Globalne ocieplenie wysyła nam kolejne pocztówki. W argentyńskiej bazie Marambio położonej na Półwyspie Antarktycznym zanotowano najwyższą temperaturę w historii pomiarów na lodowym kontynencie. Uczeni ostrzegają, że tempo zmian jest niepokojące, a topnienie zmarzliny doprowadzi do wzrostu poziomu oceanów, co będzie odczuwalne jeszcze w tym stuleciu.
Nigdzie na Ziemi średnia roczna temperatura nie rośnie tak szybko, jak na Półwyspie Antarktycznym. W ciągu ostatnich 150 lat ociepliło się tam o 3 st C. Teren ten jest najbardziej wysuniętym na północ fragmentem kontynentu. Średnia temperatura wynosi tam – 1,5 st. latem i – 15 st. zimą, jednak okresowo pojawiają się znaczne spadki, do -60 st.
Lato 2020 przynosi na Antarktydzie rekord za rekordem. Nie dalej jak w ubiegły piątek na największej argentyńskiej stacji Esperanza słupki pokazywały 18,3 st. C, co było najwyższym wskaźnikiem w historii pomiarów. Rekord przetrwał jednak zaledwie kilkadziesiąt godzin. W Marambio, bazie zlokalizowanej na wyspie Seymour zanotowano 20,75 st C.
– Przekroczenie granicy 20 st. to znak, że w regionie dzieje się coś istotnego, widoczny jest wyraźny trend zmiany klimatu – powiedział pracujący na wyspie Seymour brazylijski badacz Carlos Schaefer.
Dane te będą musiały zostać potwierdzone przez Światową Organizację Meteorologiczną, ale są one zgodne z szerszym trendem na półwyspie i pobliskich wyspach, które ogrzały się o prawie 3 ° C od epoki przedindustrialnej – jeden z najszybszych wskaźników na naszej planecie.
Schaefer powiedział, że temperatura półwyspu, Szetlandów Południowych i archipelagu Jamesa Rossa, którego częścią jest Seymour, była zmienna w ciągu ostatnich 20 lat. Po schłodzeniu w pierwszej dekadzie tego stulecia, teraz teren ten szybko się nagrzewa.
Naukowcy z brazylijskiego programu antarktycznego twierdzą, że wpływ na to mają zmiany prądów oceanicznych i wydarzenia El Niño: „Mamy zmiany klimatyczne w atmosferze, które są ściśle związane ze zmianami wiecznej zmarzliny i oceanu. Całość jest bardzo ze sobą powiązana” – czytamy w raporcie z bazy.
Region antarktyczny przechowuje około 70 proc. słodkiej wody na świecie w postaci śniegu i lodu. Gdyby wszystko się stopiło, poziomy mórz wzrosłyby o 50 do 60 metrów, ale zajmie to wiele pokoleń. Naukowcy ONZ przewidują, że poziom wód w oceanach do końca tego wieku będzie wyższy od 30 cm do 110 cm, w zależności od ludzkich wysiłków na rzecz ograniczenia emisji i wrażliwości pokryw lodowych.
Kilka dni temu na Antarktydzie miało miejsce inne ważne zdarzenie. Z lodowca Pine Island oderwała się góra lodowa o powierzchni ponad 300 kilometrów kwadratowych. To mniej więcej tyle, ile liczy sobie Kraków.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Pięćdziesiąt lat temu ,,specjaliści i uczeni” straszyli tym, że:
skończą się surowce (jeszcze w ub tysiącleciu),
zabraknie żarcia dla rosnącej populacji,
zabraknie słodkiej wody,
i jeszcze kilkoma innymi czynnikami – w tym ,,dziurą ozonową”…
Proszę sobie poczytać i wyciągnąć wnioski z tego do czego to prowadzi ,,pieprzenienazamówienie”, w poprzednim przypadku – doprowadziło do ośmieszenia wszelkiej maści futurologów.
Dziś ,,na warsztat” trafiło zjawisko naturalne, o którym wiemy od czasów połowy XX wieku, lecz nie rozumiemy w pełni jego przyczyn. Jest to okresowa, cykliczna huśtawka klimatyczna z okresem circa 500-600 letnim, w trakcie której średnie temperatury wahają się w przedziale 4-5 stopni. (+/-2-2,5 st). W okresie stulecia precyzyjnych pomiarów temperatury w Europie wzrosła ona o mniej więcej0,3-0,6 stopnia i… podnosi się larum ,,TO wina jedynie człowieka” wrzeszczą podający sie za naukowców pieczeniarze (bo przecież za przyjęciem takich wniosków idą koszmarne pieniądze z grantów na ,,badania mające uratować klimat i cywilizację”. Samo napędzający się deal dla różnego rodzaju ,,organizacji klimatycznych” powstających jak grzyby po deszczu a robiących… wyłącznie szum wokół siebie! i przepisujących w różnych językach te same brednie następców wieszczących zagładę futurologów z XX wieku, tym rzem nazywających się ,,klimatologami” (pewnikiem od ,,klimakterium”).