby Narodowego Banku Grecji oraz częściowo zablokowane lądowe przejścia graniczne. Wczoraj zamknięte zostały praktycznie wszystkie punkty umożliwiające jej legalne przekraczanie. Dziś, ze względu na blokady głównych dróg w kraju, rolnicy złagodzili nieco obsadę na granicach. Mimo to łączna długość kolejek czekających na odprawę TIR-ów na granicy z Bułgarią przekroczyła 80 km. Wezwana do reakcji Komisja Europejska stwierdziła, iż za prawidłowy ruch na graniach odpowiedzialne są rządy narodowe, a Grecja może zostać ukarana, jeśli okaże się, że doszło do złamania europejskich przepisów i umów.
Wiece i manifestacje prowadzone są na pl. Syntagma w Atenach oraz przed urzędami samorządowymi w wielu greckich miastach.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
W tej chwili potrzebny jest zamach stanu przez spisek wojskowy i zamknięcie granic oraz powstanie z kolan Grecji wobec żądań międzynarodowych
Przecież Tsipras nic nie może. Jest skazany na łaskę i niełaskę troiki. Grecy powinni zablokować Frankfurt nad Menem a nie Ateny. Protestami na peryferiach nikt się nie przejmie.
Też tak myślę. Grecy powinni zorganizować marsz miliona Greków przez Europę do Berlina.
I dlatego jestem za tym, aby wrócił system pałowania buractwa, tak jak kiedyś lało się po mordzie, fryzjerów, kelnerów, portierów i to było bardzo pozytywne, bo bydła niecywilizowanego nie da się argumentami naprostować, tylko przemocą, aby wieprze ze wsi nie wylewali jadu z chorych ryjów. To było dobre bo chamowało chama w drgawkach konwulsyjnych nienawiści i to trzeba przywrócić, bo bydła nie udało się cywilzować, i szpicrutą przez ryja tak jak mojego dziadka, mego papcia i mnie bili gdy jeszcze w czworakach kwiczałem.