Trwa spektakl pt. „Prezes Kaczyński przyjacielem wszystkich zwierząt”. Przywódca PiS doznał dickensowskiej przemiany. Ponurego demiurga, wydającego okrutne rozkazy z żoliborskiej willi zastąpił dobrotliwy dziadziuś, co przy stole w kuchni, głaszcząc kotka, z przejęciem w głosie i troskliwie uniesioną brwią opowiada swym wnuczętom, że ten, kto krzywdzi zwierzaki, ten z przyzwoitością nie ma nic wspólnego. Jarosław Kaczyński to dziś twarz empatii i nadzieja na ukrócenie okrucieństwa zadawanego futrzastym maluszkom. Przekaz jest odpowiednio targetowany. To już nie tylko ckliwe migawki w TVP. Prezes przemawia do dzieci i młodzieży. „Każdy dobry człowiek powinien poprzeć tę ustawę. Ja ją popieram z całego serca” – opowiada na TikToku, zapraszając do zabawy premiera Morawieckiego. Wkrótce szef rządu również pokazuje swą dobroć. „Zakaz hodowli zwierząt na futra to kwestia naszej wrażliwości, to zwykła ludzka przyzwoitość” – powiada
Skoro już nie mamy wątpliwości, że kto jest w tej opowieści „tym dobrym”, kto niesie ulgę i przywraca godność już nie tylko rodzinom i staruszkom, ale też wszystkim istotom żywym, to pora przedstawić czarny charakter tej opowieści.
Nie, nie. Bosak z Winnickim nie występują tu w roli głównych antagonistów. Tym biednym przydupasom biznesu futrzarskiego, recytującym grzecznie co im tam zasuflowano, brakuje nie tylko talentu w prowadzeniu porządnego, a więc nieoczywistego lobbingu politycznego, ale też drylu aktorskiego i zwykłej ludzkiej godności. Bo sprzedać również trzeba się umieć.
Prawdziwemu wrogowi prezes i spółka już dawno wypowiedzieli wojnę. Oni stoją po stronie prawdziwych wartości, które „muszą być bronione, które są podstawowe dla utrzymania naszej cywilizacji” – to słowa Kaczyńskiego z najnowszego wywiadu dla tygodnika „Sieci”. Mamy tam jasno postawioną dychotomię, a także przestrogę. Irlandia, kraj jeszcze niedawno tak pięknie katolicki, że przy nim Polska „wyglądała na państwo z szalejącą bezbożnością”, dziś „jest pustynią katolicką z szalejącą ideologią LGBT”.
Kaczyński mówi o „szaleństwie” , „całkowitym odejściu od normy” i „całkowitym rozkładzie samego fundamentu społecznego, następstwa pokoleń”. Siebie stawia jako gwaranta zachowania spokoju i porządku, a także zdecydowanej reakcji wobec zagrożeń.
„Jest to bowiem cywilizacja, jak to mówił mój śp. brat Lech Kaczyński, najbardziej życzliwa człowiekowi w dziejach świata. Z tym nurtem, który dzisiaj tak atakuje, walczyć trzeba – choć rozumnie. Rozumnie nie znaczy, że nie walczyć albo walczyć z jakąś niebywałą łagodnością czy bez gotowości użycia wszystkich środków, którymi dysponuje państwo w obronie prawa” – zapowiada prezes.
Co ma jedno z drugim wspólnego? Przecież można być homofobem i kochać zwierzęta. Kluczowe w tej sprawie jest przechwycenie silnej emocji społecznej, jaką jest empatia wobec zwierząt, na swoją stronę i instrumentalne użycie jej do umocnienia uniwersalnego charakteru własnych wartości. Dobry człowiek to człowiek rodzinny, ceniący sobie umiar, szanujący tradycję. A teraz dowiadujemy się, że wbrew temu, co mówi lewica, jest on również pełny szacunku do innych istot żywych. W przeciwieństwie do „cywilizacji śmierci”, która chwali się weganizmem, a jednocześnie popiera uśmiercanie życia nienarodzonego i eutanazję starców.
Kaczyńskiemu nie chodzi o zwierzęta. Czułość i troska to tylko zasłona. Celem jest poniżenie ludzi. Pozbawienie ich nadziei, że kiedykolwiek będą mogli liczyć na równe traktowanie. Zobaczcie – nawet zwierzęta mogli liczyć na moją łaskę, wy zaś nigdy.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …