Zaledwie dzień po ogłoszeniu formalnego śledztwa w sprawie śmierci 74 osób w wiosce Tuchar, które zginęły od amerykańskich bomb 19 lipca, wojska koalicji antyterrorystycznej prawdopodobnie zabiły kolejnych 28 cywilów. Liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć.
Niestety potwierdzają się słowa działaczy organizacji humanitarnych, operujących w regionie Manbidżu, miasta w regionie Aleppo, które przed wojną liczyło 70 tys. mieszkańców, którzy twierdzą, że koalicja pod wodzą USA przestała liczyć się z cywilnymi ofiarami swoich operacji. Do ataku, który „mógł skutkować śmiercią cywilów” przyznał się Centcom, centrala dowodzenia amerykańskiej armii. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w jego wyniku zmarło co najmniej 28 osób, niezwiązanych z żadną zbrojną organizacją; co do 13 pozostałych ofiar nie ma pewności, czy nie były członkami Państwa Islamskiego.
„Ludzie ci zginęli w masakrze, spowodowanej przez nalot wojskowy w al-Ghandur, na północno-zachodnich przedmieściach Manbidżu, 23 km od centrum miasta” – stwierdza w swoim oświadczeniu Obserwatorium. Według organizacji liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć, ponieważ wiele osób zostało rannych i znajduje się w stanie krytycznym.
Koalicja antyterrorystyczna już od dwóch miesięcy usiłuje zdobyć Manibidż, Państwo Islamskie rozpaczliwie się broni – miasto jest uważane za ostatni bastion, powstrzymujący wojska pod wodzą amerykańską przed pójściem na Rakkę, nieformalną stolicę terenów kontrolowanych przez sektę. Ośrodek znajduje się także zaledwie 40 kilometrów od granicy z Turcją; jeśli Państwo Islamskie straci te tereny, opuszczanie Syrii stanie się znacznie trudniejsze.
Wciąż nieznana jest dokładna liczba bombardowania, do którego doszło 19 lipca w Tucharze. Według Amerykanów zginęło zaledwie 10 osób, inne organizacje podają znacznie wyższe liczby, nawet do ponad 200 ofiar śmiertelnych. Wojska USA odrzuciły apel o wstrzymanie zamachów do czasu ewakuowania z Manbidżu i okolicznych miejscowości ludności cywilnej. Według Christophera Woodsa, prezesa londyńskiej organizacji „Airwars”, od maja koalicja przeprowadziła ponad 500 nalotów bombowych, w których zginęło w sumie od 229 do 425 osób w żaden sposób niezwiązanych z Państwem Islamskim, w większości kobiet i dzieci.
Z kolei w prowincji Idlib,kontrolowanej przez siły syryjskiej opozycji, zbombardowany został jedyny w promieniu ponad 100 km szpital położniczy, prowadzony przez organizację „Save the Children”. Placówka znajdowała się w miejscowości Kafar Tacharim, miesięcznie przychodziło tam na świat 340 dzieci. Jak podaje „Al-Jazeera”, nie wiadomo, kto stoi za tym atakiem. Przedstawiciele „Save the Children” podali, że wskutek uderzenia zginęły co najmniej dwie osoby, a kolejnych kilka zostało rannych. Wśród nich jest kilkoro nowo narodzonych dzieci.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
skąd wzięto informacje z ostatniego zdania? czytelnik ma to przyjąć, nadrukować sobie do głowy? twierdzenie że wojska rządu Syrii traktują placówki medyczne jako obiekty militarne i „regularnie” traktuje je jako cele nalotów, przedstawione tak bez żadnego uzasadnienia to czysta propaganda – wciskanie opinii na siłę.