W ostatnim czasie w mediach głośno było o bezpodstawnych zwolnieniach związkowców – Magdy Malinowskiej z Amazona (wywiad z nią TUTAJ) oraz Mariusza Ławnika z mBanku. Niestety, nie były to sprawy odosobnione. Portal Strajk rozmawia z Marcinem Haberą – współzałożycielem Związku Zawodowego Pracowników Korporacji, zwolnionym z Netii po 25 latach pracy.
25 lat pracy w jednej firmie to cała historia… Jak się zaczęło i dlaczego tak się skończyło?
Budowałem spółkę, której w ogóle nie było jako operatora na rynku telekomunikacyjnym. Trzeba było te wszystkie kable zakopać w ziemię, zbudować centrale telefoniczne, potem wszystko uruchomić i zacząć sprzedawać ludziom. Pracowałem w Netii od samego początku.
Zawsze był problem z tym, że właściciel, który zarządzał tym wszystkim, nie traktował pracowników jako partnerów. Dla zarządzających zawsze byliśmy jak ciemny lud do roboty. Po pewnym czasie mieliśmy już tego dosyć, bo widzieliśmy pomyłki i błędy w zarządzaniu tym przedsiębiorstwem, mieliśmy swoje własne pomysły, ale nikt nas nie słuchał. Niektórzy dla spółki wnieśli bardzo wiele swojej pracy, na samym początku za nadgodziny płacono nam bardzo rzadko.
Postanowiliśmy, że założymy związek zawodowy. Ale z tej pierwszej próby nic nie wyszło. To było dawno temu, potem Netia sprzedała nasz dział techniczny do spółki Ericsson.
I było lepiej?
Ericsson to szwedzka spółka. Funkcjonuje tam kultura związkowa ze Szwecji – wszystko zupełnie inaczej wygląda. Ale później wróciliśmy do Netii, a tu… jeszcze gorzej, niż było.
Wszystko, dosłownie wszystko, było podporządkowane osiąganiu zysku. Jestem przekonany, że w niektórych działaniach dochodziło wręcz do naginania prawa. Postanowiliśmy, że postawimy temu kres i założyliśmy w zeszłym roku Związek Zawodowy Pracowników Korporacji.
Jakie były reakcje na stworzenie waszego związku ze strony innych pracowników oraz kierownictwa?
Mówili, że to się nie przyjmie. Że taki roszczeniowy związek, który zwraca uwagę pracodawcy, jest problemem. Obowiązuje taka zasada, że jak się komuś nie podoba, to niech się zwolni, bo to jest prywatny kapitał akcyjny. Na początku ludzi mieliśmy niedużo i to była przyczyna tego, że chciałem powiadomić innych pracowników o powstaniu związku zawodowego i zachęcić do wstępowania. Mieli prawo o tym wiedzieć.
Jak ich o tym poinformowałeś?
Wysłałem do wielu pracowników maile z służbowej skrzynki, to był czas pracy zdalnej. Za pomocą maili porozumiewamy się z pracodawcą i między sobą. Na samym początku nie było żadnej reakcji… oprócz tego, że pracownicy zaczęli się do nas zapisywać. Reakcją pracodawcy było wypowiedzenie umowy o pracę. Stwierdzili, że mają podstawy, żeby wyrzucić mnie dyscyplinarnie. Żeby zwolnić członka związku zawodowego, niezbędna jest zgoda związku, a ten zgody nie udzielił. Uzasadnił nawet swoją decyzję.
Jak inni pracownicy zareagowali na Twoje zwolnienie?
Mało kto wiedział, ponieważ w czasie pandemii nikogo nie ma w pracy. Dowiedziało się jedynie wąskie grono osób, zarząd związku i może kilkoro członków – wszyscy byli w szoku. Natomiast generalnie pracownicy nie wiedzieli. Kiedy przyszedłem zdawać sprzęty – komputery, laptopy i wszystkie rzeczy, które miałem na stanie, logistycy nie mogli uwierzyć w moje zwolnienie.
Moim zdaniem można zwolnić za cokolwiek, nawet jak masz ochronę, a jak się nie podoba, to idź do sądu pracy.
Co zrobiłeś po otrzymaniu wypowiedzenia?
Poszedłem do prawnika i zapytałem go, czy prawnie istnieje możliwość takiego zwolnienia. Początkowo mówił, że na pewno szybko mnie przywrócą, ale nic takiego się nie wydarzyło. Złożyliśmy pismo do sądu w styczniu tego roku. Jak na razie odbyła się tylko jedna rozprawa, na której ustala się dalszy plan, ale następny termin nie został wyznaczony.
