Czy sytuacją w PLL LOT zajmie się ABW? Zamiar zasugerowania służbom, by oceniły, czy polityka zarządu spółki, w tym metody zatrudniania pracowników i traktowania związków zawodowych, nie stwarza niebezpieczeństwa dla bezpieczeństwa pasażerów i załóg wyraził dziś marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik podczas posiedzenia Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego. Wcześniej zebrani wysłuchali dramatycznych relacji związkowców działających w linii lotniczej.

Konflikt między zarządem PLL LOT z Rafałem Milczarskim na czele a związkami zawodowymi trwa od przynajmniej dwóch lat. W ostatnim czasie przybrał jednak wyjątkowo ostrą formę. Zarząd publicznie zadeklarował, że nie zgadza się z wnioskami Państwowej Inspekcji Pracy, która negatywnie oceniła praktykę zatrudniania pilotów czy stewardess w systemie B2B (samozatrudnienie, pracownik jest traktowany jak jednoosobowa firma) i wskazała, iż włodarze LOT nie mieli prawa wyrzucić z pracy działaczki związkowej Moniki Żelazik, gdy nie godziła się na to jej organizacja. Kilka dni po wydaniu opinii przez PIP zarząd skierował do związkowców pismo z żądaniem zapłacenia ponad 1,7 mln złotych tytułem… pokrycia kosztów strajku, który się nie odbył. Oczywiście obrońcy pracowników płacić nie zamierzają. – Żądanie jest absurdalne – powiedział na dzisiejszym posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego w Warszawie radca prawny Karol Sadowski, który reprezentuje m.in. Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego oraz Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych LOT. – Pracodawca zastrasza związki zawodowe, kwestionuje ich prawo do prowadzenia sporu zbiorowego – podkreślał, zaznaczając również, że zarząd spółki nie przejawia najmniejszej nawet woli do jakiegokolwiek dialogu z pracownikami.

O traktowaniu PLL LOT jako łupu czy swojej prywatnej własności mówił również Adam Rzeszot, przewodniczący Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych LOT. Pilot, który na posiedzenie rady przyjechał niemal bezpośrednio po wykonaniu lotu, przejmująco opowiadał o pogarszającym się stanie technicznym maszyn eksploatowanych przez polską linię lotniczą, powtarzających się regularnie awaryjnych lądowaniach (które z samej definicji powinny być sytuacjami nadzwyczajnymi). – Nigdy w LOT nie było tak źle pod względem bezpieczeństwa, jak teraz – podsumował doświadczony kapitan.

Związkowcy na posiedzeniu wojewódzkiej rady dialogu społecznego: Adam Rzeszot i Monika Żelazik / fot. Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Rzeszot nie miał również wątpliwości, że prezes LOT celowo zaostrza konflikt z pracownikami, gdyż chce w ten sposób odwrócić uwagę od innych kłopotów spółki, przede wszystkim od kolosalnych sum, jakie wydaje ona na odszkodowania dla pasażerów, których połączenia były opóźnione (w ubiegłym roku ponad 70 mln złotych, w tym z pewnością już więcej). A to również efekt polityki zarządu: złego opracowania siatki połączeń i redukowania, ile się tylko da, czasu na przygotowanie samolotu do kolejnego startu. – Prezes wręcz dąży do strajku, by potem obarczyć winą za wszystko, co złe w spółce, związek zawodowy pilotów – podsumował przewodniczący organizacji pracowniczej.

Przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Monika Żelazik przypomniała o kolejnych patologiach trapiących LOT – braku regulaminu wynagrodzeń, niepewności załóg co do wysokości pensji, jaka zostanie im wypłacona czy braku jakichkolwiek form wsparcia dla pracowników, którzy brali udział w awaryjnych lądowaniach, co jest sytuacją skrajnego stresu. Związkowczyni sekundował Piotr Szumlewicz, przewodniczący struktur OPZZ na Mazowszu, który mówił wprost: my ostrzegamy przez katastrofą. Z oburzeniem skomentował postawę Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, którego przedstawiciele twierdzą (i twierdzili również na dzisiejszym posiedzeniu), że z sytuacją pracowników LOT w zasadzie nie mogą nic zrobić.

Marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik zdawał się wyrażać zrozumienie dla argumentów związkowców. Zadeklarował, że przekaże protokół z posiedzenia Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Zdzisław Sipiera / fot. Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Inna była postawa wojewody mazowieckiego Zdzisława Sipiery, który uznał za stosowne podkreślać, że wypychanie ludzi na umowy śmieciowe faktycznie ma miejsce na polskim rynku pracy, ale że nie jest to polityka obecnego rządu. Z jednej strony polityk zapewniał, że sytuacja w LOT jest już na tyle poważna, że prawdopodobnie rząd w tej sprawie zainterweniuje. Z drugiej – apelował o „schładzanie głów” i „poszukiwanie kompromisu jak w każdej sprawie narodowej”. W sytuacji, gdy przedstawiciele zarządu LOT-u w ogóle nie skorzystali z zaproszenia na posiedzenie rady, pokazując dość jednoznacznie, jak „chcą” dążyć do kompromisu, słowa te nie brzmiały przekonująco.

Związkowcy po wyjściu ze spotkania wyrażali umiarkowany optymizm, równocześnie pokazując determinację do dalszej walki o naprawę sytuacji w polskiej linii lotniczej. – Myślę, że jest zrozumienie dla naszych postulatów. Na szerokim forum, m.in. przy udziale wojewody mazowieckiego, zostały poruszone ważne kwestie, problemy, których już nie można ignorować. Myślę, że to zostanie przekazane osobie nadzorującej PLL LOT, czyli premierowi Morawieckiemu – powiedział Strajkowi.eu Adam Rzeszot. -Trudno mi jednak powiedzieć, co będzie dalej, ponieważ konflikt w firmie trwa od dłuższego czasu, była o wszystkim informowana rada nadzorcza, która w mojej ocenie w ogóle w tej sytuacji nie zdała egzaminu. W ogóle bowiem nie reaguje na doniesienia o niebezpieczeństwie, jaki niesie za sobą eksploatowanie samolotów, w których są wykrywane usterki.

Czy piloci są gotowi protestować, zostawiając maszyny na ziemi? – Tak. Zapadły już decyzje, przygotowujemy się do strajku – stanowczo podsumował przewodniczący Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych LOT.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty

W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…