Pieniądz ma tę magiczną siłę, że w oczach ludzi zmienia gówno w złoto. W ich obliczu zwykły groszorób o mentalności cinkciarza staje się szanowanym obywatelem – więcej nawet: staje się bohaterem, którego słów należy słuchać z uwagą. Bo „odniósł sukces”. Rzadko która i rzadko który zapyta o społeczny koszt zwycięstw tych, którym się powiodło. Przez lata byliśmy raczej pouczani, że jakiekolwiek wątpliwości wyrażane wobec poczynań naszych biznesmenów wynikają z resentymentu, który odziedziczyliśmy po PRL-u. A przecież – mówiono – jeśli chcemy „budować nową rzeczywistość i „dobrobyt”, musimy pozbyć się tych myślowych złogów. Liberalni komentatorzy nie mogli sobie wówczas darować i jako przykład tego „zacofaństwa” cytowali słowa Jarosława Kaczyńskiego sprzed lat, że „jeżeli ktoś ma pieniądze, to na pewno skądś je ma”.
Jednym z bohaterów nadwiślańskiego kapitalizmu miał być Rafał Brzoska. Self-made man, który na trzecim roku studiów zakłada swoją pierwszą firmę zajmującą się tworzeniem stron internetowych, lecz ten interes nie wypala. Nie zraża się i wchodzi w dystrybucję ulotek do skrzynek pocztowych po pięć groszy od sztuki. W weekendy zasuwa po domach „w strugach deszczu” (jak twierdzi). Cierpienia młodego Brzoski szybko zostają wynagrodzone i po kilku tygodniach ma już wiele zleceń, a po roku jest prawdziwym królem ulotek – jego firma działa w każdym większym mieście. Na tym jego ambicje się jednak nie kończą. Pnie się w górę zwinnie niczym małpka po drzewach. Po kilku latach zaczyna zajmować się dostarczaniem listów. Właściciel InPostu robi furorę, ponieważ omija monopol Poczty Polskiej na dostarczanie przesyłek o wadze poniżej 50 gram, doczepiając do nich metalowe blaszki. Jest człowiekiem nagradzanym i trafia na listę 100 najbogatszych Polaków Forbesa jako jeden z najmłodszych. Uruchamia także biznes paczkomatów i inwestuje w start-upy. Kiedy jego firma wygrywa przetarg na dystrybucję przesyłek sądowych, rzesze obywateli mogą docenić jego spryt, odbierając pisma od komornika w aptece czy sex-shopie. Pech jednak sprawił, że ostatnio ten kontrakt znów przejęła Poczta Polska. Jego firma musiała więc zwolnić ludzi.
I tu zaczynamy drugą opowieść. Bo zamiast rozstać się z pracownikami w normalny sposób, InPost sprzedaje za 10 tys. zł swoją spółkę-córkę Bezpieczny List firmie krzak, która zwalnia 1200 listonoszy, nie płacąc im pensji, ekwiwalentów urlopowych, nadgodzin itd.; chodzi łącznie o ponad 2 miliony złotych. Wygląda to na cwaniactwo niskich lotów. Podobnego zdania była Państwowa Inspekcja Pracy, która po kontroli złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Czym innym jednak, jak nie cwaniactwem, jest cały model biznesowy firm, którym Brzoska szefował? Unikanie opodatkowania, ładnie zwane optymalizacją, zatrudnianie na śmieciówkach i żądanie całodobowej dostępności („Do roboty chodziło się w czasach komunizmu. I niestety, niektórym tak już zostało. Przychodzą do pracy o 8, wychodzą o 16 i nie odbierają telefonu służbowego albo wyłączają od razu za progiem. Po 16 całkiem wypisują się z życia firmy – i to właśnie jest przychodzenie do roboty. Natomiast człowiek, do którego mogę zadzwonić z pytaniem o 21, albo wysłać maila a on odpisuje po pół godziny – to dla mnie wartościowy pracownik, nowoczesnej organizacji”- tłumaczył w wywiadzie), czyli dorabianie się kosztem państwa i pracowników – oto „innowacyjność”, która pozwalała mu agresywnie konkurować z innymi podmiotami na rynku. Dlatego dziwiło mnie, że na dziś na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie (a jest to uczelnia państwowa) zaplanowano spotkanie z panem Rafałem pt. ”Innowacyjny gigant – InPost oczami właściciela”. Odpowiednim słuchaczem dla pana Brzoski jest raczej prokurator, a nie studenci.
PS. Spotkanie na UEK-u zostało w ostatniej chwili odwołane. Jak tłumaczą organizatorzy, decyzja wynika „m. in. ze skandalicznego zachowania członków Partii Razem”, którzy nagłośnili problem. Zapowiedzieli również, że spotkanie odbędzie się „w innym terminie i w zamkniętym gronie”. Jak oszukiwać pracowników dowiedzą się więc studenci na tajnych kompletach.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
młody człowiek robi to co robią matołki polityczne
Ejże! Krytykanci!!
A gdzie byliście (wy lub wasi rodzice) gdy w 89 ogłaszano plan Balcerowicza?
Gdzie byliście gdy wbijano Polakom do głów ,,firma jest warta tyle ile ktoś zechce za nią zapłacić?
Gdzie byliście gdy założycielem rządzącej przez poprzednie osiem lat PO został minister spraw zagranicznych rządu który sprzedał włochom FSM za tak skandaliczną cenę, że gazety w Rzymie pisały o tym jako interesie stulecia Fiata???
Skandalem był już pomysł na blaszki. Żeby pan przedsiembiorca mógł łamać prawo i zarabiać jego pracownicy nosili nikomu niepotrzebne blachy, które klienci potem musieli utylizować.
Czy w organizacji tego haniebnego eventu maczają palce władze UE w Krakowie? Jeśli tak to skandal. Ale czemu się tu dziwić. Całe generacje młodych ekonomistów są programowane na „sukces”, za którym stoi prymitywny wyzysk. Polska ma wspaniałe tradycje wyzysku i to właśnie widać.