Wczorajsze protesty uliczne francuskich funkcjonariuszy publicznych, czyli nauczycieli, lekarzy i pielęgniarek, urzędników, zgromadziły ponad 500 tys. uczestników w 130 miejscowościach. Ok. 30 proc. wzięło udział w całodziennym strajku ostrzegawczym. Jednak rząd nie ma zamiaru ustąpić.
Wczoraj podano, że demonstrowało 400 tys. osób, lecz ta liczba dotyczyła jedynie 70 miejscowości. Związki zawodowe, które kilka dni temu zjednoczyły się przeciw neoliberalnej polityce prezydenta Emmanuela Macrona ogłosiły sukces protestu, jednak wcześniejsze różnice między nimi wpłynęły na rezygnację z manifestowania wielu ludzi. Również zasięg strajku był z tego powodu dość ograniczony. Związki zawodowe były „zjednoczone”, ale każdy manifestował oddzielnie.
Francuscy funkcjonariusze wyszli na ulice, by powstrzymać „atak Macrona”, tj. zespół „reform”, który osłabi sektor państwowy. Od wielu lat siła nabywcza ich pensji spada, a rząd zapowiedział całkowite zamrożenie płac i zwolnienie 120 tys. pracowników do końca kadencji prezydenta. Według protestujących, doprowadzi to do znacznego ograniczenia poziomu usług publicznych, edukacji i ochrony zdrowia, szczególnie na prowincji.
Według rządu „związki zawodowe nie osiągnęły pożądanej mobilizacji pracowników”, zapowiedziano jednak rozmowy z nimi. Administracja Macrona obawia się teraz manifestacji licealistów i studentów, którzy na ogół nie dołączyli do wczorajszych protestów, ale szykują własne, w związku z reformą szkolnictwa wyższego, szczególnie pomysłem kierowania licealistów na określone kierunki studiów. Stowarzyszenia licealistów i studentów zapowiedziały demonstracje, które – tradycyjnie – mogą być gwałtowne.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Wasza strona glowna lata w gore i w dol. Ciezko sie to czyta, ciezko kliknac w cokolwiek.
Trzeba było myśleć w trakcie wyborów. Dziś wybrany głosami tych protestujących medialny produkt – Maccaron zrobi z nimi porządek zgodnie z życzeniem neoliberalnej kasty posiadaczy.
I zamiast polskiego hydraulika nad Sekwaną będziemy mieli francuskiego nad Wisłą.