12 maja jest Międzynarodowym Dniem Pielęgniarek i Położnych. Polskie pielęgniarki zrzeszone wokół OZZ zamiast świętować, protestują dziś w Warszawie.
Pielęgniarki i położne rozpoczęły swój protest pod Sejmem, na Wiejskiej w Warszawie, jako pierwszego z 18 punktów miejsca. Pracownice służby zdrowia przyjechały z całej Polski, by po raz kolejny upomnieć się o swoje prawa i zmusić rząd do podjęcia zdecydowanych działań w kwestii poprawy płac i zwiększenia kadr.
Pielęgniarki i położne znowu protestują
Przewodnicząca OZZPIP (Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych) Krystyna złożyła życzenia pielęgniarkom i położnym z okazji ich święta. Życzyła bezpiecznych warunków pracy, dobrych wynagrodzeń, zdrowia i siły do wykonywania tego trudnego zawodu. Przypomniała jak w 2019 r. premier zagwarantował pielęgniarkom i absolwentom szkół pielęgniarskich poprawę sytuacji zawodowej. Miało to wpłynąć na zwiększenie zainteresowania zawodami medycznymi, w których dziś dramatycznie brakuje ludzi. Zakomunikowała, że dokument nie jest realizowany, a od spotkania z ministrem zdrowia Niedzielskim minął rok. Dopiero niedawno udało się zorganizować spotkanie, które w żadnej mierze nie było satysfakcjonujące dla środowiska. – Minister nie zdaje sobie sprawy, że wysoka umieralność w polskich szpitalach nie wynika ze złego prowadzenia się Polaków, a z fatalnego stanu służby zdrowia – konkludowała Ptok.
Brakuje personelu
Zaalarmowała również, że pielęgniarek w Polsce jest dziś stanowczo za mało. Średnia wieku to ponad 50 lat i ciągle rośnie. Za chwilę Polska będzie w sytuacji, w której większość personelu odejdzie na emerytury, a nowych pracowników nie przybywa. Liczba pielęgniarek w systemie zdrowia stale maleje. Dzisiejsza sytuacja to efekt wieloletnich zaniedbań, niedoceniania personelu medycznego, niskich płac przy ogromnym wysiłku pracowników. Bardzo wiele osób wyjechało do pracy na Zachód, gdzie warunki zatrudnienia są dużo lepsze. Według Krystyny Ptok od lat w Polsce nic się nie zmienia, ponieważ rząd nie realizuje obiecanej polityki na rzecz pielęgniarstwa i położnictwa. Gwoździem do trumny zdaniem przewodniczącej była ustawa o najniższych wynagrodzeniach, wedle której nie uznaje się kwalifikacji zawodowych pielęgniarek z licencjatami. W efekcie płace są na poziomie tych dla pracowników niemedycznych. To wielka niesprawiedliwość i skandal, twierdzą pielęgniarki.
Rządzący nie mają pojęcia o sytuacji w służbie zdrowia
– Wykształcenie jest jedynym wskaźnikiem do oceny wartości pracy pracowników. Idziemy pod Sejm domagać się swoich praw. Chcemy też zachęcić do pracy w zawodzie. To nie łóżka i respiratory leczą ludzi. Prezydent nie wie co mówi. Można wstawić tysiące łóżek i respiratorów do szpitali, ale nic to nie da, jeśli zabraknie personelu – mówiła podczas konferencji prasowej Krystyna Ptok.
Pielęgniarki apelują o zwiększenie nakładów na służbę zdrowia oraz promocję i wsparcie dla przyszłych pracowników. Obecnie liczba pielęgniarek i położnych stale maleje, nie ma chętnych do wykonywania tej pracy. Niskie zarobki w zestawieniu z ciężką i niedocenioną pracą są głównymi czynnikami spadku popularności zawodów medycznych.
Protestujące zwracają również uwagę na przeciążenia pracy w związku z pandemią Covid. Według zaleceń w kombinezonie ochronnym można pracować przez 4 godziny. W wielu szpitalach nie jest to przestrzegane i pracownicy są zmuszeni pozostawać w pełnym stroju ochronnym przez wiele godzin, ponieważ nie mogą odejść od łóżek chorych. Z powodu braków kadrowych pielęgniarki są przeciążone obowiązkami, za które nie są należycie wynagradzane.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…