Obchody rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, w wyniku których powstała „NSZZ Solidarność”, z roku na rok są coraz bardziej groteskowe. Wspierani przez liberalną opozycję ojcowie założyciele „Solidarności” kłócą się z wspieranymi przez Prawo i Sprawiedliwości jej dzisiejszymi liderami o to, kto jest prawdziwym dziedzicem i prawomocnym kontynuatorem związku. W sporze tym umyka fakt, że obydwie strony nie mają wiele wspólnego z interesami ludzi pracy.
Lecha Wałęsa wkrótce po objęciu funkcji prezydenta kraju odciął się od związkowej przeszłości i wielokrotnie wyrażał poglądy antyzwiązkowe i antypracownicze. Tym bardziej dotyczy to innych ojców założycieli „Solidarności” z Władysławem Frasyniukiem na cele. Wielu z nich brało aktywny udział w osłabianiu związków zawodowych i odbieraniu praw pracowniczych, a sama „Solidarność” skompromitowała się, dając zielone światło na neoliberalny plan Balcerowicza. Większość historycznych liderów „Solidarności” od początku lat 90. zerwała z ruchem związkowym, albo podchodząc obojętnie do praw pracowniczych, albo je zwalczając.
Ale również dzisiejsza „Solidarność” nie ma wiele wspólnego ze związkiem zawodowym. Od lat centrala kierowana przez Piotra Dudę, a wcześniej przez Janusza Śniadka jest przystawką Prawa i Sprawiedliwości. W większym stopniu dba ona o utrzymanie rządów PiS niż o godne warunki pracy w Polsce. „Solidarność” działa na zlecenie partii i w oparciu o rekomendacje partii. Wspiera zawłaszczanie państwa przez PiS, zarazem firmując antypracownicze i antyzwiązkowe działania zarządów w wielu spółkach skarbu państwa i instytucjach publicznych. Jednocześnie jako jeden z nielicznych związków zawodowych w Europie jest ruchem narodowo-katolickim, który wspiera fundamentalistów religijnych i nacjonalistycznych chuliganów. Tylko w ostatnich miesiącach władze centralne tej związkowej organizacji nieraz kwestionowały prawa kobiet i LGBT, stojąc u boku środowisk skrajnej prawicy. Trudno w tym kontekście się dziwić, że wiele osób, którym bliska jest historyczna „Solidarność”, nie zgadza się dziś na używanie tej nazwy przez ruch otwarcie podporządkowany władzy.
W kontekście dzisiejszych debat nad dziedzictwem „Solidarności” nie ma też krytycznej refleksji nad jej działalnością w pierwszych latach funkcjonowania. A przecież już wtedy w związku były obecne postawy klerykalne, autorytarne, nacjonalistyczne. Jedną z kluczowych wartości demokratycznego społeczeństwa jest zdolność do zadawania trudnych pytań i uczenia się na błędach. Niestety w przypadku historii „Solidarności” tej zdolności brak.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
No cóż, żadna „Solidarność” żadne pieprzenie o solidarności, zwykłe koryto. I dorwanie się do władzy nawet po trupach (społeczeństwa). By mieć większe koryto oczywiście.
nikt tak skutecznie nie oduczył Polaków solidarności jak Solidarność
Mit prędzej czy później staje się groteskowy (gdyż coraz bardziej odrywa się od rzeczywistości będącej „realem” chwli narodzin danego mitu).
Niektórzy narzekają że dzisiejsza Solidarność nie ma nic wspólnego z tą z lat 80. , mylą się. Obecna solidarność to właśnie prawdziwy obraz S, ponieważ S wcale nie walczyła o wolność, kapitalizm lub prawa człowieka, tylko o stworzebia państwa katolicko – socjalistycznego.
Solidarność to takie same komuchy jak PZPR tylko różnią się tym, że popierają Kościół.
O i znalazł się na naszym portalu zwolennik Balcerowicza i 20% bezrobocia! Panie, mamy 500+ kiedy nasza gospodarka się w końcu zawali? Ja jakoś słyszałem, że jest realna szansa na dopięcie budżetu…
Ja postawiłbym nieco inne pytanie. Jak to się dzieje, że gospodarki Szwecji, Danii czy Norwegii, gdzie socjal jest chyba najmocniej rozbudowany już od blisko stu lat – jeszcze się nie zawaliły??
Pewnikiem cutt i łpaczność boska?
Do Adrian
Na razie jest dobra koniunktóra na rynku, ale wszystko jest do czasu. Poza tym Polska nie potrzebuje socjalu tylko obniżania podatków, ludziom należy pozwolić zarabiać a nie dawać socjal.
Do Skorpion13
No i przez ten rozbudowany socjal mają armię muslimów, którzy w większości są patologią która tylko żyje z tych zasiłków na które pracują miejscowi i rozwalają im kraj. Gdyby nie było zasiłków na dzieci i zasiłków na bezrobotnych to przyjeżdzaliby tylko tacy co chcą pracować i coś wnieść do tych krajów.
500+ też demoralizuje Polaków, uczy ich że nie trzeba dużo pracować „bo rząd daje pieniądze”, połowa z nich nawet nie wie, że coś takiego jak państwowe pieniądze nie istnieje.
