Do tej pory wszelkie raporty i dokumenty opisujące zmiany klimatu i zagrożenia dla gatunku ludzkiego z nich wynikające ograniczały się tylko do dramatycznych diagnoz. Teraz wiemy, co robić, by przeżyć.
Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC), organizacja założona w 1998 roku przez dwie organizacje międzynarodowe: Światową Organizację Meteorologiczną oraz Program Środowiskowy Organizacji Narodów Zjednoczonych nie pozostawia złudzeń: to ludzie są przede wszystkim winni tego, że klimat się zmienia na niekorzyść. Spalanie paliw kopalnych oddziałuje, jak piszą autorzy raportu na 70 proc. (!) lądu wolnego od stałej pokrywy śnieżnej. To, że trzeba powstrzymać emisje gazów cieplarnianych, to jasne i nie jest to wniosek nowy. Nowa jest propozycja, by zmienić zarządzanie gruntami na świecie. To z kolei pozwoli na zmiany w sektorze rolniczym, który jest gałęzią najbardziej obciążającą środowisko. Czasu jest niewiele – do 2050 roku. Ale za to rolnictwo może stać się jednym z czynników rozwiązania problemu klimatycznego.
Wojny o wodę, prorokowane przez niektórych uczonych, mogą przebiegać na zmianę z wojnami o żywność, gdy całe połacie planety będą dotknięte głodem.
Zmiana podejścia do zarządzania ziemią polegać ma, jak mówi prof. Bogdan H. Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu w wypowiedzi dla Pulsu Biznesu na ograniczeniu ubóstwa i zrównoważonej gospodarce gruntami. Oznacza to, że bez współdziałania globalnych firm i organizacji z lokalnymi społecznościami nic z tego nie będzie. Konieczne jest także ograniczenie marnotrawienia żywności (Polska zajmuje w tej niechlubnej konkurencji wysokie, piąte miejsce w Europie – każdy za nas marnuje rocznie 250 kg żywności) oraz zmiany naszej diety, szczególnie w kierunku ograniczenia spożycia mięsa. Marnotrawiona żywność, obok przemysłowej hodowli zwierząt, jest również źródłem emisji gazów cieplarnianych.
Dobrze się stało, że światowa organizacja zwraca uwagę na „zrównoważoną gospodarkę gruntami” i ograniczenie ubóstwa, co jest jasnym wezwaniem do ograniczenia bezkarności wielkich korporacji produkujących żywność na poziomie przemysłowym. Ich działania powodują właśnie biedę lokalnych mieszkańców, zatrucie środowiska i demolują struktury społeczne.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Takie to odkrywcze, że trzeba aż było powołać międzynarodowe zespoły naukowców wysokiej klasy, by to odkryć. Chwała im (że odkryli to co najmniej 50 lat za późno)!
Ale nawet międzynarodowe zespoły naukowców wysokiej klasy krążą wokół tematu i nie dotykają istoty problemu. Nie uda się cofnąć ludzi o 100 czy nawet 200 lat w sferze odżywiania czy sposobu życia. Zresztą człowiek, jak i wszystkie zwierzęta, już samym swoim istnieniem powoduje szkody w swoim środowisku. Jednak dopóki liczba osobników nie przekroczy pewnej granicy, to przyroda potrafi się zregenerować. My już tę liczbę dawno przekroczyliśmy. Ale nikt nie powie, że najlepszym środkiem walki o klimat są prezerwatywy czy inne środki zapobiegania nieograniczonemu przyrostowi.
Inna sprawa to liczba psów i kotów w gospodarstwach domowych, które poprzez swoją dietę powodują takie same spustoszenia w ekosystemie jak ludzie. Ale kto by się odważył zażądać ograniczenia ich liczby?
Kolego Lu-bracie, mądre ludzie drogą dedukcji wiedzieli o tym dawno. A naukowcy wysokiej klasy chodzili wokół tego dlatego, że chodzą na pasku kapitału.