Kilkuset terrorystów walczących w szeregach Państwa Islamskiego wyjechało z Ar-Rakki za wiedzą i zgodą Syryjskich Sił Demokratycznych, a także – czy raczej: przede wszystkim – ich zachodnich politycznych patronów. Układem specjalnie się nie chwalono, oficjalnie obowiązywała wersja o „wyłapywaniu terrorystów do ostatniego”.
Pogłoski o tym, że SDF zawarło z terrorystami umowę, krążyły od dawna. Były jednak dyskredytowane jako „teorie spiskowe” i „propaganda” (wiadomego pochodzenia). Dziś jednak obszerny materiał o tajnym konwoju, który opuścił Ar-Rakkę na krótko przed jej ostatecznym wyrwaniem z rąk IS, opublikowało BBC. Wynika z niego, że 12 października Syryjskie Siły Demokratyczne umożliwiły ponad setce bojowników Państwa Islamskiego wyjazd z miasta. Razem z dżihadystami wyjechały ich rodziny. W konwoju znaleźli się zarówno ekstremiści miejscowi, jak i zagraniczni bojownicy, na których antyterrorystyczna koalicja miała, według własnych zapewnień, zwracać szczególną uwagę.
Porozumienie między dżihadystami a „bezwzględnie zwalczającą terroryzm” koalicją zostało wypracowane przez miejscowych notabli (urzędników, a zapewne także przywódców plemiennych). SDF dzięki niemu weszły do miasta szybciej, osiągając przełom w bitwie trwającej od czterech miesięcy. Niewątpliwie udało się tam, w Ar-Rakce, uniknąć pewnych zniszczeń (które i tak były ogromne) i ofiar w ludziach. Z drugiej strony nie ulega również wątpliwości, że zwolnieni terroryści nie zmarnowali szansy i po wyjeździe z Ar-Rakki albo kontynuują udział w walce przeciwko rządowi Syrii, albo pojechali dalej i na przykład przekroczyli granicę syryjsko-turecką.
Jak podkreśla BBC, zawarcie układu było utrzymywane w tajemnicy. Brytyjscy dziennikarze zapewniają jednak, że dotarli do kilkunastu świadków i uczestników całej historii, w tym kierowców przewożących terrorystów oraz do samych negocjatorów porozumienia. Na potrzeby mediów Syryjskie Siły Demokratyczne zapewniały, że z Ar-Rakki wyjechało zaledwie kilkudziesięciu bojowników IS, wszyscy miejscowi. Irakijczycy, którzy rozmawiali z BBC twierdzą, że wywieźli z byłej stolicy kalifatu około 250 terrorystów, a do tego ich żony (często także zaangażowane dżihadystki) i dzieci. Wszyscy zabrali ze sobą broń, amunicję i pasy szahida, grożąc, że jeśli w trakcie odjazdu zauważą, że wprowadzono ich w błąd, po prostu wysadzą konwój. SDF zabroniło jedynie wywieszania flag IS, by odjazd nie wzbudził rozgłosu i nie wyglądał na honorowe wycofanie się pokonanej armii.
Read this – and remember how those of us who accused the US & its allies of aiding & abetting ISIS on @RT_com were smeared as ‘conspiracy theorists’ and ‘cranks’ by NeoCon Truth Enforcers https://t.co/DjFh9bXsJF
— Neil Clark (@NeilClark66) 13 listopada 2017
Szczególnie bulwersująco przedstawia się fakt, że z Ar-Rakki wyjechali zagraniczni ochotnicy Państwa Islamskiego. Przypomnijmy, że amerykański sekretarz obrony James Mattis wielokrotnie powtarzał, że koalicja nie pozwoli takim ludziom opuścić Syrii i kontynuować „świętej wojny” u siebie w kraju. Kwestia niebezpieczeństwa, jakie przedstawiają powracający terroryści, była podnoszona w mediach i podczas dyskusji eksperckich wiele razy, odkąd klęska IS stała się nieuchronna. Jak widać analizy i pogróżki niespecjalnie przekładają się na działania podejmowane na miejscu.
Jak informacje poważnego medium, które nie mogą być łatwo zdyskredytowane jako „propaganda”, skomentował rzecznik koalicji walczącej z IS? – Nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek wyjechał, ale sednem naszej strategii jest działanie razem z lokalnymi przywódcami i podejmowanie przez nich decyzji – powiedział Ryan Dillon. Czyli Amerykanie jak zawsze chcieli dobrze. Wątpiliście?
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
To samo przecież było w 1945 r. z pokonanymi bonzami NSDAP z wyjątkiem, ze wtedy pomagał im (bonzom) dodatkowo Watykan.
Dokładnie tak… A wielu z nich przyjęły potem USA do „pracy” w wywiadzie lub nad bronią…