Od rana mają miejsce kolejne wydarzenia – reperkusje piątkowej nocnej awantury w Sejmie. W sobotę i dzisiaj protestowano przed sejmem, przed Pałacem Prezydenckim, a przed chwilą zakończył się wiec pod Trybunałem Konstytucyjnym, który również zmierza na Wiejską. Kto wygra – zwolennicy tezy, że właśnie przyszedł czas na przejęcie władzy czy nastroje się uspokoją, a PiS zostanie zastopowany w swoim dążeniu do autorytaryzmu, ale zachowa władzę?
Po gorącej nocy i dniu przyszedł czas na schładzanie nastrojów. Przynajmniej przez niektórych. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski jeszcze w nocy zaprosił dziennikarzy kilku redakcji, by rozmawiać o zmianach, które wywołały oburzenie środowisk medialnych. Spotkanie miało miejscami burzliwy przebieg, ale strony wzajemnie poinformowały się o swoich stanowiskach i można było odnieść wrażenie, że Karczewski stara się załagodzić sytuację.
Premier Beata Szydło wygłosiła w TVP przemówienie, które sprowadzało się do autoreklamy oraz oskarżenia opozycji, że nie panuje nad emocjami. Dyrektor Biura Prasowego Prezydenta Marek Magierowski oznajmił, że konflikt ten należy jak najszybciej zakończyć, „ponieważ nie możemy funkcjonować w systemie, w którym Parlament nie może normalnie obradować”.
Prezydent Duda zaprosił na spotkanie liderów partii opozycyjnych. Z każdym rozmawiał oddzielnie. Ryszard Petru po wyjściu z Pałacu Prezydenckiego podzielił się wrażeniem, że „prezydent rozumie jego postulaty”. Petru, poza sprawą dziennikarzy, przedstawił stanowisko opozycji, że posiedzenie Sejmu w Sali Kolumnowej było nielegalne i należy je powtórzyć, bowiem uchwalona na nim ustawa budżetowa również nie ma mocy prawnej. Prezydent Duda ma w planie, po spotkaniach z przedstawicielami opozycji, rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim.
Jednocześnie nie brakuje głosów, by tę sytuację wykorzystać do zmiany władzy w Polsce. Jan Hartmann sformułował to na swoim blogu wyjątkowo bezpośrednio: „Wydarzenia 16 grudnia to nie incydent, o którym za tydzień zapomnimy. To przełom, który wprowadza nas w fazę kryzysu politycznego, mogącego zakończyć się wyłącznie w jeden sposób: upadkiem Kaczyńskiego i przedterminowymi wyborami”. Z jakąkolwiek formą ugody czy rozmów nie zgadza się redaktor naczelny tygodnika „Newsweek”, Tomasz Lis, któremu od dawna mylą się role dziennikarza i polityka zaangażowanego po jednej stronie konfliktu. Jedyne, co go zadowoli, to całkowite wycofanie się PiS z poczynionych ustaleń w sprawie dziennikarzy, a dziennikarka jego redakcji Renata Kim, zbojkotowała spotkanie u Karczewskiego.
Protestujący pozostali pod Sejmem do późnych godzin nocnych. Chociaż KOD zachęcał w mediach społecznościowych do masowego gromadzenia się, zostawania na noc i przynoszenia ciepłych koców, około północy, jak przekonał się na miejscu Strajk.eu, pozostało już tylko ok. 200 osób. Liderzy opozycji około północy zdążyli do tego czasu opuścić zgromadzenie, ze swoim bannerem dalej stali tylko Obywatele RP, zostały też flagi PO i Nowoczesnej. Manifestanci głównie okrzyki pod adresem PiS-u Jarosława Kaczyńskiego – „Precz z Kaczorem dyktatorem!”, „Państwo prawa, nie Jarosława!”. Był też „Mazurek Dąbrowskiego” i „Precz z komuną”.
Przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego przed chwilą zakończyło się zgromadzenie KOD, które formalnie ma być pożegnaniem odchodzącego prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, a jest kolejnym protestem przeciwko władzy. Manifestanci znowu ruszyli pod Sejm. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja daleka jest od rozstrzygnięcia.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…