Chodzi o wsparcie finansowe, ale rzeczowo-usługowe również.
Myśląc o odpowiedzi na trudną sytuację niepełnosprawnych trzeba szukać różnych instrumentów. Źle byłoby, gdyby pod pretekstem rzekomych nadużyć odstąpiono od podnoszenia świadczeń finansowych, o które od lat zabiegają rodziny. Ale równie złe byłoby uznanie, że jedyna sensowna polityka wsparcia tej grupy (i innych) musi opierać się głównie na świadczeniach pieniężnych. Trzeba szukać sensownej kombinacji różnych form.
Rządowy pomysł, by drugi z postulatów protestujących w Sejmie rodzin (500 złotych dodatku rehabilitacyjnego) spełnić w naturze, a nie w formie bezpośredniego świadczenia pieniężnego prowokuje do dyskusji jak najskuteczniej i najwłaściwiej wspierać grupy tego potrzebujące. To, że państwo powinno bardziej pomagać osobom znacznie niepełnosprawnym niż dotąd jest bezsporne. W tym dość ogólnie sformułowanym punkcie należy się poparcie zarówno osobom walczącym w sejmie jak i tym, którzy poza sejmem zgłaszają rozmaite problemy i postulaty, odnoszące się do niepełnosprawności i opieki.
To, które z tych propozycji (a w środowisku niepełnosprawnych i ich rodzin nie ma pełnej jednomyślności) uzna się za najtrafniejsze i priorytetowe, to kwestia politycznego wyboru. Każdy z takich wyborów będzie obarczony jakąś niedoskonałością, niemniej musi zostać dokonany. I to na obecnej władzy spoczywa ten obowiązek.
Kilka dni temu rząd zaproponował rozwiązanie polegające na tym, aby dodatek rehabilitacyjny nie był przyznany w gotówce, a w w ramach pakietu nowych rozwiązań oraz usprawnień już istniejących działań podejmowanych przez państwo na odcinku zdrowotnym. Dokładna treść rządowych propozycji prawnych wraz z (bardziej czytelnym dla szerszego odbiorcy) uzasadnieniem można znaleźć na stronach sejmowych.
Wśród proponowanych rozwiązań dla osób ze znaczną niepełnosprawnością znalazło się: bezlimitowe finansowanie przez Narodowy Fundusz Zdrowia świadczeń z zakresu rehabilitacji leczniczej; prawo do korzystania ze świadczeń specjalistycznych bez konieczności uzyskania skierowania; prawo do korzystania poza kolejnością ze świadczeń opieki zdrowotnej oraz usług farmaceutycznych udzielanych w aptekach czy zniesienie okresów użytkowania niektórych określonych ustawowo wyrobów medycznych ( co w praktyce miało by pozwolić np. na częstsze niż w ramach dotychczasowych przepisów dofinansowanie na wózek inwalidzki).
Szkodliwe stereotypy o nadużywaniu świadczeń
Stosunek do rządowych propozycji podzielił nie tylko opinię publiczną, ale także środowisko stowarzyszeń działających w obszarze niepełnosprawności. Jedni mówią stanowczo nie, inni widzą w propozycjach rządowych nadzieję na poprawę ich sytuacji. Dyskusja na temat pieniężnych i pozapieniężnych form wsparcia wykracza zresztą poza sam problem, z jakim protestujący przybyli do Sejmu. Sam nie mam tu jednoznacznego stanowiska. Pozwolę sobie jednak w tym kontekście na parę własnych refleksji, częściowo ogólniejszej natury.
Przede wszystkim uważam, że uzasadnienie zastąpienia wsparcia pieniężnego wsparciem rzeczowym argumentem o ryzyku nadużyć wydaje się nietrafione i wręcz społecznie szkodliwe. W samym projekcie i jego uzasadnieniu nie ma wprawdzie takiej argumentacji, ale w przestrzeni publicznej takie głosy się pojawiają, np. w wypowiedzi ministra Dworczyka z KPRM. Poza tym, nawet jeśli ów argument nie jest wypowiedziany wprost w oficjalnym uzasadnieniu projektu, nie bardzo wiadomo jaki inny miałby być powód realizacji postulatów w takiej formie, a nie formie, którą zaproponowali protestujący? Odczytywane w tej propozycji, umyślne lub nie, założenie o tym, że osoby niepełnosprawne lub ich rodziny miałyby wykorzystywać środki niezgodnie z ich rehabilitacyjnym przeznaczeniem sprawia, że osoby, których to dotyczy, czują się traktowani jak (przynajmniej) potencjalni wyłudzacze czy naciągacze. To nie w porządku wobec nich.
