Ustępstwa ze strony związków zawodowych, okrągłe obietnice po stronie rządowej i kolejny blamaż „Solidarności” – tak można podsumować drugi dzień negocjacji ostatniej szansy w sprawie nauczycieli i ich zaplanowanego na 8 kwietnia strajku. Dalszy ciąg jutro.
Wicepremier Beata Szydło oraz minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, komentując przebieg negocjacji, nie miały wiele konkretów do przekazania. Rafalska mówiła o „interesujących propozycjach rządu” i o tym, że rozmowy posuwają się do przodu. W rzeczywistości jednak rząd poczynił dziś tylko jedno nowe ustępstwo: zadeklarował, że przekaże na wynagrodzenia dla nauczycieli sumę, która miała trafić do części z nich jako dodatek za wyróżniającą pracę. To jednak nie mogło usatysfakcjonować ZNP i Forum Związków Zawodowych, które prowadzą spór zbiorowy w blisko 80 proc. szkół. Poza tym propozycje strony rządowej nie zmieniły się od wczoraj.
Przypomnijmy, że chodzi o przyspieszenie wypłacenia symbolicznej, pięcioprocentowej podwyżki dla nauczycieli ze stycznia 2020 r. na wrzesień tego roku, ponowne skrócenie czasu awansu zawodowego nauczycieli, jednorazowy dodatek dla pedagogów zaczynających pracę, zmiany w systemie oceny pracy nauczycieli oraz ustalenie, że w całym kraju dodatek za sprawowanie funkcji wychowawcy klasy wyniesie kilkaset złotych. Do tego pierwsza z obietnic pozostaje o tyle niejasna, że nie wiadomo, skąd w budżecie na bieżący rok wzięłyby się niezbędne fundusze. Druga natomiast to wycofanie się ze zmian wprowadzonych przez Annę Zalewską.
Związkowcy okazali jednak dobrą wolę: zadeklarowali, że mogą odstąpić od żądania natychmiastowej podwyżki w wysokości 1000 zł dla wszystkich pedagogów, poprzestając na kwotach rzędu 720-990 zł w zależności od stopnia awansu zawodowego (30 proc. kwot bazowych). Zasugerowali równocześnie uwolnienie dodatku stażowego ponad limit ustawowy 20 proc.
To jednak dla rządu najwyraźniej nadal zbyt wiele – wtorkowe rozmowy nie zakończyły się podpisaniem porozumienia. Padła natomiast niepokojąca sugestia, że z rządem jest gotowa się dogadać „Solidarność”, uznając – wbrew nastrojom panującym w szkołach – cztery rządowe obietnice za wystarczającą zmianę na lepsze. To scenariusz, którego i ZNP, i sami nauczyciele od dawna się obawiali.
Na to jednak ze strony związkowców zgody nie ma. Są zdecydowani protestować w najbardziej newralgicznym okresie roku szkolnego. W środowisku panuje poczucie, że i tak zbyt długo godzono się na niskie płace i niemal zerowy prestiż tego odpowiedzialnego zawodu. Szansą na zmianę strajkowych planów byłoby tylko znaczące ustępstwo ze strony rządu.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Hmmm, może to głupio zabrzmi, ale obie panie ministrzyce ukończyły podobno studia. To czemu nie chcą zrozumieć znaczenia wykształcenia i sposobu jego osiągania? A co to były za studia?
A może to głupio zabrzmi, ale panie o których wspominasz pełnią dziś określone funkcje i w związku z tym są po drugiej stronie stołu w stosunku do nauczycieli?
A każdemu płatnikowi zależy aby zadanie za jakie płaci zrealizowano przy jak najmniejszych nakładach.
I od tego tam są!
Czegoś nadal nie rozumiesz?
Wykształcenie – nie ma tu nic do rzeczy.
trolą związków zawodowych jest dbałość o interesy członków. Rolą Ministrów rządu, który pokrywa w lwiej części koszty oświaty – jest zrealizować zadanie przy minimalnych kosztach.
Pani redaktor zapomniała o jednym – propozycji aby obniżyć nauczycielom podatki poprzez ustanowienie dla nich 50 czy 60% kosztu uzyskania przychodu.
To również prowadziłoby do pozostawienia w nauczycielskich portfelach dwóch-trzech stówek miesięcznie.
Kolego Skorpsionie, moja nie rozumieć, jak ich nie rozumieć, że państwo jest powołane po to, by dbać o dobro obywateli, a nie bandy rządzącej. A trzecim po żarciu i spaniu dobrem obywateli jest oświata. (wiem, wiem. Kolega zaraz napiszesz,m że głupimi łatwiej rzadzić, ale ja piszę o ideach państwa, a nie ideach bandy rządzącej)