Po co Tusk wraca? Dlaczego teraz? I co z tego wyniknie?

Zacznijmy więc od zagadnień elementarnych: czym tak właściwie jest PO i kim dla tej partii jest Donald Tusk?

Platforma powstała w roku 2001, tworzona przez uciekinierów z koalicji Unii Wolności i AWS-u, która rządziła Polską w latach 1997-2001. Co to był za rząd? Światopoglądowo – twardogłowy konserwatyzm; gospodarczo – ostry balcerowiczowski rozpierdol. Prywatyzowano wszystko jak leci, bezrobocie zaczęło szybować w górę – wzlatując w 2001 roku pod 17 proc. – wzrost gospodarczy zbliżał się do zera (w 2001 r. wyniósł 1 proc., a przy utrzymaniu „balceronizmu” pod uwagę brana była nawet recesja). Biedni biednieli, wąskie grono bogaczy pomnażało swoje majątki. Wtedy też w Unii Wolności pojawiało się coraz więcej głosów domagających się zakończenia polityki ultrakonserwatywnego paleoliberalizmu i wejścia na ścieżkę socjalliberalizmu. W koalicji narastały konflikty, sondaże spadały na łeb, na szyję, Tusk przegrał wybory na przewodniczącego UW i gdy już ucywilizowanie polskiej prawicy było na wyciągnięcie ręki, z thatcherowsko-pinochetowskiego szamba wynurzyło się takież trio: Olechowski, Płażyński, Tusk.

Tak powstała Platforma – partia bezideowa, rozciągnięta od progresywnych liberałów pokroju Palikota aż do betonogłowych ultrakonserwatystów pokroju Gowina.

W większości instytutów politologicznych oraz poważnych sondażowni PO jest definiowane jako prawica chadecka. I rzeczywiście, jej pierwotny program miał charakter zbliżonych do standardów europejskiej chrześcijańskiej demokracji. Na poprawność takiego sklasyfikowania wskazuje również przynależność PO do struktur międzynarodowych (do Europejskiej Partii Ludowej – największej prawicowej, chadeckiej grupy w PE). Jednak co innego teoria, co innego praktyka… Porównajmy naszych „chadeków” do tych najbardziej klasycznych – niemieckiej CDU.

U naszych zachodnich sąsiadów podatek dochodowy dla osób fizycznych startuje od 14 proc. (dla najuboższych) i podchodzi pod 50 proc. (dla najbogatszych). Dla firm wynosi ok. 30-33 proc.. W Polsce mamy dwie stawki PIT – 17 proc. i 32 proc., a dla firm – liniowy 19 proc. lub preferencyjny 9 proc. (najniżej w Europie). Za Platformy pojawił się pomysł wprowadzenia podatku liniowego dla osób fizycznych, by było jeszcze bardziej niesprawiedliwie… Na szczęście pomysł upadł wraz z końcem rządów PO.

Angela Merkel obejmując fotel kanclerski w 2005 roku afirmowała zawiązki partnerskie osób tej samej płci (ustanowione cztery lata wcześniej), w tym samym roku dopuszczono w związkach jednopłciowych możliwość adopcji dzieci z dawnych związków partnerów, a dekadę później zalegalizowana małżeństwa jednopłciowe. Platforma w czasie swych rządów odrzuciła cztery projekty ustaw o związkach partnerskich, choć poparcie społeczne dla tej inicjatywy oscylowało wokół 50 proc.

Niemiecka chadecja utrzymuje politykę równego stosunku państwa wobec związków wyznaniowych. Za rządów Platformy kwitł sojusz tronu z ołtarzem, nic nie robiono z aferami pedofilskimi w Kościele katolickim, PO nie miało żadnych oporów przed wydawaniem grubych milionów z budżetu np. na budowę Świątyni Opatrzności Bożej.

W Niemczech za czczenie faszystów idzie się do więzienia. Natomiast za rządów PO regularnie zwiększano wydatki na działalność IPN – instytucji zajmującej się rehabilitacją hitlerowskich kolaborantów. To Tusk z Komorowskim w 2011 r. oficjalnie ustanowili Święto Żołnierzy Wyklętych, by wzrastał u nas kult zbrodniarzy pokroju „Ognia” czy „Burego”.

W Niemczech od dekad funkcjonuje rozbudowany program Kindergeld, którego polski skromny odpowiednik („500+”) to dla Platformy „rozdawnictwo” i „okradanie zaradnych”. W Niemczech aborcja jest legalna. PO zaś odpowiadała obowiązująca w Polsce jedna z najostrzejszych ustaw antyaborcyjnych w Europie. Zresztą ustanowili ją też ludzie PO, tyle że jeszcze jako Unia Demokratyczna, w 1993 r.

Zatem PO to nie polskie CDU… PO to polskie AfD.

I tak było zawsze… aż do ostatnich przegranych wyborów prezydenckich, po których jeden z liderów Platformy chyba ogarnął, że dalsze bycie partią ultrakonserwatywnych paleoliberałów to recepta na polityczne samobójstwo. Rafał Trzaskowski od pewnego czasu zaczął robić politykę po swojemu i w wywiadzie dla Interii ostrożnie zadeklarował socialliberalizację swojego skrzydła, rzucając sentencje podobne do sławnego manifestu Marcina Króla („Byliśmy głupi”): „Wierzyliśmy, że rynek ureguluje wszystko, po latach jednak doświadczenie uczyło nas, że to nieprawda. (…) Fakt, że decyzje o tym, kto i co będzie mógł pisać na konkretnych platformach, podejmuje prywatna firma bez żadnego nadzoru, musi budzić niepokój”. []

I gdy już wszystko miało być pięknie… przyszedł on… cały na gghhhudo…

Tusk przybywa więc, by uchronić PO przed zmianą kursu na progresywny, socjalliberalny – dokładnie przed tym samym chronił środowisko Unii Wolności, zakładając w 2001 Platformę. Jego sobotnie przemówienie nie pozostawia żadnych złudzeń. Cofamy się o 20 lat, do archaicznej thatcherowsko-pinochetowskiej Platformy siłującej się z nieco mniej archaicznym, acz również faszyzującym narodowo-katolickim PiS-em. Będą więc kolejne podziały, wzrost agresji i dalsze spychanie sceny politycznej na prawo…

Nic dobrego z tego nie wyniknie.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…