Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, złożył rezygnacje z członkostwa w Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jak dowiedział się Portal Strajk jest to efekt odmowy wydania przez partię rekomendacji przed wyborami parlamentarnymi, w których włodarz ze stolicy Podkarpacia zamierza wystartować.
Prezydent Rzeszowa o odejściu z Sojuszu powiadomił Jerzego Filipka, przewodniczącego Rady Miejskiej SLD. “W związku z rozbieżnością stanowisk w funkcjonowaniu miasta składam z dniem 1 lipca br. rezygnację z członkostwa w SLD. Jednocześnie dziękuję wszystkim szeregowym działaczom za wkład i rozwój naszego miasta” – napisał Tadeusz Ferenc.
Decyzja Ferenca nie jest szczególnym zaskoczeniem. Jego relacje z kierownictwem partii uległy pogorszeniu na początku czerwca, kiedy prezydent wydał zakaz Marszu Równości, podając kuriozalny powód – troskę o bezpieczeństwo mieszkańców miasta i uczestników zgromadzeń. Ferenc zignorował fakt, że groźby i zastraszenia były kierowane wyłącznie przez przeciwników tęczowej parady. Oświadczył też, że Rzeszów nie może sobie pozwolić na niepokoje w dniu, na który zaplanowana została, jak to określił „potężna impreza” – Europejski Stadion Kultury. Zakaz został uchylony przed Sąd Okręgowy w Rzeszowie. Marsz doszedł do skutku.
Ferenc po wydaniu zakazu spotkał się z ostrą krytyką ze strony władz SLD. Rzeczniczka partii Anna-Maria Żukowska określiła jego zachowanie jako „bezprawne”, „niedemokratyczne” i „skandaliczne”. Na profilu SLD na Facebooku opublikowane zostały wyrazy „głębokiego ubolewania” i wezwanie do zmiany decyzji.
Nieoficjalnie wiadomo, że prezydent Rzeszowa ma ambicje polityczne wykraczające poza Podkarpacie. Jesienią zamierza wziąć udział w wyborach do Sejmu. SLD odmówiło mu jednak udzielenia poparcia. Ferenc zrezygnował więc z członkostwa, licząc na poparcie Platformy Obywatelskiej, której szefostwo chce umieścić na listach do Senatu popularnych samorządowców. Włodarz wolałby jednak kandydować do Sejmu. Nie oznacza to jednak, że w razie uzyskania mandatu zrezygnuje z prezydentury. Jeden z wariantów, o którym wspomina podkarpacka „GW” zakłada, że w przypadku gdy KO przegra wybory, Ferenc zrzeknie się fotela na Wiejskiej, pozostając w Rzeszowie.
– Okazało się, że różnice poglądów między Tadeuszem Ferencem a SLD w kwestii wolności zgromadzeń jednak były zbyt duże. Kto wie, może teraz Platforma Obywatelska go przyjmie? Miałaby komplet prezydentów zakazujących marszów równości – tak decyzję o odejściu Ferenca skomentowali członkowie i członkinie komitetu organizującego rzeszowski Marsz Równości.
Prezydentura Tadeusza Ferenca w Rzeszowie to okres niejednoznaczny. Poza skandalicznym zakazem tęczowej parady, włodarz ma też swoje zasługi. Jedną z nich jest twarda walka w obronie Pomnika Czynu Rewolucyjnego, który został wytypowany do wyburzenia przez szaleńców z IPN. Sprawa nie znalazła jeszcze ostatecznego rozstrzygnięcia.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Od przynajmniej 15 lat to Ferenc jest dla SLD a nie odwrotnie. Skoro w Sojuszu zapanowało takie oburzenie to co na listach do PE z jego rekomendacji robił Cimoszewicz, który blokował debatę w Sejmie nad przyjętym przez Senat projektem wprowadzającym związki partnerskie, czy Belka i Miller to takie ikony walki o równość?. Równość w wielu aspektach
Dla Ferenca to żadna strata. Dzięki rozpoznawalności, jak przystało na polskiego samorządowca, i tak ma zapewniony dożywotni stołek w Rzeszowie bez względu na przynależność partyjną. Równie dobrze mógłby złosić akces do Młodzieży Wszechpolskiej i dalej zgarnąłby głosy od prawa do lewa :)
Natomiast SLD zanotowało poważną wpadkę wizerunkową w oczach swojego elektoratu, w którym dominują osoby starsze i konserwatywne, wepchnięte takimi decyzjami góry w objęcia umiarkowanej prawicy. Zaś ukłony w stronę kanapowych wyborców są jedynie walką o maleńki elektorat, który i tak gardzi SLD jako nieznośnym reliktem przeszłości. Strzał w kolano!
Spoko, PiSdziectwo chętnie go przytuli. Jak i ogórka.