Prezydent Donald Trump zniósł już liczne regulacje środowiskowe wprowadzone w Stanach Zjednoczonych za czasów swojego poprzednika Baracka Obamy, a teraz przystąpił do nowej ofensywy „klimatosceptycznej”. Polecił swemu doradcy ds. klimatu Williamowi Happerowi stworzenie komisji, która ma wystawić ocenę dotychczasowemu konsensusowi naukowemu, według którego emitowany przez ludzkie przedsięwzięcia dwutlenek węgla ma bezpośredni wpływ na obecne zmiany klimatu. Ta ocena już zapowiada się na negatywną.
Administracja Trumpa pragnie, by temat globalnego ocieplenia był reprezentowany przez „różne punkty widzenia”. Ów wysiłek myślowy został zainicjowany już na początku kadencji prezydenta, przez jego byłego szefa departamentu środowiska Scotta Pruitta, który dwa lata temu ogłosił wszem i wobec, że dwutlenek węgla nie jest żadnym ważnym czynnikiem ocieplenia. Niestety, Pruitt musiał podać się do dymisji z powodu ujawnienia kilku skandali korupcyjnych, których był głównym bohaterem. Wtedy na scenę wszedł William Happer.
Jest to 79-letni fizyk bez żadnego wykształcenia w kwestiach klimatu. Idzie on dużo dalej niż niesławnej pamięci Pruitt. Zrobiło się o nim głośno, w 2014 r., gdy w wywiadzie telewizyjnym wystąpił z płomienną obroną roli dwutlenku węgla: „Demonizacja CO2 niczym nie różni się od demonizacji biednych Żydów za Hitlera”. Porównanie do gazu obruszyło cześć społeczności żydowskiej, do której należy, więc dwa lata temu Happer rozszerzył swój sposób obrony: „Demonizacja CO2 jest bardzo podobna do prześladowania Żydów przez nazistów, do eksterminacji wrogów klasowych przez Sowietów i masakry niewiernych przez Państwo Islamskie”. Wtedy wpadł w oko Donaldowi Trumpowi.
Poza tym, jego administracja ogłosiła zamiar modyfikacji sposobu tworzenia raportów oceny klimatu (National Climate Assessment), wydawanych co cztery lata. Naukowcy, którzy go pisali, używali modeli statystycznych, które wskazywały, że jeśli emisja gazów cieplarnianych pozostanie na dotychczasowym poziomie, pod koniec wieku średnia temperatura wzrośnie o cztery stopnie, co byłoby planetarnym dramatem. Badania będą ciągle prowadzone, lecz naukowcy nie będą już włączać do raportu prognoz, które wydają się rządowi zbyt alarmistyczne.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…