Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie wydała decyzję, aby odstrzelić 3,6 tys. zwierząt na Podkarpaciu. Ekolodzy łapią się za głowy.
Pracownicy Lasów Państwowych podkreślają, że bobry namnożyły się na nieprzewidzianą skalę i czynią szkody w lokalnych gospodarstwach rolnych. Mieszkają w rowach melioracyjnych, naruszają wały. Mieszkańcy chcą, żeby leśnicy coś z tym zrobili.
Samorządowcy z powiatu mieleckiego chcą zachęcać koła łowieckie do współpracy, Lasy Państwowe wymyśliły np. wsparcie finansowe dla myśliwych, którzy będą polować na bobry – myśliwi ogólnie nie radzą sobie z nimi, bo bobry są aktywne nocą, prócz tego odstrzał wymaga często porozumienia z właścicielami zbiorników, które bobry zasiedlają. Na razie i tak strzelać nie wolno – trwa okres ochronny. Odstrzał będzie możliwy w okresie 1 października – 28 lutego. Na Podkarpaciu żyje 13 tysięcy bobrów (tyle policzono na terenach Lasów Państwowych, rzeczywista liczba z pewnością jest większa).
Niemniej RDOŚ w Rzeszowie chce w ciągu 3 lat odstrzelić 3,6 tys. bobrów.
Ekolodzy alarmują, że odstrzał bobrów może okazać się po prostu nieopłacalny – szkody, które wyrządzają rolnikom będą kosztować mniej niż to, gdy bobrów w środowisku zabraknie.
– Leśnicy wydali setki milionów złotych na budowanie i utrzymanie obiektów małej retencji w lasach. Bobry budują małą retencję za darmo – mówi Radosław Ślusarczyk ze Stowarzyszenia Pracownia Na Rzecz Wszystkich Istot.
– Rozbiórka tam bobrowych będzie wpływać na gospodarkę wodną. Usunięcie tam przyspieszy spływ wód i zmniejszy zdolności retencyjne. Rozbiórka tam może spowodować w ciekach wodnych, do których spłynie woda z rozlewisk, gwałtowny wzrost azotu, fosforu i uwalnianie się metanu powstającego w rozlewiskach – dodaje dr Andrzej Czech, autor książki „Bóbr – budowniczy i inżynier”. Uważa też, że normy odstrzałów ustalone przez RDOŚ są bardzo niejasne.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Zacznijmy pisać otwarcie, o co chodzi. Na Podkarpaciu do nabycia w ciągu trzech lat trzy tysiące sześćset skórek bobrowych. Zachęcamy myśliwych do współpracy. Za odstrzelonego bobra dostaną z funduszu ochrony środowiska, a skórki przejmie wskazane charytatywne przedsiębiorstwo.
Podobnie, jak w Puszczy Białowieskiej, wszyscy liczą drzewa, niszczone przez korniki, ale jakoś brakuje wyliczenia, kto i za ile wygrał przetarg na wycinkę i jaka jest handlowa wartość okrąglaków. pewno wliczono w koszty uprzątnięcia kory z kornikami, a może nawet i w utylizację.
Warto zachęcić specjalistów do sporządzenia raportu zysku tych ekologicznych bynajmniej poczynań. Tu chodzi o dużą kasę. Nikodem Dyzma nie na darmo zaczynał karierę na załatwieniu dostawy surowca do tartaku, jeszcze za sanacji. A tu mamy czystą sanację przyrody i czyszczenie państwowej kasy. Bravissimo!
.O komercyjnej stronie interesu rozpisuje się konkurencja. Nasz Dziennik podaje, że na Białorusi skórki bobra chodzą po $20-25, ale restauracje juz badają opłacalność serwowania potraw z bobra.. Niemcy z kolei szyją futra z bobra. I tak ekologia czyni cuda.
Należy rozpocząć protest przeciw faszystowskim posunięciom niektórych urzędników obecnego państwa. Trzeba bronić bobry, a jak trzeba to przywiązać się do drzew przeciw w obronie boberków
„Leśnicy wydali setki milionów złotych na budowanie i utrzymanie obiektów małej retencji w lasach. Bobry budują małą retencję za darmo…”
No i doskonale. Leśne bobry dostaną medale, a wszystkie pozostałe, które się szwendają po polach, groblach, czy wszystkich miejscach, gdzie są szkodnikami, należy przerobić na karmę dla zwierząt futerkowych.
Niechaj zatem ekolodzy złapią się za portfele i solidarnie pokryją straty w urządzeniach i budowlach przeciwpowodziowych oraz uprawach, które tak kochane przez nich zwierzątka bezceremonialnie podtapiają.
I słusznie, ekologów popędzić, kraj zaorać, zalać betonem i będzie wreszcie porządek. A czego nie będzie?
Bobry tylko naprawiają to, co zepsuli ludzie. W Polsce przez lata zamiast melioracji prowadzono odwodnienie. Już wkrótce zabraknie wody w zbiornikach retencyjnych, a Wielkopolska od lat stepowieje. I to są straty, za które wszyscy zapłacimy.