Wśród doniesień z trwającego właśnie szczytu 20 najbardziej uprzemysłowionych państw świata brak informacji, jak realizuje on własne postanowienia. Już w 2009 r. G-20 uroczyście zobowiązał się do znacznego ograniczenia a nawet zastopowania subwencji dla przemysłu węglowego, by walczyć z niebezpiecznym ociepleniem klimatu. Minęło 10 lat, w ciągu których te subwencje wzrosły trzykrotnie!
Przywódcy państw zebrani w japońskiej Osace z pewnym zmieszaniem przyjęli raport Overseas Development Institute (ODI), według którego sumy wydane na energię ze źródeł kopalnych wzrosły z 17 do 47 miliardów dolarów w latach 2013-2017, co znaczy, że państwa G-20 postąpiły dokładnie odwrotnie, niż zapowiadały. Tymczasem czerpanie energii ze źródeł kopalnych odpowiada za 80 proc. emisji dwutlenku węgla na Ziemi.
Najwięcej na wspieranie przemysłu węglowego przeznaczają Chińczycy i Hindusi, ale inne kraje nie są bez grzechu. Właściwie tylko Francja, Wieka Brytania i Kanada starają się (z sukcesem) ograniczyć subwencjonowanie węgla, a reszta się nie śpieszy. W biedniejszych krajach te subwencje pozwalają dostarczać ludziom elektryczność w przystępnych cenach, a w bogatszych obniżyć koszty energii odnawialnych, jak słoneczna i wiatrowa.
Z drugiej strony, istnieją już technologie, które dość radykalnie obniżają koszty pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych. W niektórych regionach świata, nawet takich, które nigdy nie miały elektryczności, tanie elektrownie słoneczne i wiatrowe pozwalają polepszyć ludzkie życie. Problem finansowania węgla jest nie tyle mentalny, co „społeczny”, utrzymują zwolennicy takich subwencji. Według nich, stanowi to część walki z bezrobociem … W warunkach kapitalizmu świat po prostu nie może szybko przestawić się na korzystanie ze słońca i wiatru.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
”Tymczasem czerpanie energii ze źródeł kopalnych odpowiada za 80 proc. emisji dwutlenku węgla na Ziemi.”
A w tytule tylko o węglu jaki to on zły i jak szkodzi światu. W artykule jest też pod zdjęciem informacja o tym, że w Indiach co miesiąc powstaje kopalnia węgla, to chyba przeczy wizji świata jaką na tym portalu przedstawia red. Nowak. Usiłuje on przekonać czytelnika,że ”cały świat” odchodzi od węgla. Tymczasem na wszystkich kontynentach inwestuje się w jego użycie. Wzrost wydatków na jeden z najtańszych surowców do produkcji energii w skali światowej został zauważony w powyższym artykule.
Czy autora dziwi,że deklaracje sobie, a życie sobie… . O ”ochronie klimatu” łatwo mówić i żądać jej od kogoś innego, oczywiście we własnym interesie dbając o rynek zbytu np dla własnych nadwyżek energii, produktów własnego przemysłu i szukać naiwnego wśród innych państw, kto wyjdzie przed szereg i zrezygnuje np z wykorzystywania głównego surowca do produkcji energii.
Widać po tym raporcie doskonale co warte są bajki o ,,czystej energii” z OZE opowiadają różnego rodzaju ekoświry. Przemysł (szczególnie ten dla którego normalnego funkcjonowania BEZWZGLĘDNIE WYMAGANY jest ruch ciągły – najprostszy przykład wytop metali, wytop szkła) musi być zasilany NIEPRZERWANIE I BARDZO STABILNIE, a tego różne wiatrowe i słoneczne generatory niestety nie gwarantują.
Drugim równie ważnym czynnikiem jest cena ta ,,ek-OZE” jest trzy, cztery razy droższa od uzyskiwanej w elektrowniach klasycznych!
Poza tym panele słoneczne w przypadku uwolnienia do środowiska składników tych konstrukcji będą równie toksyczne jak potłuczone świetlówki, zawierają bowiem toksyczne metale ziem rzadkich i wymagają specjalistycznej utylizacji.
Autorowi poczytanie (dokładne) o technologiach produkcji tych eko-nowinek polecam. I nie tylko o fotowoltaice. Energetyka wiatrowa również sroce spod ogona nie wypadła i niesie masę chemicznych zagrożeń dla środowiska. Będą w przyszłości wymagać one gigantycznych nakładów na bezpieczną utylizację tego chłamu! Nie wspominając o jakże modnych samochodach elektrycznych (autor pewnie myśli że baterie na bazie litu takie bezpieczne bo bez rtęci – i gruuubo się myli) zawierają metale ziem rzadkich jako katalizatory, elementy elektrod czy aktywatory. Nie dość że jest ich na ziemi znikoma ilość to jeszcze wymagają usunięcia z odpadów ze względu na toksyczność.
Słowem każde działanie (nawet pod szczytnymi hasłami) kończy się tym że z odpadami nie wiadomo co zrobić, a przede wszystkim przemysł i użytkownicy nie chcą za bezśladowa utylizację płacić.
Spoko, najwyżej szybciej wyzdychamy.
Jakoś era industrializacji przerabiana przez blisko dwa stulecia nas nie zabiła i nie zabija dziś mieszkańców III świata.
Może trzeba z większym umiarem do medialnego wrzasku podejść? Ktoś w końcu za to płaci bo ma w tym interes. Wystarczy poczytać o walce z wszechobecnym dawniej ołowiem i przeanalizować postawę mediów głównego ścieku.
Dziś możemy powiedzieć że media tak samo jak kiedyś o ,,dobrym ołowiu”, dziś pieją o Glob-Cio i OZE.
Kolego Skorpsionie, przyroda ma czas. Nasz Ziemnia(k) ma 4,5 miliarda lat, on nawet nie zauważył tych 200-stu lat uprzemysłowienia (może by i industrializację zauważył), ale nasze zniknięcie zauważy – nie będzie komu nas wykopywać jak dinozarłów.