Zadymione hale, hałas, brak wentylacji, a także niskie płace – to problemy, które doprowadziły do ostateczności pracowników firmy SHL Production z Kielc. W piątek rozpoczęły się protesty. Kapitalista błyskawicznie wyraził chęć rozmów. Czy załodze uda się wywalczyć lepsze warunki pracy? Przekonamy się już wkrótce.
W środę odbędzie się pierwsza tura negocjacji pomiędzy zarządem SHL, a przedstawicielami pracowników. Zakład należący do włoskiego koncernu Cellino Group od czterech dni jest oflagowany, a nastroje wśród zatrudnionych określić można jako bojowe i oczekujące. Związki zawodowe – OPZZ i „Solidarność, zjednoczone jak rzadko kiedy, mówią jednym głosem. To nie jest łatwa sytuacja dla kapitalisty, który robi wszystko, by przekonać pracowników, że na poprawę warunków pracy i wzrost wynagrodzeń nie ma wolnych środków.
– Z odpowiedzi władz firmy wynika, że sytuacja jest trudna, że podniesiono koszty związane z przejęciem mniejszych spółek oraz że rok temu dostaliśmy podwyżkę zbiorową po 200 zł. Dyrekcja przekazała nam, że nie ma pieniędzy na podwyżki. Nikt z załogi w to nie wierzy – firma pracuje pełną parą na trzy zmiany, produkuje podzespoły dla znanych na całym świecie firm – mówi Grzegorz Pietrzykowski, szef „S” w SHL Production.
Problemem fabryki są niskie płace. – Szczególnie w porównaniu z konkurencją. Przykładowo spawacz zarabia u nas 2,5-2,6 tysiąca złotych na rękę i jak tylko znajduje lepszą ofertę, to odchodzi. A lepsze oferty są praktycznie wszędzie. W tym roku miesięcznie odchodziło z naszego zakładu średnio 10 osób – mówi Pietrzykowski w rozmowie z kielecką „Gazetą Wyborczą”.
Sporo do życzenia pozostawia też bezpieczeństwo i ogólny komfort pracy. Hale nie są wentylowane, a zimą dochodzi do kuriozalnych sytuacji, gdy pracownikom nie wolno otwierać drzwi.
Jutrzejsze pertraktacje to ostatnia szansa dla kierownictwa. Kolejnym krokiem może być strajk. – Tego dnia o godzinie 14 siądziemy do stołu i będziemy negocjować, bo szefostwo chce podnieść nam wynagrodzenie o 50 złotych brutto miesięcznie, na co się nie zgadzamy. Liczymy na to, że dyrekcja weźmie nasze postulaty pod uwagę i podniesie pensje o 400 złotych oraz doprowadzi do uruchomienia wentylacji hal, bo to poprawi nasze bezpieczeństwo w trakcie pracy. Jeśli tego nie zrobi, nie wykluczamy zaostrzenia protestu. W jaki sposób? Może być to nawet przerwanie produkcji – dodaje Grzegorz Pietrzykowski.
Firma SHL Production w Kielcach to część legendarnej działającej od 1919 roku fabryki SHL produkującej początkowo garnki, piecyki żeliwne, odlewy i odkuwki, od 1922 maszyny rolnicze, od 1938 słynne motocykle a potem, już po II Wojnie Światowej pralki Franie. W latach 1950-1989 zakład produkował bardzo dużo dla wojska ale także wiele specjalistycznych nadbudów do samochodów. W 1995 roku firma została podzielona na spółki i sprzedana. Trafiła między innymi w ręce Włochów. Obecnie SHL Production należy do włoskiego koncernu Cellino Group, fabryka w Kielcach zajmuje się głownie produkcją elementów do maszyn budowlanych znanych na całym świecie marek, między innymi Volvo, Komatsu, Scania czy Caterpilar. Obecnie pracuje w niej około 700 osób. Załoga pracuje non stop na trzy zmiany. Dużą część zatrudnionych stanowią Ukraińcy.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
W zdrowym ciele zdrowy duch – polityka „III Rzeszy”
Wiem co to jest wdychanie aerozoli olejów i oparów plastiku, gdy nie działa wentylacja; sam tego doświadczyłem. Spróbujcie sobie Państwo jednak teraz wyobrazić jakie prawa pracownicze mogą mieć biali niewolnicy zatrudniani u, reprezentowanych przez partię Kukiz 15, polskich prywaciarzy – małych firemkach w których nie ma mowy o jakiejkolwiek skutecznej kontroli czy związkach zawodowych broniących pracownika. Osobiście, w moim środowisku i w mojej okolicy dotarły do mnie sygnały o biciu, polegającym na kopaniu pracowników przez samego szefa, szykanach i przede wszystkim na wymuszaniu na pracownikach pracy ponad ustawowe 8 godzin – co jest niepisaną normą u większości tzw małych przedsiębiorców: „rycie” po 12 – 14 godz. na dobę. Ludzie zatrudniani w takich warsztacikach, małych halach produkcyjnych, sklepikach, pracują tak długo, że po powrocie do domu nie mają się czasu nawet umyć. Kładą się brudni spać, i rano znowu na roboty. Tak w Polsce wygląda „nowoczesny kapitalizm” na co dzień, którego elity nigdy nie zrozumieją. Również i te elity, które twierdzą, że dzieci nie powinny być wychowywane bez ojców.
Tzw zmniejszenie bezrobocia i co za tym idzie rzekoma walka o pracownika – jak głosi propaganda Morawieckiego i jego polityka industrializacji za wszelką cenę – niewiele tu pomogło, bo owi prywaciarze zatrudniają przybyszy z Ukrainy i Rosji. Polacy zaś muszą z nimi konkurować, niczym nawzajem tarujące się bydło, w walce o koryto. Tak oto kapitalistyczny rząd PiS-u, w ramach tej całkowicie odhumanizowanej industrializacji Morawieckiego, wychowuje sobie nowe pokolenia bezmyślnych, niezdolnych do zadawania jakichkolwiek pytań, niewolników i barbarzyńców. Ci ostatni – jak głosi Radio Maryja – mają być wykorzystani jako przyszłe mięso armatnie do prowadzenia ewentualnej wojny. W mediach o. Rydzyka, namiętnie napiętnuje się właśnie, bezstresowe wychowanie; słowem nie usłyszycie tam, żeby poruszono narastający problem agresji na polskich ulicach: wyścigu szczurów, etc. Tego tam nie ma, kochani… Za to, od czasu do czasu – w tym właśnie kontekście – mówi się o „zdrowym społeczeństwie”. A, w tym, tak rozumianym przez media o. Rydzyka „zdrowym społeczeństwie”, nie ma mowy o miejscu dla ludzi wrażliwych na krzywdę innych – słabszych; takich nazywa się tam „mazgajami”; w zaprzyjaźnionych mediach o. Rydzyka – https://waldorfus.wordpress.com/2018/06/07/wrealu24-radosny-powrot-do-sredniowiecza/
– nazywa się ich – bez względu na to czy są gejami czy nie – „homosiami”, bo u o. Rydzyka, już by tak nie wypadało. Tam każde słowo wychodzi jak spod igły.