Główny Urząd Statystyczny obwieścił, że w 2018 r. odnotowano znaczny wzrost skrajnego ubóstwa w stosunku do danych z 2017 r. – z 4,3 proc. do 5,4 proc. Oznacza to, że w skali roku nastąpił wzrost ubóstwa skrajnego o ponad 25 proc.!
W porównaniu z 2017 r. wyraźnie zwiększył się odsetek osób wydających na swoje utrzymanie mniej niż zakłada minimum egzystencji wśród gospodarstw domowych utrzymujących się głównie z niezarobkowych źródeł utrzymania innych niż emerytury i renty (z 10,4% do 14,1%). Z 3,3% do 4,7% zwiększył się zasięg ubóstwa skrajnego wśród gospodarstw utrzymujących się głównie z pracy najemnej. Wzrosło też ubóstwo wśród rolników, rencistów i gospodarstw z osobami z niepełnosprawnościami. W 2018 r. odnotowano także wzrost odsetka osób ubogich wśród gospodarstw domowych z dziećmi do lat 18. Najbardziej, z 7,6% do 9,7% wzrosła stopa ubóstwa w przypadku gospodarstw wielodzietnych (z co najmniej 3 dzieci). Duży był też wzrost biedy wśród gospodarstw z 1 dzieckiem – z 3,8% do 5,5%. W konsekwencji zasięg ubóstwa dzieci i młodzieży poniżej 18 roku życia zwiększył się z 4,7% w 2017 r. do 6% w 2018 r.
Niekorzystne zmiany dotyczyły też mieszkańców wsi – tam stopa ubóstwa skrajnego zwiększyła się z 7,3% do 9,4%. Okazało się zatem, że bieda znacznie wzrosła między innymi w tych grupach, które były adresatem rządowych świadczeń pieniężnych.
Warto odnotować, że wzrosła też skala ubóstwa ustawowego z 10,7% do 10,9%, czyli zmniejszyła się liczba osób uprawnionych do korzystania z pomocy społecznej. Wreszcie istotnie wzrosła skala ubóstwa relatywnego – z 13,4% do 14,2%, co oznacza zwiększenie nierówności społecznych, ponieważ ubóstwo relatywne jest definiowane jako odsetek osób w gospodarstwach domowych, w których poziom wydatków był niższy niż 50% średnich miesięcznych wydatków. Krótko mówiąc, coraz więcej osób odstaje od średniej krajowej.
Skąd te fatalne wskaźniki? Okazuje się, że polityka społeczna PiS-u jest nieskuteczna, krótkowzroczna, nieprzemyślana. Nie rozwiązuje żadnych problemów społecznych, a opiera się na populistycznych transferach pieniężnych dokonywanych głównie pod wybory. Jednocześnie lekceważy ona mnóstwo wymiarów życia społecznego, nie dba o wysokie standardy usług publicznych, nie dąży do podniesienia jakości życia.
PiS lekceważy większość kluczowych wyzwań związanych z opieką senioralną, służbą zdrowia, transportem, budownictwem, edukacją, ekologią, uznając, że są to zbyt skomplikowane sprawy, na których trudno zdobyć szybko poparcie społeczne. Stąd całkowita klapa polityki mieszkaniowej, pogarszająca się jakość służby zdrowia, pogłębiające się wykluczenie transportowe znacznej części kraju, coraz gorsza jakość powietrza i niszczenie środowiska naturalnego, destrukcja szkolnictwa i kultury, lekceważenie osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów, brak opieki senioralnej, lekceważenie opieki przedszkolnej i żłobkowej, chaos w systemie emerytalnym, brak polityki rynku pracy i umacnianie niestandardowych form zatrudnienia.
Dane GUS powinny być jasnym sygnałem dla całej opozycji – zamiast bezmyślnie powtarzać, że trzeba zachować kierunek PiS-owskiej polityki społecznej, najwyższy czas przedstawić całościową alternatywę opartą na innych fundamentach niż te, które przyjęła partia rządząca. Tylko czy opozycja to potrafi?
