Brytyjski dziennik „The Guardian” dotarł do wewnętrznych instrukcji dla dziennikarzy węgierskiej telewizji publicznej – wprowadzono zakaz filmowania dzieci uchodźców.
Specjalne zalecenia w tym zakresie miał sformułować organ nadzorujący rynek mediów – MTVA (Médiaszolgáltatás-támogató és Vagyonkezelő Alap, w wolnym tłumaczeniu: fundusz wsparcia mediów). Przedstawiciele tej instytucji natychmiast zaprzeczyli jakoby ich intencjom przyświecały cenzuralne zapędy, lecz „ochrona dzieci i ich wizerunku” – jak powiedział dziennikarzom „The Guardian” anonimowy rozmówca z MTVA.
Zarówno węgierskie organizacje pozarządowe jaki brytyjscy dziennikarze, którzy sporządzili informację o pełzającej cenzurze wokół tematu uchodźców, jednoznacznie konstatują, że polityka władz w Budapeszcie zaczyna budzić coraz większy sprzeciw.
Rasistowskie i ksenofobiczne wypowiedzi prawicowego premiera Węgier Viktora Orbána napotykają na coraz większy opór, w obliczu ewidentnej tragedii w jakiej znaleźli się uchodźcy z Bliskiego Wschodu próbujący przedostać się przez Węgry do bardziej przyjaznych krajów Starego Kontynentu. Koczowisko na dworcu Keleti w Budpeszcie na jakie skazano uchodźców oraz zamknięcie im możliwości legalnego, opłaconego przejazdu koleją poza granice kraju wywołały bardzo dużą mobilizację społeczną. Wielu Węgrów zgłosiło się wówczas w charakterze wolontariuszy i własnymi samochodami przewoziło zdesperowanych uchodźców do granicy z Austrią.
Ludzka empatia i ogólnohumanistyczne wartości skonfrontowane z torturami na jakie węgierskie prawicowe władze skazały dziesiątki tysięcy ludzi przebijają powoli zbudowany na faszystowskim dyskursie mur obojętności. Ludzie powoli odwracają się od populistycznego bełkotu Orbána i jego ministrów. Specjalna instrukcja MTVA jest niczym innym jak desperacką próbą utrzymania rządu dusz. Budapeszt chce mieć pole do dalszego dyscyplinowania społeczeństwa żonglując rasizmem, ksenofobią i nasadzając strach w przestrzeni publicznej. Ten właśnie aspekt jest dla rządzącej na Węgrzech prawicy najważniejszy i pozwala jej trwać przy władzy.
Dyskurs narzucony przez Orbána i jego patię Fidesz nie pozostaje bez skutecznego wpływu na opinię publiczną. W zeszłotygodniowym sondażu przeprowadzonym przez węgierski instytut Republikon ujawniono, iż 66 proc. obywateli tego kraju uważa, iż uchodźcy z Bliskiego Wschodu „stanowią poważne zagrożenie”. Badanie nie ujawniło jednak o jakież to wielkie niebezpieczeństwo chodzi.
Wiadomo jedynie, że telewizyjne obrazy płaczących dzieci koczujących wraz z rodzicami i szarpanych lub bitych przez policjantów mogą cokolwiek rozmiękczyć to mistyczno-propagandowe poczucie zagrożenia. Dlatego należało ich zakazać.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
zarządzanie strachem… stary i cyniczny sposób na władzę…