Sędzia stwierdziła, że przepisy wdrożone w czasie pandemii są sprzeczne z konstytucją, ponieważ do rozpatrzenia mojej sprawy potrzebny jest skład trzyosobowy. Ze względu na pandemię korzysta się ze składu jednoosobowego, żeby wszystko toczyło się szybciej. W październiku złożyła do Trybunału Konstytucyjnego zapytanie w sprawie bardzo podobnej do mojej. Dla mnie to wszystko jest niepojęte, bo sprawa mojego zwolnienia jest oczywista.
Obecny czas łączy się dla Ciebie z zawieszeniem życiowym…
Nikogo to nie obchodzi. Nie wiadomo, co teraz robić – czy szukać nowej pracy? Nie dostanę wsparcia dla bezrobotnych przez zwolnienie dyscyplinarne, powoduje to też kłopoty podczas poszukiwania zatrudnienia. A przecież coś trzeba jeść..
W Polsce jedynie ok. 12 proc. pracowników najemnych należy do związków zawodowych. Z czego to może wynikać?
Polacy są indywidualistami, mamy problem ze zbiorowym działaniem. Niemcy czy Szwedzi mają świadomość, że sami niewiele znaczą, a dopiero wspólnie mogą coś dla siebie wywalczyć. Zrzeszając się mogą stanowić równorzędnego partnera do dialogu z pracodawcą, który zawsze jest w tym układzie silniejszy.
Poza tym w Polsce nie ma jedności wśród związkowców, co może być dla ludzi czymś dziwnym. Swego czasu były wspólne demonstracje OPZZ i Solidarności, dziś już tego nie ma; dziś każdy związek ma bliskie sobie stronnictwo polityczne. Związki stanowią konkurencję dla siebie wzajemnie. To absurdalne. Najlepszym przykładem na to był strajk nauczycieli i działanie Solidarności, która „spaliła” strajk ZNP podpisując przedwcześnie porozumienie.
Czy to wynika z przemian, które wydarzyły się w 1989 roku i później? Powiedziano nam wtedy, że każdy jest kowalem własnego losu.
Tak, nie ma obchodzić cię inna osoba w Twojej pracy, bo ona jest dla ciebie konkurencją. W Polsce, jeśli nie poradzisz sobie na rynku, jesteś po prostu nieudacznikiem, a np. w Skandynawii otrzymasz pomoc państwa. To też może mieć wpływ na podejście do związków zawodowych. U nas masz się cieszyć, że w ogóle masz pracę i nie narzekać.
Czy w związku ze zwolnieniem zwracałeś się jeszcze do kogoś innego niż do prawnika?
Zwracając się do Państwowej Inspekcji Pracy dostałem początkowo informację, że nic nie mogą zrobić. Po drugim mailu była informacja, że co prawda mogą pracodawcę ukarać mandatem, ale nie było woli, żeby to zrobić. Mam poczucie, że ta instytucja powinna się zmienić, żeby realnie pomagać pracownikom i karać nieuczciwe firmy.
Zaangażowałeś się politycznie, jesteś członkiem Lewicy Razem. Jak trafiłeś do partii?
Jakiś czas temu widziałem w telewizji Adriana Zandberga, który wstawiał się za wyzyskiwanymi pracownikami. Pomyślałem, że może warto skontaktować się z Partią Razem, żeby nasze postulaty jako związku zostały usłyszane. To odbyło się trochę na zasadzie odrzucania innych opcji – Prawo i Sprawiedliwość nie jest na pewno lewicowe, o liberałach Tuska tutaj nie mówię. Jeśli chodzi o PSL, jest to partia chłopska – nie widziałem tu wspólnego interesu. Myślałem przez chwilę o SLD, ale przypomniałem sobie potem rządy Millera…
Skontaktowałem się z przedstawicielami Partii Razem i przedstawiłem sprawę naszego związku. Po jakimś czasie sam się zapisałem, pomyślałem, że moje doświadczenie w zakresie budowania organizacji może się przydać. Uważam też, że państwo polskie działa źle w zakresie konstytucyjnego prawa do zrzeszania się i mam nadzieję, że uda się to zmienić.
Jest w Tobie dużo chęci działania. Oby Twoja sprawa zostanie rozstrzygnięta szybko i pomyślnie!
Rozmawiała Julia Anna Lauer.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…