No kto by się tego spodziewał… Ultrakonserwatywny, fundamentalistyczny think tank, jak głosi wieść, okazał się siedliskiem rozpusty, przemocy i wszelakiego zgorszenia. Tak bardzo chcieli nas nawracać, uczyć, jak mamy żyć, budować nam tu katoszariat… I wyszło, jak zawsze. Ktoś mógłby powiedzieć: „co się stało z tymi naszymi konserwatywnymi elitami… przecież kiedyś to by było nie do pomyślenia”. Otóż nic się nie stało. Owe elity zawsze były takie same. Jedynie teraz – w epoce Internetu i nowoczesnych mediów – po prostu trudniej jest im ukrywać swoją obłudę.

Fundacja „Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris”– o której tu mowa – od jakichś siedmiu lat stanowi istotny element naszego krajobrazu politycznego. Lobbują za ograniczaniem praw kobiet, systemową dyskryminacją osób LGBT+ i ogólnie za wprowadzeniem norm katolickiego fundamentalizmu do polskiego systemu prawnego – wrzucając do debaty nawet takie pomysły jak zakaz rozwodów. Ściśle współpracują z rządem Prawa i Sprawiedliwości, a także z Konfederacją. Nie chcę już nawet wspominać, że źródła finansowania rzeczonej instytutu są – powiedzmy – kontrowersyjne, a ich sposób ich działania wewnątrz struktur publicznych (np. na uniwersytetach) nie licuje z powagą oficjalnych, legalnych instytucji.

Jednak mimo swego – ewidentnie – szurskiego charakteru, Ordo Iuris stara się uchodzić za normalną, renomowaną fundację racjonalnych konserwatystów. Używają mądrych prawniczych słów, szczycą się swoimi tytułami naukowymi, stroją się w szykowne garniturki, choć zdecydowanie bardziej adekwatne byłyby dla nich habity, sutanny, ewentualnie kaftany bezpieczeństwa…

Rzec można, że Ordo Iuris to FOR Leszka Balcerowicza wśród think tanków prawniczych (tak samo jak FOR Leszka Balcerowicza to Ordo Iuris wśród think tanków ekonomicznych).

No i w takiej niby poważnej fundacji następuje nagły rozłam. Kilku członków znienacka rozstaje się z OI i tworzy własny, ultrakonserwatywny instytut – think tank „Logos”. Powodem rozłamu okazuje się rzekomy romans dwóch znanych działaczy – Tymoteusza Zycha i Karoliny Pawłowskiej. Co ciekawe, pan Tymoteusz był świadkiem na ślubie pani Karoliny oraz przyjacielem jej męża. Plotkę niejako potwierdziła sama pani Karolina (zresztą matka dwóch synów).

Natomiast pan Tymoteusz, w rozmowie z Onetem, stwierdził, że: „Nie jest zresztą żadną tajemnicą, że wiele osób ze środowiska Instytutu Ordo Iuris rozwiodło się lub rozwodzi. Takie sprawy nigdy nie były do tej pory przyczyną negatywnych reakcji ze strony władz organizacji ani tym bardziej zakończenia współpracy z kimkolwiek”.

Warto tu również nadmienić, że to właśnie pan Tymoteusz wielokrotnie lobbował za prawnym zakazem rozwodów… Jeszcze więcej pikanterii dodaje tu śledztwo prawicowego portalu „salon24”, wedle którego we wrześniu w siedzibie fundacji Ordo Iuris miało dojść do bójki między panem Tymoteuszem a mężem pani Karoliny. Sprawa jest podobno rozwojowa.

Internauci nie pozostawili na prawicowych hipokrytach suchej nitki. Natychmiast pojawił się cały wysyp memów i żartów, zaś na oficjalnych mediach społecznościowych działaczy Ordo Iuris użytkownicy publikowali swoje mocno krytyczne głosy i wytykali im skrajną obłudę.

Reakcja internautów wydaje się zupełnie zrozumiała, jednak pojawiły się również takie głosy, które wzbudzają we mnie złość i obrzydzenie.

Jednym z nich jest opinia konserwatywno-liberalnego komentatora, sympatyka PO, często goszczącego w neoliberalnych mediach prawnika, Wojciech Sadurskiego:

Takich głosów po prawej stronie komentariatu było całkiem sporo. Jednak sojusz „konserwatywnych liberałów” z konserwatywnymi fundamentalistami to nic nowego w polityce. Zarówno jedni, jak i drudzy dążą do utrzymania status quo i zawsze będzie ich to łączyło w walce przeciw progresywnym, lewicowym nurtom. Tak że prócz piętnowania samych obłudnych klerykałów, warto też nie zapominać o ich sojusznikach.

A miejmy świadomość, że konserwatywne elity nigdy święte nie były, a wręcz przeciwnie! Obecna państwowa komisja ds. pedofilii ujawniła, że statystycznie co trzeci pedofil w Polsce to ksiądz. Wiemy, że w czasach PRL wielu duchownych zostało zaszantażowanych i zwerbowanych jako TW po wykryciu przez służby skandali obyczajowych z udziałem kleru. Na przełomie XIX i XX wieku prasa szeroko informowała o degrengoladzie katolickich elit (chociażby na łamach antysystemowego pisma „Głos”), a czołowi polscy artyści czynili z uciszanych przez prawicę skandali obyczajowych z księżmi w roli głównej istotne wątki i tematy swoich wielkich dzieł (chociażby w Płomieniach Brzozowskiego czy też Klątwie Wyspiańskiego).

I nie jest to problem lokalny katolickiego klerykalizmu, ale globalny.

Przypomnę to tylko, że twórca Kryminalnej historii chrześcijaństwa, dziesięciotomowej, przełomowej rozprawy obnażającej zbrodnie Kościoła katolickiego, Karlheinz Deschner pokazuje wprost największe obrzydliwości, których dopuszczały się przez wieki klerykalne elity na całym świecie. Kościół nie potrafił wytoczyć przeciwko owemu badaczowi żadnej sensownej kontrargumentacji.

Dlatego skandal w Ordo Iuris nie stanowi żadnego wyjątku. To reguła funkcjonowania tego typu fundamentalistycznych, religijnych struktur. Konserwatyzm i klerykalizm – wciskane nam na siłę – są jedynie batem na społeczeństwo, machiną do dyscyplinowania klas nieuprzywilejowanych. Gdy elity narzucają nam kuriozalne nakazy moralne, same prywatnie czują się z owych nakazów zwolnione. Tak działa hegemonia.

Warto więc wyśmiewając hipokryzję klerykałów i fundamentalistów, zwracać również uwagę na ich sojuszników, który grają dokładnie w tej samej, prawicowej drużynie.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Jak globalizacja i neoliberalizm zabijają demokrację

Sykofant to zawodowy donosiciel w starożytnych Atenach. Często hipokryta i kłamca. Termin …