OPZZ postanowiło się mnie pozbyć. Pełnienie przeze mnie funkcji przewodniczącego struktur wojewódzkich była niewygodne dla władz centralnych, ponieważ angażując się działania związkowe, naruszałem ich interesy, a przy okazji głośno zadawałem pytania o finanse centrali. Dla kierownictwa OPZZ to było za wiele, więc zaczęły się poszukiwania opcji, jak można usunąć mnie ze stanowiska.
Moja współpraca ze związkami zawodowymi zrzeszonymi na Mazowszu układała się bardzo dobrze, więc atakowanie mnie za działalność związkową spotykało się z wrogą reakcją części związkowców. Została więc metoda PiS-owska: tak ponaciągać procedury i pozmieniać regulaminy, aby móc usunąć mnie z OPZZ, a zarazem uniknąć niezadowolenia związkowców. Po siedmiu nowelizacjach ustawy o Trybunale Konstytucyjnym przez partię rządzącą społeczeństwo też już straciło orientację, kto w sporze ma rację. Wobec mnie przyjęto podobną strategię: centrala ogłosiła, że musiała odebrać mi stanowisko przewodniczącego rady mazowieckiej, bo zrzeszony w OPZZ związek Konfederacja Pracy pozbawił mnie członkostwa, Konfederacja Pracy ogłosiła, że to nie jej wina, bo funkcji pozbawiło mnie prezydium OPZZ, a rada mazowiecka rozłożyła ręce i ogłosiła, że centrala wraz z Konfederacją się mnie pozbyły i nie było innego wyjścia niż pogodzić się z decyzją. Ostatecznie wszyscy ogłosili, że byli zmuszeni do pozbycia się mnie.
Jednocześnie Jan Guz i jego zwolennicy starannie ukrywali zmiany wewnętrznych regulaminów, które pozwalały na tego typu działania. Już po wyborze mnie na przewodniczącego władze OPZZ zmieniły regulamin struktur terytorialnych tak, aby usunięcie danej osoby ze związku skutkowało utratą funkcji w OPZZ. Władze centralne wprowadziły też możliwość rozwiązania rady wojewódzkiej dekretem, gdyby ta działała nie po ich myśli.
Okazuje się więc, że dzięki zmianom regulaminów centrala może pozbyć się każdego niewygodnego związkowca ze swoich szeregów.
Ten system powiązań jest zbudowany bardzo podobnie do Kościoła katolickiego.
OPZZ i Kościół łączy autorytaryzm, surowa hierarchia, poczucie bezkarności i samowoli liderów, oraz przekonanie o całkowitym braku zewnętrznej kontroli. Dotyczy to tak wewnętrznych procedur, jak i finansów. Odkąd objąłem funkcję przewodniczącego rady mazowieckiej, zabiegałem o daleko idącą transparentność finansów OPZZ i przejrzystość procedur, co – nie mam wątpliwości – było jedną z głównych przyczyn ataku na mnie. Rozbicie tej sieci powiązań, układów i namaszczeń z całą pewnością jest zadaniem trudnym i wieloetapowym. Podobnie jak zniesienie samowoli i bezkarności kleru. Ale kluczowe jest poddanie związków zawodowych powszechnie obowiązującym procedurom, uświadomienie liderom, że związki nie są ich własnością, lecz dobrem wspólnym ludzi pracy. I że ich również dotyczą procedury, kodeks pracy i polskie prawo.
Dlatego zdecydowałem się zgłosić pozew do sądu przeciwko Konfederacji Pracy. To komunikat zarządu krajowego Konfederacji Pracy o pozbawieniu mnie członkostwa w związku stał się podstawą kolejnych decyzji o pozbawieniu mnie funkcji przewodniczącego mazowieckich struktur OPZZ, warszawskich struktur OPZZ, jak też funkcji wiceprzewodniczącego w międzyzakładowej organizacji Konfederacji Pracy. To pismo Michała Lewandowskiego do Jana Guza sprawiło, że pozbawiono mnie możliwości sprawowania funkcji i w konsekwencji pracy etatowej w radzie mazowieckiej. W pozwie domagam się ustalenia mojego członkostwa w związku. Częścią pozwu jest też wniosek o zabezpieczenie roszczenia na zasadach wynikających ze statutu związku, czyli uznania mojego członkostwa w związku i związanych z nim praw. Jeżeli sąd przychyli się do mojej decyzji, automatycznie zostaną mi przywrócone wszystkie funkcje, o których pozbawieniu mnie informowali członkowie kierownictwa OPZZ. Ale tak naprawdę nie o to tutaj chodzi.
Władze OPZZ wszystkich szczebli swoją postawą dowiodły, że celem ich działalności jest utrzymanie wewnętrznych układów, a nie obrona ludzi pracy. Przypominają sytych, aroganckich biskupów, którzy wciąż nie rozumieją, że należy przeprosić za księży pedofilów, wesprzeć ofiary i ponieść odpowiedzialność przed świeckim wymiarem sprawiedliwości. W tym procesie chodzi o przyszłość związków zawodowych, o to, aby związki zaczęły służyć ludziom pracy, a nie wyobcowanym liderom związkowym, którzy naginają przepisy, aby zachować wpływy, funkcje i pieniądze. Konfederacja Pracy i prezydium OPZZ uważają, że związki zawodowe mogą usuwać ze swoich szeregów kogo chcą bez wskazania punktu w statucie, który usprawiedliwiałby taką decyzję. Pozew, który skierowałem do sądu, kwestionuje to podejście. Związki zawodowe nie powinny być folwarkami liderów, a wszystkie decyzje powinny mieć jasne, przejrzyste uzasadnienie – tak odnośnie finansów, jak i personaliów czy spraw programowych. Mój pozew przeciwko Konfederacji Pracy dotyczy jednej szczegółowej sprawy, ale wyrok może być precedensowy. Najwyższy czas, aby związki zawodowe przestały funkcjonować jak Kościół katolicki.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
To może pan założy nowy związek.
Panie Szumlewicz!
Przecież o to właśnie walczyła Solidarność i 10 milionów skupionych w niej rodaków… O WOLNOŚĆ (dla międzynarodowego biznesu w RP.)
Robotnicy byli potrzebni aby to zrealizować.
Dziś związki są na utrzymaniu biznesu w RP, a nie gryzie się ręki która karmi… a nuż zacznie prać po pysku?
I takie właśnie jest prawo buszu.
W sam recht
Chyba trzeba się skupić na poszerzaniu demokracji związkowej, także z wykorzystaniem internetu, stron www i aplikacji na telefon.
P.S. Powodzenia panie Piotrze!
przy całym szacunku i współczuciu… jaki sens ma pisanie komentarzy we własnej sprawie?
Przecież Szumlewicz wyjaśnia: „Mój pozew przeciwko Konfederacji Pracy dotyczy jednej szczegółowej sprawy, ale wyrok może być precedensowy”
Poeta powiedział: a to Polska właśnie.