Należy zdekomunizować, co się tylko da. Daty, miejsca, postaci historyczne. Obywatele urodzeni przed 1989 r. też powinny mieć się na baczności, stanowią w końcu relikt minionej epoki.

Niejako w cieniu burzliwej i wciąż trwającej dyskusji na temat projektu ustawy antyaborcyjnej, Sejm przepchnął inną – również restrykcyjną – ustawę o wyeliminowaniu z życia publicznego pozostałości w postaci nazw i dat nawiązujących do tego, co ustawodawcom kojarzy się z komunizmem. Nazwy ulic, placów, mostów oraz wszelkich obiektów użyteczności publicznej mają zostać zmienione w duchu obowiązującej tzw. polityki historycznej i wymazane z pamięci narodowej. Mimo tego, że stanowią one dziedzictwo kulturowe pewnej epoki, której z pamięci zbiorowej wymazać się nie da. W taki oto sposób ma zostać dokonana totalna rozprawa z „systemem totalitarnym”. Nad wprowadzaniem w życie pryncypialnie słusznego nazewnictwa, czuwać ma Instytut Pamięci Narodowej im. dr. Alzheimera. To on z mocy ustawy ma wymusić na samorządach dokonanie stosownych zmian.

Dekomunizacji mają podlegać również daty, co jest zabiegiem wyjątkowo bezsensownym, gdyż w każdym dniu przypada jakaś rocznica, niekoniecznie związana z tropionymi przez śledczych z IPN niesłusznymi wydarzeniami. Weźmy 22 lipca. Wszak to nie tylko rocznica Manifestu Lipcowego. Na przestrzeni dziejów w dniu tym miały miejsce również inne doniosłe wydarzenia. W 1807 r. Napoleon Bonaparte nadał Konstytucję Księstwu Warszawskiemu. Skoro świętujemy rocznicę nieobowiązującej już od lat Konstytucji 3 Maja, to dlaczego nie uczcić przestrzeni innej, nieco mniej przestarzałej konstytucji? Ponadto Napoleon tego dnia wprowadził na ziemiach polskich Kodeks cywilny, który do dziś jest podstawą cywilnego prawodawstwa również w naszym państwie, choć nie wiadomo, jak długo jeszcze. Dla zwolenników patriotycznej i zdrowej narodowo-antyrosyjskiej polityki historycznej znakomitą okazją do świętowania jest rocznica 22 lipca 1018 roku. Wówczas to w bitwie pod Wołyniem Bolesław Chrobry pokonał wielkiego księcia kijowskiego Jarosława. Po tej porażce ów książę otrzymał przydomek Mądry, co jest dowodem na to, że nie tylko Polak jest mądry po szkodzie.

A 7 listopada? W dniu tym w 1575 r. Sejm elekcyjny wybrał na króla Stefana Batorego, zaś w 27 lat później Papież Klemens VIII kanonizował Kazimierza Jagiellończyka. Będziemy dekomunizować tylko tych trzech monarchów czy też cały Poczet Królów Polskich? Natomiast w 1806 r. wybuchło skierowane przeciwko Prusom powstanie wielkopolskie. To patriotyczna data czy nie? Z kolei w 1939 r. gen. Władysław Sikorski został przez prezydenta na uchodźctwie Władysława Raczkiewicza mianowany Naczelnym Wodzem i Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych, co znakomicie plasuje się w panteonie rocznic patriotycznych. Nielichą zagwozdkę może mieć IPN przy okazji rocznicy utworzenia Tymczasowego Rządu Ludowego pod przewodnictwem Ignacego Daszyńskiego. Czy PPS to już komuna, czy jeszcze nie całkiem, skoro PRL była ludowa a rząd Daszyńskiego też?

Dzień 7 listopada to także znacząca data w historii naszego największego sojusznika – Stanów Zjednoczonych. W dniu tym zostało wybranych aż czterech prezydentów USA. Pierwszym z nich był Thomas Woodrow Wilson, którego imieniem uczczono jeden z warszawskich placów. Następnie Franklin Delano Roosevelt wybrany w 1944 r. na czwartą kadencję, Richard Nixon (1972) i wreszcie tak Polsce przyjazny George W. Bush, któremu „zawdzięczamy” udział polskich wojaków w walkach w Iraku i w Afganistanie. Spośród tych czterech prezydentów tylko Wilson zdążył przed wybuchem Rewolucji Październikowej, zaś trzej pozostali byli wybierani w rocznicę największego komunistycznego święta. Wraża robota, czy co? Oj, zabrakło Amerykanom czujnego IPN-u, oj zabrakło. Warto też nadmienić, że 7 listopada 2000 r. Hillary Clinton została wybrana na senatora, co może być jej pierwszym krokiem na drodze do prezydentury.