Swoją drogą ciekawe, że rząd teraz wzbrania się przed bezpośrednim wsparciem pieniężnym, podczas gdy wcześniej uczynił swoim sztandarowym projektem program 500+, a więc oparty właśnie na idei dość szeroko dostępnych bezpośrednich transferów finansowych do wybranej, znacznie szerszej niż w tym przypadku grupy. Dziwne, że inna filozofia jest stosowana wobec ogółu rodzin z niepełnoletnim dzieckiem, a inna wobec rodzin osób ze znaczną niepełnosprawnością w wieku dorosłym, a więc zależnych w niemniejszym stopniu. Co najistotniejsze, wobec programu 500+ również pojawiały się ze strony części krytyków programu argumenty, że świadczenia będą wykorzystywane niewłaściwie. Choć rząd stworzył wówczas furtkę prawną dla ograniczenia dostępu do tego rodzaju pomocy, w sytuacji ewidentnie „niewłaściwego” wykorzystania środków, okazało się, że sytuacja taka miała miejsce w bardzo nikłym promilu przypadków. Nie ma powodu by sądzić, że w rodzinach gdzie jest niepełnosprawność takie ryzyko byłoby większe. Wręcz przeciwnie, przecież rodziny w których sprawowana jest opieka cechuje zasadniczo szczególna troska i odpowiedzialność o podopiecznych oraz umiejętność racjonalnego gospodarowania skromnymi bardzo środkami.
Motywacje finansowe rządu
Być może źródłem sformułowania rządowych propozycji w innej niż finansowa postaci były względy… właśnie finansowe. Niewypłacanie w formie świadczeń pieniężnych pozwala na pewne rozmycie tego problemu w różnych zakamarkach systemu polityki społecznej i zdrowotnej i uczynienie go per saldo tańszym dla budżetu.
Z wyliczeń jakie podał portal oko.press wynika, że spełnienie postulatu protestujących stanowiłoby roczny koszt rzędu 4,8 mld złotych. Nie jest to mała kwota, ale nie jest to kwota ( gdyby rząd zdecydował się ją od kolejnego roku budżetowego lub wręcz stopniowo w ciągu dwóch lat wprowadzać) aż tak wygórowana. Zwłaszcza, jeśli poniesienie nakładów na ten cel mogłoby zapewnić ludziom niezdolnym do samodzielnej egzystencji i ich bliskim minimum godności. Pamiętajmy, że w ostatnich latach rząd podejmował działania ( zarówno w ramach szeroko rozumianej polityki społecznej, jak i poza nią) których koszt był wyższy, a potrzeba znacznie mniej oczywista niż w tym przypadku.
W uzasadnieniu rządowego projektu nie znajdujemy informacji, jaki będzie łączny koszt realizacji zapowiedzianych zmian. Trudno więc powiedzieć, czy i na ile będzie to odpowiadało w sensie korzyści materialnych wielkości 500 złotych w przeliczeniu na jedną znacznie niepełnosprawną osobę. Tym samym trudno powiedzieć w jakim stopniu zaproponowane rozwiązanie ( bez względu na to czy samo w sobie jest słuszne czy nie) może stanowić odpowiedź na to co zgłaszają protestujący i ludzie ich popierający.
W ocenie przewidywanych finansowych skutków czytamy, że pieniądze na zaproponowane przez rząd działania miałyby pochodzić ze środków wydatkowanych przez NFZ. Czy należy przez to rozumieć, że nie będzie dodatkowych nakładów budżetowych, tylko z puli, jaką obecnie dysponuje NFZ zostaną sfinansowane świadczenia na nowych zasadach? Jeśli tak, to kosztem jakich innych wydatków zdrowotnych się to będzie odbywać? A może rząd zamierza przeznaczyć jakąś specjalną dotację na ten cel, która następnie wydatkowana była w ramach środków Narodowego Funduszu Zdrowia? Z projektu, jak i z jego oficjalnego uzasadnienie to nie wynika.
Nie tylko pieniądze są potrzebnym wsparciem
Z drugiej strony, gdy wsłuchamy się w głos krytyków rządowych propozycji, nieraz można spotkać się z twierdzeniami i argumentami, z którymi nie mógłbym się zgodzić.
W samym stanowisku organizującego protest RON w odpowiedzi na rządowe propozycje czytamy, że świadczenia rzeczowe są adresowane do osób mierzących się z dysfunkcjami. Owszem, dla tych grup często właśnie tego typu wsparcie jest przeznaczane, ale przecież nie tylko dla nich. Różne formy wsparcia nie-pieniężnego są kierowane do różnych grup i nie stanowi to dla nich ujmy.
