„Pracuj ciężko, baw się dobrze, twórz historię” – to jeden ze sloganów koncernu Amazon, największej na świecie firmy z sektora e-comerce. Jeff Bezos, szef tego przedsiębiorstwa jest najbogatszym człowiekiem na tej planecie. Jego majątek jest szacowany na 160 miliardów dolarów. Dzisiaj zaprezentował całemu światu model lądownika księżycowego – Blue Moon, wyprodukowany przez należącą do niego spółkę Blue Origin. Kosmiczne przedsiębiorstwo to drugie dziecko Bezosa, na które mógł sobie pozwolić w 2000 roku, kiedy krezusem uczyniła go praca ludzi zatrudnionych w założonym sześć lat wcześniej Amazonie.
Nie mam żadnych wątpliwości, że Jeff Bezos bawi się całkiem dobrze. Bardzo możliwe, że jego lunarne urządzenia przydadzą się w księżycowych wyprawach i zapiszą kartę w historii ludzkości. Przypuszczam, że dla Bezosa liczą się teraz najbardziej właśnie takie sprawy. Zapewne nacieszył się już egzotycznymi wyspami, śmiganiem prywatnym odrzutowcem i bankietami z głowami państw. Nadeszła pora na lunarne wyprawy, roboty i pionierską wynalazczość.
Autofetyszyzacja własnego statusu społecznego, napędzana świadomością zasobności portfela, jaka przejawia się w jego kosmicznych marzeniach, współgra z wyparciem świadomości procesu, który zaprowadził go do pokojów z księżycowymi lądownikami, gdzie przywdziewając szaty Tesli, Amundsena i braci Wright fantazjuje o niesieniu ludzkości postępu. Proces ten nazywa się wyzyskiem siły roboczej. To właśnie wysiłek miliardów kroków wykonanych każdego roku przez pracowników centrów logistycznych Amazona, tej ponad półmilionowej rzeszy harującej na granicy fizycznej i psychologicznej wytrzymałości, umożliwia Bezosowi spokojne rozważania o „robieniu ciekawych rzeczy w kosmosie” w towarzystwie odrealnionych przyjaciół i wspólników z samego szczytu arystokracji tego świata,
Naprawdę byłoby miło, gdyby Jeff Bezos przed wysłaniem cacka na Księżyc zadbał bardziej o swoje sprawy na planecie Ziemia. Wypadałoby wysłuchać pracowników, którzy od lat na protestach pod siedzibami jego firmy mówią o niszczącej zdrowie presji wyników, celowo zawyżanych normach, inwigilacji przy pomocy skanerów i komputerów, dehumanizujących ocenach na podstawie liczenia liczby kroków, śmieciowych umowach agencyjnych czy gangsterskich prześladowaniach związkowców. Myślę, że kosmiczny pionier mógłby poczytać opinię biegłych sądowych, którzy mówią, że praca w jego firmie „nie jest dostosowana warunków pracy do możliwości psychofizycznych człowieka-pracownika”, a także „może powodować urazy psychologiczne i fizyczne”.
Kiedy już pochyli się nad koszmarem jaki funduje ludziom, którzy pracują na jego marzenia, niech wystrzeli na Księżyc, Marsa i Pas Kuipera swoje piękne robociki oraz najlepiej również siebie.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
Bezos wyśle 3 lądowniki, w połowie misji zwolni tego, który będzie poniżej średniej, a pozostałym poniesie normę. Z Księżyca wróci tylko ten, który ją przekroczy. Choć będzie to trudne, bo system na bieżąco będzie liczył kroki astronautów podczas misji i ten co spadnie poniżej 99% normy zostanie odcięty od modułu podtrzymywania życia a ten co spełni 120% zostanie słownie pochwalony przez Jeffa.
A Piotruś-Pan zdziwiony jak dziecko.
Ktoś musi przecież zafundować prezesowi jego hobby. Jak się pięćdziesiąt tysięcy roboli zrzuci po 30$ miesięcznie – to prezes ze ,,swoich” niczego nie dołoży i będzie przeszczęśliwy. A pracownicy powinni dbać o dobre samopoczucie prezesa.
No co? Przecież to ideał wszystkich rządzących Wolską po 89-tym roku. Tylko był od nich szybszy.
perły przed wieprze… w Polsce dopiero domalowanie czegoś do obrazka naprawdę ludzi oburza :)
Precz z tymi korporatokratami,właśnie pokroju Jeffa Bezosa,tak jak z arystokracją po rewolucji francuskiej.
Przecz z tymi korporatokratami,właśnie pokroju Jeffa Bezosa,tak jak z arystokracją po rewolucji francuskiej.