Łódzkie tramwaje i autobusy zatrzymają się na dwie godziny. Nie wiadomo jeszcze dokładnie kiedy, wiadomo dlaczego: pracownicy komunikacji miejskiej chcą zastrajkować, bo czują, że inaczej nigdy nie doczekają się podwyżek.
Wynik referendum strajkowego, o którym napisała dziś łódzka „Gazeta Wyborcza”, nie pozostawia nawet cienia wątpliwości. Wydano 2241 kart do głosowania, oddano 2210 głosów za. Tylu pracowników popiera żądania płacowe ośmiu związków zawodowych obecnych w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym Łódź i jest gotowa protestować, także organizując strajk. Na razie mowa tylko o strajku ostrzegawczym. Łódzka komunikacja miejska miałaby stanąć tylko jednego dnia i tylko na dwie godziny.
Pracownicy MPK Łódź oczekują wyraźnych podwyżek. Chcieliby, by pracownicy umysłowi spółki zarabiali o 504 zł więcej, niż do tej pory, a pracownicy fizyczni mieli zagwarantowaną stawkę godzinową ok. 20 zł. Jak pisaliśmy na naszych łamach, w spór zbiorowy z miejskim przedsiębiorstwem weszli jeszcze w październiku ubiegłego roku. Firma twierdziła jednak, że nie ma powodu zwiększać wynagrodzeń, bo już teraz przekraczają one, po uśrednieniu, 5300 zł brutto. Związkowcy odpowiadali, że to uśrednione pensje, zawierające również nadgodziny, których pracownicy wyrabiają coraz więcej, bo praca w ponadnormatywnym wymiarze godzinowym to konieczność, z powodu licznych wakatów i braku młodych chętnych do pracy motorniczego, torowego czy kierowcy.
– Spółka nie ma pieniędzy na zrealizowanie postulatów. Spełnienie ich kosztowałoby ok. 30 mln zł w skali roku – mówił „GW” Bartosz Stępień, zastępca rzecznika MPK Łódź. Następne spotkanie reprezentacji spółki z delegacją związkowców zaplanowane jest na 13 lutego.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