W uzasadnieniu do projektu ustawy wnioskodawcy – czyli grupa senatorów – piszą, iż „ustawodawca nie może pozwolić na propagowanie symboliki komunistycznej, gdyż byłoby to demoralizujące dla społeczeństwa”. Trzeba by mieć nielichą wyobraźnię, aby ulec demoralizacji na widok tabliczki np. z nazwą ulicy Juliana Marchlewskiego. Nie każdy ma taki tęgi łeb jak mózgowcy z IPN-u. Jednak wśród nas mogą znaleźć się i tacy – i to zapewne o ich dobre psychiczne samopoczucie mają zadbać specjaliści od pamięci. Zdaniem IPN-u demoralizować mogą także daty – czyli skrzyżowanie cyferek z nazwą miesiąca. Faktycznie, niepełnoletnie małolactwo na widok ulicy 22 lipca może dojść do wniosku, że lipiec jest znakomitą porą do odbycia aktu poczęcia i powtórzenia tej czynności w roku następnym, mając na uwadze premię w postaci 500 złotych. Co innego 11 listopada – za zimno aby gzić się w krzakach.

A skoro już jesteśmy przy tej dacie, to warto zauważyć, że ulica 11 listopada była w Warszawie również w czasach tzw. komuny. Można być pewnym, że nazwę taką nadano nie dla uczczenia rocznicy urodzin Fiodora Dostojewskiego ani też z okazji rocznicy bitwy pod Dürenstein, gdzie na początku w 1805 r. toczyły ze sobą boje wojska Francji, Austrii i Niemiec. Ulica 11 listopada jest przykładem na to, że komunistyczne władze były bardziej tolerancyjne wobec historycznej przeszłości. I nie tylko. W Warszawie nie było ulicy czy placu Lenina ani Marksa. Natomiast amerykański prezydent Waszyngton miał nie tylko swoją aleję, ale i rondo. Nie było ulicy Radzieckiej, była natomiast Aleja Stanów Zjednoczonych – jedna z największych arterii komunikacyjnych stolicy. Była ulica Paryska i Belgijska, a nie Moskiewska. Było, co prawda, kino „Moskwa”, lecz zamiast je zdekomunizować – po prostu rozwalono. Kino o niesłusznej nazwie potraktowano tak, jak Stalin potraktował niektóre cerkwie. Jak widać dyktatury opierająca się na ideologicznym zaślepieniu posługują się podobnymi metodami. I podobnie kończą.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Dobra zmiana dla producentów tabliczek z nazwami ulic. Warto przy okazji dokonać kompleksowego odzyskania jedynie słusznej pamięci i zerwać z pogańska tradycją. Co jeszcze w Polsce po milenijnym okresie robią pogańskie nazwy Światowida, Smocza Jama, Łysica z sabatem pierwszych odlotowych na rakietowych miotłach czarownic, nie mówiąc o poganinie Kraku i jego córce Wandzie, pionierce samobójstwa. Po zlikwidowaniu śladów przestępstwa, jakim było wkroczenie Armii Czerwonej bez uprzedniej zgody na ziemie położone na zachód od przedwojennej z 1939 roku polskiej granicy przyjść powinna pora, kto to w takim razie jest prawowitym gospodarzem. I nie ma co chować głowy w piasek, pisząc o polskim Lwowie i Wilnie, a nie widząc, że Breslau, Oppel, Altenstein też czekają na swój czas.
    Wszelkie ahistoryczne myślenie to nie tylko katastrofa moralna, ale również realne zagrożenie myślenia narodowego, o którym tak grzmią krzykacze. Zadziwiające, że przy bierności wyborców, bezmyślnej ordynacji wyborczej do Sejmu, niszowa ideologia zdobyła formalna większość. I co najgorsze, ta droga daje impuls do pączkowania nowej głupoty. Nie tylko ulice. Dziś już pociągi. Nadejdzie pora na imiona. Czyż nie czas na przepiękne słowiańskie, jakie noszą przywódcy dobrej zmiany? Jedna polemiczna uwaga pod adresem autora artykułu. Więcej wiary w młode pokolenie, które udowadnia, ze nawet 11 listopada krzaki mogą wyzwalać instynkt reprodukcji.

