Po tragedii w Rana Plaza zachodnie przedsiębiorstwa odzieżowe zarzekały się, że nie będą już wyzyskiwać bangladeskich pracowników. Lewicowe organizacje od początku im nie wierzyły. Niestety, słusznie.
Przynajmniej 25 osób zginęło w pożarze fabryki w Tongi, przemysłowym mieście na północ od stolicy Bangladeszu Dhaki. Ponad 70 odniosło rany, w wielu przypadkach poważne. W budynku w momencie wybuchu ognia przebywało ponad stu robotników. Niektórzy nadal pozostają uwięzieni w płonącym od wczoraj obiekcie, a szanse na ich uratowanie są minimalne. W czteropiętrowym zakładzie produkowano spirale przeciw komarom i plastikowe pudełka na żywność. Do ich wytwarzania niezbędne były środki chemiczne i to przez nie, jak podała policja, ogień tak szybko się rozprzestrzenił. Pierwotną przyczyną pożaru był wybuch bojlera.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…