Wojska rewolucyjnej organizacji YPG, będącej główną siłą militarną syryjskich Kurdów, opanowały dziś Ain Issa na północy kraju, powiększając tym samym kontrolowane przez siebie terytorium. Od głównej siedziby dżihadystów, miasta Rakka, dzieli ich zaledwie 50 km.
Bojownicy YPG osiągają kolejne sukcesy. 16 czerwca pod ich naporem poddało się miasto Tel Abyad, zwane „bramą kalifatu” ze względu na strategiczne położenie. Miejscowość była jednym z głównym punktów przemytu broni i ropy naftowej. Wypędzenie z niej dżihadystów oznaczało połączenie prowincji z obszarem Kobane, kontrolowanym przez Kurdów od stycznia br., jak również otwarcie drogi na Rakkę. Teraz Kurdowie zrobili kolejny krok. Baza wojskowa „Liwa 93” w Ain Issa znajdowała się rękach Państwa Islamskiego (Daisz) od 2014 roku, kiedy porzuciły ją wojska syryjskiego prezydenta Baszara el Assada.
YPG prowadzi akcje ofensywne przy wsparciu amerykańskiego lotnictwa oraz syryjskich grup rebelianckich. Waszyngton koncentruje obecnie swoje wysiłki na wspieraniu opozycyjnych wobec Państwa Islamskiego sił w Syrii, gdyż islamiści kontrolują tam znacznie większe terytorium, niż w sąsiednim Iraku, gdzie ciężar prowadzenia wojny biorą na siebie oddziały irackie oraz wspierane przez Iran szyickie milicje.
Kurdowie, którzy jeszcze osiem miesięcy temu znajdowali się w głębokiej defensywnie w Kobane, w spektakularny sposób osiągnęli przewagę bojową nad przeciwnikiem w północnej i zachodniej Syrii. Od początku roku systematycznie wypierają Daisz z kolejnych prowincji.
Na sukcesy YPG z niepokojem patrzą władze tureckie. Ankara obawia wzmocnienia tendencji separatystycznych po swojej stronie granicy w przypadku utworzenia w Rojave (syryjski Kurdystan) autonomicznego regionu. Dlatego też tureckie media w ostatnich dniach wielokrotnie informowały o przypadkach czystek etnicznych prowadzonych przez YPG wobec ludności arabskiej i turkmeńskiej. Kurdowie przyznali, co prawa, że pojedyncze przypadki samosądów miały miejsce, jednak nie można mówić o metodycznych łamaniach praw człowieka.
YPG jest formacją zbrojną utworzoną w 2011 roku przez kurdyjską Partię Demokratycznej Jedności. Celem tej grupy jest nie tylko walka z Daisz i wojskami Assada, lecz również bój o szeroko rozumianą równość społeczną. U ideologicznych podstaw YPG leżą wartości lewicowe, głównie anarchosyndykalistyczne, choć od pewnego czasu w ramach organizacji działa również międzynarodowa brygada komunistyczna. W działaniach wojennych znaczącą rolę odgrywa także kobieca frakcja YPJ, której członkinie brały udział m.in. w walkach o Kobane.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
Dobrze, że piszecie o Rojavie, lecz warto by było poświęcić więcej miejsca charakterystyce przemian społecznych tam zachodzących. Już nie mówiąc o bardziej namacalnym wsparciu tamtejszego ruchu kurdyjskiego.
Pozdrawiam.
Bardzo się cieszę, że temat Rojavy przebija się w polskich mediach. Po kilku latach, Rojava — już od dawna istniejąca i właśnie odbudowująca się po zniszczeniach wojennych — doczekała się wzmianki „w przypadku utworzenia w Rojave (syryjski Kurdystan) autonomicznego regionu.” — to jest news z 2012 roku…
Ale NAPRAWDĘ cieszę się. Bo Rojava potrzebuje naszej uwagi, naszej pomocy. A my potryebujemy Rojavy. Jest ona w tej chwili jedynym w Eurazji (w Ameryce mają Neozapatystów) funkcjonującym lewicowym projektem politycznym, odrzucającym zarówno etatyzm, jak kapitalizm. Jest świecką, demokratyczną, oddolną konfederacją społeczności lokalnych (wcale nie tylko kurdyjskich), opartą na feminizmie, demokracji bezpośredniej, gospodarce społecznej i ekologii.
To jest spoleczeństwo w trakcie (od)budowy, które nie tylko stworzyło obszar pokoju w Syrii, ale przyjmuje tam repatriantów, zmniejszając liczbę uchodźców, napierających na Europę. Jednocześnie Rojava testuje w praktyce to wszystko, o czym europejska lewica, zwłaszcza anarchizująca, dyskutuje w teorii. Samorządne struktury oddolne, interakcja z nieprzyjaznym otoczeniem, wewnętrzne przemiany obyczajowe — zwłaszcza sytuacja kobiet.
Dlatego uważam, że Rojava zasługuje na bardzo wnikliwą obserwację, a przede wszystkim na naszą pomoc i solidarność. Nie tylko jako siła militarna, ale przede wszystkim, jako rodzący się polityczny przykład dla Europy i Bliskiego Wschodu.
Zapraszam do lektury na temat Rojavy na stronach https://amargipl.wordpress.com i https://freelab2014.wordpress.com