Zastanawiacie się, jakim cudem ekipa Kaczyńskiego wciąż utrzymuje tak wysokie notowania? Ja też. Dlaczego, do cholery, PiSowi nie zaszkodziły zagraniczne kompromitacje jego dygnitarzy ani bezwstydne afery korupcyjne? Jak to się stało, że ataki na sądownictwo przyniosły wzrost w sondażach? Pewnie po części jest to efekt dobrej sytuacji gospodarczej. 70 proc. obywateli jest zadowolonych ze swojej kondycji budżetowej w roku mijającym. Oczywiście, fenomen popularności PiS jest złożony, a jego dekonstrukcja to temat na dłuższą rozprawę, jednak z okazji kończących rok rozliczeń warto wyodrębnić jeden ważny czynnik. Na imię mu Grzegorz Schetyna.
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej od trzech lat przedstawia się jako przywódca opozycji. Widać, że bardzo mu zależy. Aby zyskać w odbiorze, sprawił sobie nawet nowe zęby. I nie ulega wątpliwości, że w kategorii stomatologicznej Kaczyńskiego zostawił daleko w tyle. O Grzegorzu Schetynie, jeszcze za czasów panowania Donalda Tuska mówiło się „gracz”. Cyniczny, wyrachowany i skuteczny. Taki szybko poznaje się na ludziach i nie zawraca sobie głowy skrupułami. Dbał również o swój PR wewnętrzny. Wieść niesie, że jego dwór popularyzował przydomek „polski Frank Underwood”. I tu warto się zatrzymać, bo o ile kiedyś była to zabawna megalomania, to z biegiem lat i sezonów, ksywa ta zaczęła zmierzać do pewnej spójności.
Czy jesteście w stanie skojarzyć choćby jedną sytuacje na przestrzeni tych trzech lat, w której szef największej opozycyjnej siły dopadł i wypunktował swoich przeciwników? Ja sobie takiego zdarzenia nie przypominam. Schetyna jest nie tylko antypatyczny i pozbawiony charyzmy, ale również dramatycznie nieskuteczny. PiS od 2015 roku musiał się zmierzyć z kilkoma kryzysami, jednak wszystkie były efektem błędów i słabych charakterów własnych ludzi. Schetyna nie był w stanie zmusić Kaczyńskiego do nokdaunu, nawet gdy ten opuszczał rękawice. Przykład? Afera KNF. Kiedy „Gazeta Wyborcza” ujawniła kompromitujące fakty, Platforma Obywatelska została popisowo zagłuszona przez komunikaty damage control w wykonaniu pisowskich spin doktorów. Underwood był bezradny również podczas tegorocznego wydania afery taśmowej.
Jedyne, co się Schetynie udało w 2018 roku to upokorzenie dwóch kobiet – Katarzyny Lubnauer, która sama zgłosiła chęć wstąpienia w stosunek lenny w obliczu finansowej zapaści oraz Barbary Nowackiej, którą szef PO zwabił do koalicji obietnicą partnerskiej relacji, a już po miesiącu oświadczył, że nie zamierza realizować „żadnych aborcyjnych propozycji” swojej sojuszniczki.
Głównym orężem komunikacyjnym Platformy Obywatelskiej jest prymitywny szantaż. „Głosując na SLD (Razem/Biedronia), oddajesz głos na PiS”. Schetyna usiłuje przekonać Polaków, że parasolowa inicjatywa pod jego kuratelą jest jedyną siłą zdolną do odebrania Kaczyńskiemu władzy. W rzeczywistości jest dokładnie na odwrót. Pamięć na machlojach wyczynianych przez peowską oligarchię, o aferze Amber Gold, dewastacji przemysłu stoczniowego, podwyższeniu wieku emerytalnego, a także radykalnie antyspołecznej polityce jest głównym czynnikiem, który zapewnia Kaczyńskiemu panowanie nad sterem. Skrajne niezaspokojenie socjalne i trzymanie społeczeństwa w przekonaniu, że płace nie mogą wzrosnąć, stworzyły PiSowi okazje do błyskawicznego zaspokojenia apetytów bardzo skromnymi daniami – podwyżką płacy minimalnej, ustandaryzowaniem stawek godzinowych oraz uruchomieniem 500 plus. Odpowiedzią Grzegorza Schetyny jest klasistowska propozycja pozbawienia świadczeń na dzieci osób bezrobotnych oraz pomysł wypłacania najmniej zarabiającym zasiłków z budżetu państwa – tak aby przypadkiem nie naruszyć rynku opartego na niskich płacach. To pomysły niewiarygodnie fatalne i wskazujące na brak zrozumienia popularności rządu PiS.
Największym sojusznikiem Kaczyńskiego nie jest Rydzyk ani Gowin. Jest nim Grzegorz Schetyna – najbardziej nieudolny i antyskuteczny człowiek na polskiej scenie politycznej. Głos oddany na Platformę Obywatelską, jest w istocie głosem oddanym na PiS, bo daje gwarancje, że prędzej czy później władza wróci w ręce Kaczyńskiego.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
No fota Grzesia – pierwsza klasa!
Jak powiedziałby sienkiewiczowski Zagłoba – Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni!
A ja…. No cóż od Grzesia używanego auta na pewno bym nie kupił.
Ale Piotruś napisał prawdę – Grześ ma bajerancki uśmiech. W „uchu Prezesa” jest naprawdę zabójczy.
A „wtymkraju” wciąż to samo od dnia „trzyrazytak”. Wciąż „dodatki” „pincetplusy”, fundusze socjalne i inne kropelki na serca wyzyskiwanych robotników. Nie potrzebne byłoby to wszystko, gdyby zarobki „pracobiorców” były na odpowiednim poziomie. Nie są i nie będą, dopóki rządzić będzie partyjniactwo i rozkradanie. Że „pisowcy” nie kradną? Furda! Kradną inaczej. Popatrzeć tylko na zarobki w spółkach skarbu państwa. Nie, nie… nie szeregowych pracowników!
żulik popisowy. wybitny „historyk” w temacie wyzwalania Oświęcimia przez ukraińców