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
Najlepiej ludziom żyło się za czasów Wielkiego Stalina. Przy zarobkach 1300 zł 1kg dorsza – obecnego SYMBOLU LUKSUSU – płaciło się 2 zł a nie tak jak teraz 40 zł. Więcej argumentów nie potrzeba.
za bieruta symbolem luksusu była kiełbasa i masło, których zresztą permanentnie brakowało. dorsz to była ostateczność, dostępna tylko w wielkich miastach w sklepach zakładowych. i jeszcze kaszanka, salceson i pasztet wyjątkowo podłej jakości.
Chyba dziecinko mówisz o najnaowszych czasach – pierwszej połowie roku 2019. Zapomniałeś dodać jeszcze do tych luksusów jak masło i kiełbasa pietruszki i kartofli. Za Stalina każdy tymi dorszami już rzygał i były one symbolem niższych sfer. A za taką kaszankę która wtedy była to teraz oddałbyś życie. Na rynkach w najdroższych knajpach teraz tego typu dania są chwytem reklamowym i na takie coś mogą sobie pozwolić tylko niemieccy turysci albo nowobogaccy polscy złodzieje.
Normalne. Jeśli się rzuca na rynek kupę szmalu bez potwierdzenia tego w dochodzie narodowym, to rośnie inflacja. I właśnie to zrobił kaczor.
To PKB nie rosło przez ostatnie lata? Chyba rosło. a wzrost inflacji jest spowodowany w pierwszym rzędzie wzrostem cen energii i paliw oraz żywności (dla przykładu głupie warzywo pietruszka zdrożała w ciągu ostatniego roku przeszło 400%). Ziemnior zdrożał ,,jedynie” o 200% na przestrzeni wrzesień 2018-czerwiec 2019. Inne warzywa i owoce również są droższe niż w ub roku średnio o 40%. I przyczyna tego zjawiska jest diametralnie różna od tego co próbujesz udowodnić.
Można nie lubić Jaroo, ale nie ma powodu zmyślać jak Baron Münchhausen.
Kolego Skorpsionie, to benzyna aż tak podrożała?! Widocznie w Wenezueli zadyma, a i muslimiarze ze Syrii już za psie pieniądze ropy nie sprzedają. A może to produkt NARODOWY wzrósł aż tyle (i nie myl z krajowym, bo ten zagarniają imperialiści)? Aż o 400%! No dobra, 40%.
Zaiste, Wolska bogatym krajem jest.
Coś chyba nie teges z tą inflacją:
https://grafik.rp.pl/grafika2/1526583,9.jpg
dla porównania – cel inflacyjny NBP to 2,5% r/r.
No cóż drogi Nikosiu, jeżeli nie rozumiesz wpływu kosztów transportu na ceny w sklepach – to nie moja wina.
A jeżeli cel inflacyjny 2,5%, wydaje się za wysoki – ie moja w tym zasługa.
Poza tym nie pień się dziecko drogie bo kopać przeciwnika – to trzeba umieć, a ty ze tak powiem seryjnie już miast dokopać urażasz się jedynie w duży paluch u nogi. Wyrazy współczucia.
Ale to nie twoja wina – trzeba do tego literaturę zmienić, bo Strajk kiepsko się w dydaktycznej materii sprawdza.
Świadczenia albo nie rosną w ogóle albo dużo wolniej od średniej krajowej (dla firm >9 osób) i stąd wzrasta zasięg ubóstwa, które wcześniej ograniczono głównie 500plusem. Ot, cała tajemnica.
Zresztą mierzenie ubóstwa % przeciętnego dochodu lub wydatków jest skrajnie niemiarodajne ze względu na zróżnicowane koszty życia. Istnieją przecież powiaty, gdzie powiedzmy 2,5k netto to co najmniej lokalna średnia i wystarcza na jakieś utrzymanie, ale również są miasta, w których za tę kwotę po opłaceniu kawalerki i transportu pozostaje… wbić zęby w ścianę. Dlatego lepszym miernikiem ubóstwa/zamożności jest udział wydatków w dochodzie rozporządzalnym. Jednak tutaj zachodzą istotne przetasowania i np. rolnicy pod względem zamożności ustępują tylko przedsiębiorcom, którzy jako jedyni zachowują większy % osiąganego dochodu.