Wojska Baszara al-Asada całkowicie odcięły części miasta, zajmowane przez rebeliantów. 300 tys. cywilów grozi głód. Tymczasem bojownicy Państwa Islamskiego atakują Kurdów.
Drogi do Aleppo były praktycznie nieprzejezdne już od początku lipca. Teraz agencja rządowa SANA podała, że nikt nie będzie już mógł opuścić miasta ani się do niego dostać. Długotrwałe dcinanie dostaw żywności jest jedną z podstawowych metod, stosowanych przez wojska rządowe w ciągnącej się już od pięciu lat krwawej wojnie domowej; jeśli to właśnie wydarzy się w Aleppo, w dramatycznym położeniu znajdzie się aż 300 tys. ludzi, mieszkających w częściach miasta, znajdujących się pod kontrolą rebeliantów. Przed wojną Aleppo było największym ośrodkiem całej Syrii.
Jak ostrzegają organizacje humanitarne, w mieście nie ma dużych zapasów żywności. – Jeśli strony walczące nie stworzą korytarza, którym będzie można dostarczać do Aleppo jedzenie, w ciągu kilku tygodni mężczyźni, kobiety i dzieci zaczną głodować w ciągu kilku tygodni – mówi Sonya Khush z Save the Children Syria. Sytuacji nie poprawia fakt, że w trakcie nalotów na miasto zniszczony został magazyn z żywnością, w którym znajdowało się ok. 10 tys. paczek. Kończy się benzyna, używana do obsługi pomp wodnych i sprzętu medycznego w szpitalach; jak alarmuje UNICEF, placówki medyczne wciąż są też celami ataków bombowych ze strony sił rządowych.
– 23 i 24 lipca zniszczono cztery szpitale i bank krwi we wschodniej części miasta – podaje organizacja. Jeden ze zniszczonych szpitali był jedyną w Aleppo placówką pediatryczną, w wyniku bombardowania zginął m.in. dwudniowy noworodek. W poniedziałek ONZ i organizacje humanitarne wzywały do 48-godzinnego zawieszenia broni, żeby umożliwić dowiezienie do miasta leków i jedzenia, ale apel został zignorowany. Udzielanie jakiejkolwiek pomocy w ogniu walk jest skrajnie trudne, nie pomaga fakt, że Stany Zjednoczone właśnie wstrzymały wypłatę transzy w wysokości 200 mln dol.
Tymczasem USA oficjalnie ogłosiły wszczęcie śledztwa w sprawie śmierci dziesiątek cywilów w okolicach Manbidżu, mieście ostrzeliwanym przez siły koalicji antyterrorystycznej. Ostrzelany został budynek, w którym schroniło się ok. 200 osób, w wyniku ataku zginęły co najmniej 73 osoby, w większości kobiety i dzieci. Siły Państwa Islamskiego zdążyły wcześniej opuścić wioskę Tokhar, gdzie doszło do masakry.
Jednocześnie bojownicy sekty, mimo osłabienia i straty kolejnych pozycji zarówno na froncie syryjskim, jak i irackim, wciąż są zdolni do działań terrorystycznych. W kurdyjskim mieście Al-Kamiszli, leżącym na granicy z Turcją, doszło do wybuchu ciężarówki-pułapki. Potężny wybuch zabił przynajmniej 50 osób i doprowadził do zawalenia się kilku budynków; pod gruzami znajduje się prawdopodobnie znacznie więcej ofiar.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
przejęcie kontroli nad Aleppo zakończy wojnę
Nie zakończy.
Klucz do zakończenia wojny w Syrii leży w Waszyngtonie.
Wystarczyłoby zaprzestać finansowania oraz dostaw sprzętu, amunicji i pomocy logistycznej dla PI i jego odmian zwanych eufeumistycznie „umiarkowaną opozycją” a za trzy miesiące byłoby „po ptokach”.
Potem jeszcze kilka lat walki z porozrzucanymi po całym świecie terrorystami i niedobitkami.
Tę decyzję musi jednak podjąć Imperium.