Dla przykładu ogromna sfera potrzeb związanych ze zdrowiem i chorobą jest zaspokajana przecież nie poprzez zasiłki czy świadczenia na leczenie, tylko rozmaite świadczenia w naturze, w formie instytucji i usług, a czasem zaopatrzenia w rozmaite leki i przedmioty na zasadzie częściowej lub pełnej refundacji. Tak było i dotąd, jeśli chodzi o różne wymiary rehabilitacji zarówno leczniczej jak i społeczno-zawodowej, a rządowe propozycje jedynie poszerzają zakres pomocy i dostępu do niej dla osób ze znaczną niepełnosprawnością o nowe formy i preferencyjne reguły wsparcia. To co natomiast słusznie wskazują RON to fakt, że wiele potrzeb osób z niepełnosprawną wykracza poza rehabilitację leczniczą, a cały rządowy program koncentruje się na wymiarze leczniczo- pielęgnacyjno – rehabilitacyjnym w sensie medycznym. A co z rehabilitacją społeczną?
W tym sensie problemem jest nie tyle pozapieniężny charakter wsparcia, co głównie medyczny jego aspekt, podczas gdy część rodzin wolałaby dysponować środkami by móc dzielić je między różne cele, nie tylko związane z rehabilitacją leczniczą, ale także szeroko rehabilitacją i integracją społeczną. Zacytujmy fragment artykułu z Polityki, autorstwa Agaty Szczerbiak:
„Czy rząd wie, że znaczny stopień niepełnosprawności to nie w każdym przypadku pieluchomajtki i rehabilitacja fizyczna (co trzeba dodać, na rehabilitanta dziś trzeba czekać trzy miesiące)? Jak pisze na Facebooku jedna z matek, wychowująca Mateusza: „Pomimo stopnia znacznego syn korzysta z WC. Ma uszkodzony mózg, zaburzenia osobowości, jest głuchoniemy, upośledzony w stopniu umiarkowanym oraz ma wrodzoną wadę serca, wszczepiony od 17 lat stymulator. Potrzebuje rehabilitacji psychologicznej, psychiatrycznej oraz surdologopedy, i to wszystko w języku migowym, a tego państwo nie oferuje. Nawet w domach pomocy nie ma nikogo, kto miga i zapewni w przyszłości miejsce dla syna w takim ośrodku”. Niepełnosprawności są różne, pora to zrozumieć, Panie Premierze!”
Byłoby jednak źle – i tu zwracam się nie tylko do samych zainteresowanych tą kwestią – gdybyśmy uznali, że jedyna sensowna pomoc różnym grupom potrzebującym to ta, którą otrzymują do ręki, jako że tylko takie bezpośrednie wsparcie pieniężne gwarantuje autonomię i podmiotowość w dysponowaniu środkami. Tymczasem w ramach socjaldemokratycznej doktryny i doświadczenia, z którego jeśli chodzi o opiekuńczość wobec najsłabszych grup Polska mogłaby czerpać wzorce i inspiracje, dużą rolę odgrywają wspólnotowe formy zaspokajania potrzeb. Realizowane są one właśnie głównie poprzez dostarczanie wysokiej jakości usług, wsparcie ze strony sprawnie działających instytucji czy zaopatrzenie w sprzęt służący wielowymiarowej rehabilitacji i po prostu funkcjonowaniu samej osoby z niepełnosprawnością i jej bliskich. Bezpośrednie zasiłki odgrywają tam nawet mniejszą rolę niż u nas. Warto więc nie odrzucać jako czegoś drugorzędnego tych wszystkich form innych niż bezpośrednie zabezpieczenie finansowe.
***
Szukając rozsądnej odpowiedzi na problemy, które zgłaszają rodziny osób znacznie niepełnosprawnych oraz one same, warto szukać strategii, które łączyłyby rozwijanie komponentu usługowo-rzeczowego (nie tylko w segmencie zdrowotnym, ale i społecznym) z zabezpieczeniem socjalno-bytowym. Część finansowa wsparcia powinna jednak wykraczać poza cel, jakim jest zabezpieczenie najbardziej podstawowych potrzeb bytowych ( czemu już dziś w założeniu służą świadczenia o charakterze rentowym) i obejmować także w części potrzeby związane z rehabilitacją społeczną, zdrowotną czy zawodową.
Jak duża część tych potrzeb powinna być zaspokajana przy udziale wsparcia pieniężnego, a jaka część w formie rzeczowo-usługowej trudno precyzyjnie powiedzieć. Na pewno jednak celem dążeń powinien być system, który zapewnia szerokie spektrum wsparcia, odpowiadającego na różne potrzeby i preferencje osób z niepełnosprawnością i ich rodzin i działający w taki sposób by one miały wpływ na to, które z tych form pomocy w indywidualnym przypadku będą mogły wykorzystać.
BRICS jest sukcesem
Pamiętamy wszyscy znakomity film w reżyserii Juliusza Machulskiego „Szwadron” …