Lech Wałęsa, człowiek, którego każdy ruch w przestrzeni publicznej wywołuje fale zdumienia i zażenowania, nie daje o sobie zapomnieć. Całkiem niedawno „groził”, iż znów stanie na czele ruchu „obrońców demokracji”, teraz odgrzewa kotleta afery TW Bolka i domaga się „publicznego finału” tej sprawy.
Były prezydent kontynuuje serię figlarnych występów. Po tym jak ostatecznie zrezygnował z reedycji walki o demokrację pod własnym przewodem, postanowił napisać list do gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
„Mając na względzie prawdę historyczną, powołując się na właściwą rolę IPN, a jednocześnie trwającym nieustannie stalkingiem, tak w tradycyjnych środkach przekazu medialnego jak i w przestrzeni internetowej proponuję publiczny finał sprawy tzw. Bolka z moim udziałem” – komunikuje Wałęsa (zachowano pisownię oryginału).
W dalszej części korespondencji były przywódca „Solidarności” poprosił gdański oddział IPN o przygotowanie spotkania z historykami, pisarzami i innymi osobami zaangażowanymi w sprawę badania jego domniemanej współpracy PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa. Nadawca listu zaznaczył także, iż życzyłby sobie, aby w dyskusji wzięło udział „ok. 10-15 osób”, przy czym specjalnie wyróżnił wschodzącą gwiazdę polskiej ekstremistycznej prawicy „reżysera Brauna”.
Filmowiec jeszcze nie zareagował na „rękawicę” Wałęsy, ale odezwał się inny wybitny ekspert od najnowszej historii Polski oraz wierny funkcjonariusz pionu prześladowczego Instytutu Pamięci Narodowej – Sławomir Cenckiewicz. To właśnie on jest bowiem swoistym intelektualnym spiritus movens nowej fali rozważań na temat agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy; autorem trzech książek na ten temat.
Cenckiewicz odniósł się do propozycji na portalu społecznościowym Facebook. Twierdzi, iż jest skłonny wziąć udział w takim przedsięwzięciu, choć – jak zaznacza z boleścią – Wałęsa „obrażał go i jego mamę setki razy”. Historyk sypnął również innymi zarzutami w stronę byłego prezydenta, którzy ponoć „wypowiedział tyle sprzecznych ze sobą wersji własnej agenturalności”, że Cenckiewicz był zmuszony „wydać oświadczenie o niezdolności honorowej tego biednego człowieka”. Na konfrontację wybrałby się jednak chętnie, jak wyjaśnia: „ze względu na szacunek wobec Prawdy i ludzi, których Wałęsa swoimi donosami 'Bolka’ skrzywdził! Jan Jasiński, Józef Szyler czy Henryk Jagielski – na których 'Bolek’ donosił narażając ich na represje – mogliby po latach spojrzeć Wałęsie prosto w oczy!”,
Wałęsa przed konfrontacją prezentuje dość groteskową pewność siebie. – Liczyłem na to, że historycy, pisarze dojdą do prawdy. Wygrałem wszystkie sprawy sądowe, ale jest kilka kwestii niewyjaśnionych. Miałem nadzieję, że oni to wyjaśnią, ale okazuje się, że nie. Albo nie potrafią, albo nie chcą. Dlatego włączam się jeszcze raz, żeby udowodnić. Wszyscy moi najgorsi wrogowie – proszę bardzo. Jak Kargul mówię: zapraszam do płotu – odgrażał się na łamach portalu TVN24.
Inicjatywa Lecha Wałęsy wydaje się ze wszech miar godna poparcia. W czasach wszechogarniającej smuty i siermięgi warto, by społeczeństwo zażyło również nieco przekazu o jakości komediowej. Warto przypomnieć, iż wspomniany w liście do gdańskiego IPN „reżyser Braun” podobne wyzwanie – publicznej konfrontacji ws. Bolka – rzucił Wałęsie już 10 lat temu. W 2006 r. nagrał on film dokumentalny na ten temat pt. „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, gdzie zarejestrował m.in. neurotyczne pobudzenie i agresywne reakcje Wałęsy, gdy Braun wręczył mu kopie różnych dokumentów wskazujących lub mogących potwierdzać przypuszczenia dotyczące mitycznego Bolka. Niewykluczone, że tym razem dojdzie do jeszcze bardziej kuriozalnych scenek rodzajowych.
„Plusy dodatnie, plusy ujemne” na portalu społecznościowym YouTube.
Obrażał mnie i moją mamę Wałęsa setki razy, a przy okazji wypowiedział tyle sprzecznych ze sobą wersji własnej…
Posted by Sławomir Cenckiewicz on 8 stycznia 2016
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Wałesa nigdy nie był Bolkiem, jest to tak samo zakłamana propaganda jak do Komorowskiego, który siedział za komuny, strasznie prześladowany, a preparuje mu się biografie z powieści sensacyjnych i kryminałów.
Wystarczy włączyć Pisowskie media i co widzicie, że kłamstwa gonią kłamstwa, które nawet wy tu prostujecie, bo was oburzają. Dlatego że Pis, krzycząc precz z komuną, obłudnie wprowadza spowrotem ustój komunistyczny i od wielu lat byli SB-cy od propagandy, zatrudnieni przez Pis fałszują biografie ludzie solidarności. Pis to komunizm, który władzy nie chciał oddać, dlatego nas zaskaują, że media robią jak za Jaruzelskiego, Trybunał wydmuszka jak za komuny był itd. Wprowadzają poprzedni reźim cytując nawet Cyrankiewicza czy Gomułkę.
Pis to bolszewicy, ale nie wyjdą do ludzi z programem…. komuno wróć, bo ten ustrój skompromitowany. Jednak zniewolony umysł bardziej niż biedy boi się wolności, którą nam non stop likwidują, przywracając ich tęsknoty za starym.
SB-cy zatrudnieni przez Pis non stop szkalując, zmyslajac, preparując, wybielają afery Pis od Art-bi poczynając kończąc na Skokach, każda spółka Kaczyńskich kradła na potęge, a ludziom solidarności przyklejają łatki, które właściwie w psychologii nazywa się projekcja. Tak więc Wałesa ma racje by znowu z komuchami z Pis walczyć o godność.
Bardzo ciekawa jest biografia Kaczyńskich wymienie kilka punktów do refleksji.
1. Ojciec AKowiec po wojnie dostaje luksusowe mieszkanie, o którym nawet partyniacy nie mogli marzyć, jego koledzy z AK kończyli w stalinowskich katowniach. Agentów ZSRR w AK było sporo, mieli wtenczas najlepszą agenturę na świecie, teraz to Mosad. Następnie bez rozgłosu pochowany, po cichu.
2. W mediach komunistycznych wszyscy byli partyjniakami, wyrzucali ludzi nawet za przejęzyczenia, bo paranoja komusza, wszędzie wróg. A ponowie ukradli nam księżyc, gdzie nikt z poza partii w mediach nie mógł być.
3. Kaczyński ten obecny pisze doktorat , oczywiście z komunizmu, gdzie na ponad 200 stronach przytacza wielkich komunistów, gdzie ludzie mogli pisać na inne tematy i pisali. Nigdy nie aresztowany, nigdy nie prześladowany, gdy nawet my mieliśmy rewizje w domu, za kilka czekolad z zagranicy, które zabrali, miałem 10 lat.