Od 1 stycznia Francuzi mają prawo do nieodbierania telefonów i nieodpisywania na maile, które przełożeni przysyłają im po godzinach pracy. Uznano, że zmuszanie ludzi do bycia w ciągłym kontakcie z pracodawcą to nic innego jak bezpłatne nadgodziny.
Tydzień pracy wynosi nad Sekwaną 35 godzin. A od tego roku w wyjątkowych sytuacjach może być przedłużony wskutek porozumień zakładowych. Firmy, w których pracownicy zgodzą na jego wydłużenie, będą mogły pracować nawet 46 godz. tygodniowo, ale jedynie przez kwartał w ciągu roku.
Teraz rząd poprzez nowelizację ustawy zadbał o niezawracanie głowy pracownikom biurowym w domu. Nowy zapis we francuskim prawie pracy dotyczy niestety jedynie firm zatrudniających powyżej 50 pracowników i stanowi, iż pracownik nie jest zobowiązany do czytania, ani tym bardziej odpowiadania na służbowe wiadomości, jeżeli otrzymał je poza godzinami pracy.
Od teraz, nawet jeżeli pracownik przeczyta wiadomość ze służbowym poleceniem, to nie ma obowiązku go wykonać. Bez żadnych konsekwencji może zatem zignorować prośbę lub polecenie szefa o przesłanie pilnych danych lub super ważnego raportu i nie poniesie w związku z tym żadnej kary.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Chwila moment! A czy było przedtem takie prawo, które nakładało na pracownika OBOWIĄZEK czytania lub odpowiadania na służbowe wiadomości poza godzinami pracy?
Nie wydaje mi się. A skoro nie było takiego prawa, to znaczy że nie ma obowiązku i już. Każdy obowiązek musi być jasno ustanowiony prawem albo umową. Wprowadzanie jakiegoś osobnego prawa, które mówi, że pracownik nie ma obowiązku odpowiadania na takie maile, jest jakimś absurdem. Czy teraz zaczną uchwalać kolejne prawa mówiące, czego obywatel NIE MA OBOWIĄZKU robić? Np. nie ma obowiązku oddawania swoich pieniędzy każdemu, kto go poprosi, albo nie ma obowiązku wyprowadzania psa sąsiada?
Trochę logiki i zdrowego rozsądku…