Burmistrz węgierskiej miejscowości Oecseny zrezygnował ze stanowiska – po tym, jak mieszkańcy miasteczka sprzeciwili się przyjęciu na kilka tygodni dwóch rodzin uchodźców. Swoją dymisję samorządowiec uzasadnił tym, że nie chce eskalacji napięcia w lokalnej, ksenofobicznej społeczności.
Oecseny liczy 2 tys. mieszkańców. Jest położone 130 km na południe od Budapesztu, blisko granicy z Serbią i Chorwacją. I właśnie z tamtejszym hotelem organizacja pomocy uchodźcom podpisała umowę na zakwaterowanie kilku osób.
W czasie spotkania z szefem organizacji Migration Aid Andrasem Siewertem miejscowi mówili, że „z początku przyjeżdża dziesięcioro, a potem setka, najpierw chcą przyjechać na wakacje, a potem się wprowadzić”. Ktoś inny zaś dodał, że wrócił z Niemiec, bo „bał się wychodzić na ulicę, gdyż wszędzie są muzułmanie”.
Oceniając te wypowiedzi burmistrz Oecseny Janos Fueloep stwierdził, że „ton tego spotkania był nie do przyjęcia” i wyraził zaniepokojenie atakammmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmk-[=mi na niego w sieciach społecznościowych oraz incydentami, o których mówił Siewert. Czyli o przebiciu opon w jego samochodzie i grożeniu mu śmiercią.
– Nie chcę się przyczyniać do wzrostu napięcia – powiedział, uzasadniając swoją dymisję.
– Znając obecną opinię publiczną, można się było tego spodziewać. Ale żałuję, że mieszkańcy nie dali uchodźcom nawet jednej szansy. Rozumiem, że się boją, bo dokładnie taki jest cel propagandy rządu przez ostatnie dwa lata– skomentował sytuację Siewert.
O komentarz do sytuacji w Oecseny dziennikarze poprosili szefa kancelarii premiera Węgier Viktora Orbana.
– Jesteśmy za to odpowiedzialni, także ja, że kiedy wypowiadamy się jako politycy, należy czynić wyraźne rozróżnienie miedzy imigrantami, nielegalnymi imigrantami a uchodźcami – powiedział Janos Lazar.
Dodał też, że gdyby mieszkańcy „więcej wiedzieli o tym, kto przyjeżdża, być może nie doszłoby do zniszczeń”. Nie omieszkał jednak stwierdzić, że kampanie rządu dotyczące nielegalnej imigracji nie mają wpływu na takie incydenty jak ten w Oecseny.
Te kampanie to wiosenne „narodowe konsultacje” pod hasłem „Powstrzymajmy Brukselę”, w czasie których mówiono głównie o imigrantach. Ich następna edycja ma zacząć się za parę dni. Rząd będzie wałkował sprawę „planu Sorosa”, o którym rządzący Węgrami mówią, że przewiduje, że Europa będzie przyjmować milion imigrantów rocznie i obowiązkowo relokować ich między państwa członkowskie UE. Plan zakładać też ma obowiązek zlikwidowania ogrodzenia na południowej granicy Węgier.
W tamtym tygodniu Orban mówił, że „dotychczasowy napływ migrantów do Europy był tylko rozgrzewką”, oraz po raz nie wiadomo który powtarzał, że „polityka UE, która nie broni swoich granic, tylko je otwiera, prowadzi do cotygodniowych zamachów terrorystycznych, dramatycznego spadku poziomu bezpieczeństwa publicznego oraz zmiany demograficznego, wyznaniowego i kulturalnego oblicza Europy”.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…