@Klasyczny Liberał
„Polska nie potrzebuje socjalu tylko obniżania podatków, ludziom należy pozwolić zarabiać a nie dawać socjal”
Ciekawa teoria, tylko nasza gospodarka wciąż ma się lepiej z 500+ niż była bez niego. Podobnie zachodnie gospodarki rozwijały się najprężniej w okresie powojennym, gdzie panował model keynesistowski a nie neoliberalny. Socjal wtedy był mocniejszy, a niedoskonałości rynku szybko redukowano dodatkowymi robotami publicznymi. I to był przepis na sukces zachodu drogi panie, nie jakieś ultra-liberalne bzdury.
„i przez ten rozbudowany socjal mają armię muslimów”
ciekawa teoria #2, tylko, że Polska Ludowa też miała swoją otoczkę socjalną, a coś tych migrantów za dużo nie było. Ponadto to chyba leży w gestii służb mundurowych by niepożądane osoby nie przebywały na terenie kraju. Taka to już polityka w tych liberalizmach – legalni czy nie, i tak zawalą Cię migrantami. W Ojczyźnie Ludowej jednak było inaczej.
„coś takiego jak państwowe pieniądze nie istnieje.”
Wie pan, ze cześć dochodu pochodzi z zysków tzw. spółek skarbu państwa?
Do Adrian
Masz rację, za imigrację odpowiadaja służby, to że zachód ma takie problemy to wina przede wszystkim nieodpowiedzialnej polityki migracyjnej. Ale to nie zmienia faktu że zasiłki na dzieci i bezrobotnych są patologiczne i zniechęcają ludzi do pracy. Jedyny socjal który można zaakceptować to renty dla ludzi niepełnosprawnych i emerytura obywatelska.
Co do spółek skarbu państwa – tak, państwo może mieć dochody z państwowych spółek tylko z nimi są problemy. Wiekszość z nich jedt chu#owo zarządzana ponieważ nie rządzą nimi wykwalifikowani menedżerowie a partyjne kacyki. Poza tym często są nierentowne i muszą być dofinansowywane z pieniędzy z podatków.
P.S. Uważam że państwo w ogóle nie powinno zajmować się działalnością gospodarczą, wyjątkiem są zakłady zbrojeniowe i ośrodki o ważnym znaczeniu, na przykład elektrownie lub lotniska.
@Klasyczny Liberał
„faktu że zasiłki na dzieci i bezrobotnych są patologiczne i zniechęcają ludzi do pracy”
Najbardziej to do pracy zniechęca fakt, że pracujesz przede wszystkim na swojego szefa. Praca na czyjeś prywatne konto prowadzi do akumulacji wielkiego kapitału, którym zarządzają nieliczni. Ci nieliczni może by i chcieli zainwestować tylko kto kupi ich produkty? Brakuje pieniędzy w portfelu przeciętnego Polaka i cierpi popyt, bo o ile chęć kupowania jest, to kasy brak. Redystrybucja będzie tutaj pożądana, zwiększy siłę nabywczą obywateli, wzmocni popyt i nakręci gospodarkę. Dlatego 500+ działa i to działa dobrze.
„państwo w ogóle nie powinno zajmować się działalnością gospodarczą, wyjątkiem są zakłady zbrojeniowe i ośrodki o ważnym znaczeniu”
Zakres i kompetencje gospodarki uspołecznionej powinny być dużo szersze. Oczywiście mam tutaj też na myśli zakłady komunalne i spółdzielcze, obok tych państwowych. Kilka zalet gospodarki uspołecznionej:
– nie kasuje jak za zboże, gdzie zastana sytuacja to tzw. naturalny monopol, gdzie konkurencyjność nie ma racji bytu,
– może inwestować i wzmacniać biednie regiony, zatrzymując wyniszczenie lokalnych społeczności,
– potrafi redukować bezrobocie i zwiększyć zatrudnienie (zmniejszyć bezrobocie), choćby czasowo, jak walnie kryzysem,
– może redukować ceny produktów, powstrzymując inflację,
– może zapewniać kluczowe potrzeby społeczne np. budować mieszkania,
– sprawdza się najlepiej w czasie kryzysu – gdzie w czasie wojny i tak nacjonalizuje się (prawie) wszystko jak leci, można utrzymywać takie zakłady w razie potrzeby.
Ostatecznie, każda gospodarka to gospodarka mieszana. Pewne mechanizmy rynkowe mogą być, choć preferowane powinny być spółdzielnie pracy i osoby samozatrudnione, gdyż formy te nie generują tak drastycznych nierówności społecznych.
i jeszcze:
„ponieważ nie rządzą nimi wykwalifikowani menedżerowie a partyjne kacyki.”
O samorządzie robotniczym pan słyszał? Wystarczy przywrócić samorząd robotniczy ze wzmocnionymi kompetencjami i już pracownicy wybierają swojego dyrektora. Jak dodasz jeszcze akcjonariat pracowniczy i pewien bonus dla pracowników w zależności od zysku to już im będzie zależeć by ten dyrektor spisywał się jak należy. Opcjonalnie lokalna społeczność może wybierać dyrektora zakładów uspołecznionych, nie pracownicy – w zależności od potrzeb.
Generalnie nasz system socjalistyczny to ekonomiczna demokracja, jako alternatywa dla mechanizmów rynkowych. Demokracja w ustroju socjalistycznym szwankuje, kończy się to klapą, jak kiedyś.