    1. Ale ja o Limanowskiego pytam na poważnie. To był działać PPSu! I ja się pytam jak daleko docierają ambicje PISu?

    2. Opcja niemiecka to Tannenberg. Nawet specjalnie tak nazwali bitwę z 1914 roku. Grunwald to pogańsko-litewska i komunistyczna. Przypomnij sobie Stowarzyszenie Grunwald z czasów pierwszej solidarności. kapujesz?

  2. dekomunizacja czuli niszczenie przeszłości to niszczenie zwykłych ludzi pracujących i żyjących w owym czasie, brakuje mi słów na określenie czegoś podobnego , tylko Hitler postępował podobnie choć tylko do Żydów

    1. W czasie okupacji hitlerowskiej Niemcy zgładzili 6 mln obywateli polskich.
      Z tego 3 mln było obywatelami polskimi żydowskiego pochodzenia.
      Pozostałe 3 mln z niewielkimi wyjątkami to Polacy…

      Podczas owej okupacji niszczono pomniki i świadectwa polskości, zmieniono nazwy ulic, zakazano polskiej kultury. Zlikwidowano placówki kulturalne i naukowe, szkolnictwo ponadpodstawowe. Eksterminowano część kadry. Można długo wyliczać.

      A Ty tu piszesz że „tylko w stosunku do Żydów”?

      Gdybyś pisał w jidysz albo hebrajskim można by wybaczyć choć należałoby sprostować. Ale jeżeli językiem polskim posługujesz się jako ojczystym….

    2. @Lej: dodajmy,że akurat 3 miliony obywateli to nie tylko straty demograficzne tytułem II wojny światowej. Dziwnym przypadkiem w obecnej prowadzonej „bezkrwawie” niewidzialnej wojny Polska też straciła już z 3 miliony obywateli. Jedyna różnica taka,że ci obywatele raczej żyją.Ale już gdzieś indziej.

      To co się stało w Europie Wschodniej (nie tylko w Polsce) to przemilczana katastrofa migracyjna. Irlandczyków w czasie zarazy ziemniaczanej uciekł może milion. Pół miliona uchodźców albo milion ostatnio ? To też problem.Pewnie.Ale na to co się dzieje z Europą wschodnią – z Polską czy może taką Bułgarią np…

    3. @ wściekły:

      Te 6 mln obywateli (zaledwie i aż połowa z tego to Polacy w tradycyjnym znaczeniu) to tylko część strat demograficznych WWII. To są szacunki ilości ludzi zabitych przez Niemców. Tymczasem były także straty spowodowane przez Związek Radziecki (zabójstwa i wywózki), Ukraińców, emigrację powrześniową (przez Rumunię) i wraz z Armią Andersa, jeńcy wojenni wyzwoleni przez Aliantów zachodnich oraz zmiany granic państwa. Może coś przeoczyłem na szybko.Tyle że po prostu nie mogłem spokojnie przejść obok tezy że Hitler prześladował tylko Żydów.

      A co do obecnych strat demograficznych to jako emigrant/uchodźca uważam że mogą być nawet zaniżone, ponieważ wielu naszych jest tu tylko tymczasowo, będąc nadal formalnie mieszkańcami Polski. albo jako oddelegowani (popularne w opiece), albo na kontraktach albo jako firmy (Gewerba). W sumie diabli wiedzą w jaki sposób się to liczy. Nawet ja mam nadal polski meldunek i mieszkanie w Warszawie. Bo chciałbym kiedyś wrócić. Brat emigrant w USA – podobnie. Gdzie zapisano nasze dusze, do której parafii?

  3. Zadam jeszcze raz pytanie w sprawie patrona mojej ulicy:
    Bolesław Limanowski może podpaść pod tą ustawę?

    1. Każdy może, zależy jakim tumanem będzie aktualnie panujący.

      W podwarszawskich Ząbkach gdzie mieszkali moi dziadkowie, w „Wolnej Polsce” przemianowano ulicę Strzelecką na Jana Pawła II.
      Ulica Strzelecka była tak nazwana na cześć strzelców Piłsudskiego jeszcze przed II Wojną Światową, przetrwała czasy komuny ale głupoty fanatyków już nie.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…