– Takie rozwiązanie jest dla nas złem koniecznym, na które się godzimy, bo chcemy pracować – mówi Irena Tkaczyk ze związku zawodowego ze szpitala w Adampolu, który zatrudnia personel pielęgniarski przez zewnętrzną firmę.
Szpital w Adampolu w powiecie włodawskim ogłosił właśnie kolejny konkurs na świadczenie usług pielęgniarskich przez prywatną firmę. Placówka outsourcuje personel już od kilka lat szukając oszczędności i możliwości bardziej elastycznego zarządzania czasem pracy, ale „dbałość” o finanse szpitala odbija się niekorzystnie na sytuacji pracownic. Sprawę opisuje „Dziennik Wschodni”.
W rozmowie z „Dziennikiem” dyrektor placówki Jan Koszuta tłumaczy, że korzystanie z usług firmy zewnętrznej jest po prostu tańsze niż dodatkowe etaty dla pielęgniarek; dodatkowo, pozwala także na pokrywanie niedoborów personelu związanych np. ze zwolnieniami chorobowymi. Zupełnie inaczej na outsourcing patrzą pielęgniarki – godzą się na takie rozwiązanie tylko dlatego, żeby nie stracić w ogóle pracy. Te zatrudnione na etat nie mają szansy na dodatkowo płatne nadgodziny, a praca ich „zewnętrznych” koleżanek jest niepewna i niestabilna – nigdy nie wiadomo, na ile godzin w miesiącu wynajmie je szpital.
– W przypadku opieki pielęgniarskiej priorytetem powinna być jakość opieki a te może zapewnić stały zespół pielęgniarek, a nie krótkofalowe rozwiązania w ramach ciecia kosztów – komentuje sprawę Julia Kubisa, socjolożka i autorka książki „Bunt białych czepków”. – To odbija się nie tylko an pielęgniarkach, ale i na pacjentach. Jeśli to, że jedna z pielęgniarek niespodziewanie zachoruje, staje się problemem dla całego szpitala, oznacza to po prostu, że personelu jest za mało i że potrzeba więcej etatów – tłumaczy.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…