Rozmowy pracowników Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Łodzi z zarządem spółki oraz władzami miasta w sprawie podwyżek nie przyniosły rezultatów. Teraz większość załogi chce strajku.
Pracownicy miejskiego przewoźnika żądają podniesienia płac o 500 zł brutto miesięcznie dla pracowników administracji i o 3 zł za godzinę dla osób zatrudnionych na stanowiskach robotniczych (kierowcy, motorniczowie, torowcy itd.). Rozmowy w tej sprawie z władzami spółki trwają od kilku miesięcy. Bez efektu.
Urzędnicy miejscy dowodzą, że średnie zarobki kierowców i motorniczych MPK Łódź przekraczają 5 tys. zł brutto. Związkowcy odpowiadają, że to kwoty, które zakładają również nadgodziny, pracę w święta i premie. Te zaś nie są dane raz na zawsze – wystarczy choćby choroba, by rzeczywiste wynagrodzenie było dużo niższe.
Od poniedziałku do środy (10-12 lutego) trwało referendum strajkowe, w którym udział wzięło 2241 osób z ogólnej liczby 3 tys. pracowników MPK. Zdecydowana większość głosujących (2210 osób) opowiedziała się za strajkiem. Oznacza to, że (łącznie z tymi, którzy uchylili się od udziału w referendum) strajk poparło ponad 70 proc. pracowników.
Wczoraj między ośmioma związkami reprezentującymi pracowników MPK a władzami spółki odbyło się spotkanie ostatniej szansy. I ono przyniosło żadnego rezultatu.
Jednocześnie w samorządzie miejskim w Łodzi, któremu podlega spółka, daje się wyczuć antypracowniczą szczujnię i retorykę zohydzania związkowców w oczach łodzian, z których wielu korzysta z komunikacji miejskiej.
Szczególnie aktywny na tym forum jest radny Marcin Hencza z rządzącej miastem Koalicji Obywatelskiej. Radny zarzucił organizatorom referendum strajkowego, że ma ono charakter polityczny.
„Dwa dni temu Marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła wybory prezydenckie. Zawsze przed jakimikolwiek wyborami Komisja Międzyzakładowa NSZZ Solidarność MPK Łódź rozpoczyna akcje strajkowe. Czy takie działanie jest zamierzone? Dlaczego związek zawodowy Solidarność, który jest przybudówką dla Prawa i Sprawiedliwości, chce zasiać zamęt i niepokój wśród mieszkańców Łodzi?” – tę wypowiedź radnego Henczy przytoczyła Rada Miejska w Łodzi na swoim profilu na Facebooku. Radny Koalicji Obywatelskiej straszy również łodzian, że spełnienie postulatów związkowców doprowadzi do wzrostu cen biletów w komunikacji publicznej.
Absurd tej wypowiedzi jest oczywisty, bowiem NSZZ Solidarność MPK Łódź jest tylko jednym z ośmiu związków działających w spółce, a strajk popierają wszystkie. Zaś żądania płacowe pracowników były znane od dawna. Ponadto żadne prawo nie nakazuje, by samorząd miał obowiązek finansować komunikację publiczną tylko i wyłącznie z pieniędzy za bilety. Przeciwnie, coraz więcej samorządów wprowadza bezpłatną komunikację, biorąc na siebie jej utrzymanie, widząc w tym wiele korzyści tak dla mieszkańców, jak i samorządu.
Co będzie dalej? Trwają jeszcze mediacje. Ostateczne stanowisko związkowcy ogłoszą 18 lutego. Jeśli do tego czasu nic się nie zmieni, pierwszym ewentualnym strajkiem będzie ostrzegawczy. MPK stanie na dwie godziny.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…