ZNP ujawniło, że prawie połowa nauczycieli godziny zajęć psychologiczno-pedagogicznych prowadzi za darmo – w ten sposób samorządy i dyrektorzy szkół szukają oszczędności. Prócz tego już trzy największe nauczycielskie związki zawodowe skrytykowały ministerialny projekt dotyczący nowej drogi awansu nauczycieli. Mają być jeszcze bardziej zależni od dyrektorów placówek.
MEN pozwala na pracę za darmo! – alarmuje Związek Nauczycielstwa Polskiego. Okazuje się, że połowa nauczycieli jest zmuszana do prowadzenia zajęć pomocy psychologiczno-pedagogicznej oraz do zajęć z wyjątkowo uzdolnionymi uczniami w ramach wolontariatu. ZNP zebrał dane aż z 2460 przedszkoli, 4221 szkół podstawowych i 1389 ponadgimnazjalnych. Problem pracy za darmo nie tylko nie zniknął, jak obiecywała to minister Zalewska, ale nawet się nasilił poprzez wprowadzenie nieostrego pojęcia „wolontariatu”.
Wcześniej bowiem, aż do początku roku szkolnego 2016/2017, obowiązywały tzw. godziny karciane – w ramach których nauczyciel zobowiązany był 1-2 godziny lekcyjne w tygodniu poświęcić nieodpłatnie na zajęcia pozalekcyjne. Anna Zalewska stwierdziła, że zlikwiduje je, aby nauczyciele nie pracowali za darmo. Obiecała, że zmaleje też ilość biurokracji i że nauczyciele dostaną więcej płatnych godzin – właśnie na zajęcia z uzdolnionymi uczniami. Tylko że w zamian dała im „wolontariat” – narzędzie, które pozwala jeszcze skuteczniej wypychać na darmowe godziny, bo jest nieprecyzyjne. Dyrektorzy i samorządy chętnie go nadużywają. W połowie placówek, które znalazły się pod lupą ZNP, na nauczycieli wywiera się presję, aby w ramach wolontariatu prowadzili również zajęcia „dla uzdolnionych”. Coraz więcej miast dołącza do akcji „Chcemy godnie zarabiać” i ujawnia prawdziwe stawki zarabiane przez początkujących pedagogów.
Ale to nie jedyny problem minister Zalewskiej. Zarówno oświatowa „Solidarność”, ZNP, jak i Forum Związków Zawodowych Branży Nauki i Oświaty dosłownie zrównały z ziemią projekt rozporządzenia MEN dotyczący nowej drogi awansu. Odrzucił go również Rzecznik Praw Obywatelskich, który też przyjrzał mu się w ramach konsultacji społecznych. Okazuje się, że wskaźniki systemu oceny pracy nauczyciela będzie indywidualnie ustalał każdy dyrektor szkoły. Niektóre zapisy natomiast, jak twierdzą związkowcy, są oderwane od rzeczywistości – np. od nauczyciela dyplomowanego MEN oczekuje opracowania autorskiej publikacji naukowej.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Ministerstwo powinno zacząć od siebie i od dyrektora departamentu wzwyż zatrudniać po przedlożeniu opracowanej i obronionej obojętnie jakiej dysertacji, a przynajmniej artykułu w naukowym piśmie. Biurokraci z MEN podnoszą zużycie papieru do kwadratu, nie zostawiająć czasu na indywidualną pracę z uczniami, zamieniająć nauczycieli w dojne krowy oplacające wlasną zawodową edukację na narzucanych kursach, prowadzonych przez znajomych krolika. Tu akurat jest kontynuacji dojenia PO porzednikach.
A ścieżka awansu, kiedy nauczyciela zatrudnia dyrektor zależny od samorządu, czytaj lokalnego zaslużonewgo władcy. Wzór zapewne zaczerpnięty ze znanej „Ani z Zielonego Wzgórza”. W Kanadzie sprawdzony, na świecie upowszechniony, to po co sięgać po sanacyjne wzorce, kiedy inspektor oświaty w powiecie byl niezależny od starosty, a kurator od wojewody. Żaden kult Piłsudskiego nie pozwoli, aby wróciła tabela wynagrodzeń urzędnikow państwowych, wydrukowana w „Małym Roczniku Statystycznym 1939”, ani struktura niezależnej od lokalnej wladzy kadry nauczycieli. Tu zdecydowanie bliższy model czasów stalinowskich, bo już od czasow Gomułki jednak to władze powiatowe prowadzily politykę kadrową w szkolach.
Ale pieprzenie!!!
Obudził się Ciepielewski jak mu się jaja spaliły…
To PO przez osiem lat (pomimo wcześniejszych zapewnień) zamroziła płace nauczycielskie i urzędnicze omijając jedynie ministerstwa i okraglak na Wiejskiej.
To i z pensji nauczycieli inflacja zjadła 1/3.
Dziś wielki krzyk.
A gdzie było ZNP kiedy zamrażano pensje???