Blisko 160 tys. robotników zatrudnionych w przemyśle samochodowym, elektrycznym i stalowym rozpoczęło nowy rok 2018 od strajkowania. Pracownicy domagają się podwyżek zapisanych w obejmującym całą branżę układzie zbiorowym
Protesty dotyczą m.in. zakładów Daimlera, Porsche, Siemensa, AEG, łącznie 160 tys. pracowników. Na razie odbywają się w formie krótkich kilkugodzinnych strajków ostrzegawczych, ale związek zawodowy IG Metall, który negocjuje obecnie nowy układ zbiorowy, regulujący m.in. wysokość płac 3,9 mln robotników przemysłowych, zapowiada bardziej radykalne działania. Jeśli organizacje pracodawców nie będą skłonne z większym zrozumieniem podejść do oczekiwań pracowników, związek może wezwać do całodziennych strajków, a w skrajnym przypadku – do strajku na czas nieokreślony. Byłby to pierwszy tak potężny protest zorganizowany przez IG Metall od 2003 r.
Pracownicy są rozgoryczeni cięciami zatrudnienia w branży, w tym w najpotężniejszych firmach takich jak Siemens, które są w dodatku wdrażane w okresie, gdy cały sektor ma się znakomicie, koncerny osiągają wysokie zyski i spodziewają się jeszcze wyższych. Rosną również wynagrodzenia menedżerów, dyrektorów i prezesów, podczas gdy pracownicy, nawet jeśli utrzymują zatrudnienie, podwyżek nie dostają, a borykają się z coraz wyższymi kosztami wynajmu mieszkań i opieki zdrowotnej. Powszechną praktyką jest również wymuszanie nadgodzin, w tym pracy w weekendy, i grożenie pracownikom, że jeśli nie zgodzą się z wdrażanymi „elastycznymi” rozwiązaniami, to całe zakłady będą przenoszone do Europy Wschodniej. Z wiadomym skutkiem.
IG Metall domaga się dla całego sektora sześcioprocentowej podwyżki rozłożonej na etapy w ciągu roku. Może się jednak okazać, że w toku negocjacji z pracodawcami przystanie na podwyżkę nieco niższą i/lub bardziej rozciągniętą w czasie. Związek chce również, by pracownicy mogli na własne życzenie przez określony czas pracować nie 35, a 28 godzin w tygodniu, zgadzając się przy tym na niższe wynagrodzenie, ale nie tracąc zatrudnienia. Niewielka rekompensata za utracony zarobek przysługiwałaby tylko pracownikom, którzy proszą o redukcję czasu pracy z uwagi na konieczność opieki nad dzieckiem lub starszym członkiem rodziny. IG Metall twierdzi, że postulat taki ma poparcie wśród fabrycznych załóg i że zwłaszcza młodzi pracownicy chcą spędzać mniej czasu w zakładzie, by móc np. zajmować się świeżo założoną rodziną. Postulat ten spotyka się jednak z krytyką ze strony bardziej radykalnych organizacji związkowych, które twierdzą, że jeśli 35-godzinny tydzień pracy zostanie raz podważony, wtedy pracodawcy zaczną mocniej naciskać na to, by w ogóle z niego zrezygnować na rzecz „elastycznych kontraktów” w praktyce wymuszających wypracowywanie 40 i więcej godzin w tygodniu.
IG Metall zapowiada, że wezwie załogi fabryk do bardziej stanowczych działań, jeśli pracodawcy nie zaczną poważnie negocjować ze stroną społeczną do końca stycznia.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Ludzie boją się u nas władzy, zarówno autorytarnego PiSu, ale przede wszystkim szefów w firmach, w których pracują
a u nas 400E/mies i cisza żadnych strajków ot zamordyzm