Zapowiadany przez PiS pakiet reform wraz z „resetem podatkowym” powinien nas cieszyć. To bowiem przede wszystkim efekt skutecznego, politycznego nacisku świata pracy – a także i Lewicy – na obecny rząd. „Nowy Ład” to jednak tak naprawdę przede wszystkim „Ratowanie Skóry”. PiS próbuje zmienić obecną sytuację, bo ta odbiera im poparcie i w konsekwencji – odbierze też tej partii władzę.


Obecne rekordy zakażeń i tysiące zgonów są spowodowane rządowym neoliberalizmem, czyli niskimi nakładami na zdrowie, fatalnym niedofinansowaniem usług publicznych i zagłodzeniem budżetu państwa przez skandalicznie niskie podatki. Bo Polska jest dziś w gronie krajów Unii Europejskiej wydających na zdrowie najmniej. Zajmujemy 24 miejsce na 27 krajów członkowskich UE i na ratowanie ludzkiego zdrowia i życia nasz rząd wydaje zaledwie 6,3 proc. PKB. Tymczasem średnia UE to 9,9 proc. I są to już dane z końca ostatniego roku, kiedy pandemia panowała już na dobre i było wręcz oczywistością, że nakłady te należy błyskawicznie zwiększać.

Sytuacja wygląda podobnie w przypadku stawek podatkowych. W Polsce panuje system degresywny i biedniejsi płacą proporcjonalnie więcej od bogatszych. To również efekt panowania neoliberalizmu. Skandalicznie niska jest też kwota wolna od podatku. I właśnie w tym miejscu Prawo i Sprawiedliwość będzie szukało środków na zwiększenie nakładów na na zdrowie. Podniesienie podatków najbogatszym dokona się zapewne przez dodanie dodatkowej stawki dla najlepiej zarabiających, co jest absolutnym minimum, lecz bynajmniej nie załatwia sprawy. W Polsce – podobnie jak na Zachodzie – stawki podatkowe dla najlepiej zarabiających powinny sięgać 41-50 proc. Jest to postulat, który dla lewicy powinien być oczywistą oczywistością i stale gościć w jej programie. Nie tu jednak znajdują się największe środki i nie tu należy szukać szansy na przewartościowanie polskiej gospodarki.

Zdecydowanie najbardziej skandalicznie niskie w Polsce są bowiem stawki podatkowe dla firm, czyli CIT. Tu należy się też spodziewać, że PiS nie ruszy palcem by tę sytuację zmienić. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że PiS jest partią lokalnych właścicieli, a sam obecny premier w ostatnich latach zdążył już zresztą obniżyć podatki małym firmom i wiele z nich płaci obecnie ledwie 9 proc. CIT. Dla porównania – podstawowa stawka CIT na Cyprze, czyli w jednym z rajów podatkowych, to 12,5 proc.

Polska jest rajem dla kapitału i szczególnie małych firm, które oferują swoim pracownikom średnio niższe stawki i cementują polski system bieda-gospodarki.

PiS reprezentuje spójną strategię polityczną, szytą na miarę liberalnego programu gospodarczego. Wielka „socjalność” i gospodarcza „lewicowość” PiS-u to złudzenie wynikające z wieloletniego panowania skrajnego neoliberalizmu. Politycy muszą to rozumieć i o tym mówić – porównywać trzeba nas dziś do państw Zachodu, a nie do „normalności”, którą przez całe dekady była wizja gospodarki prosto z wyobraźni Leszka Balcerowicza. W nowej rzeczywistości neoliberalizm już nie istnieje, a dyskusja dotyczyć będzie skali obecności państwa w gospodarce i skali interwencjonizmu, a nie ich sensu. Można rzec, że pandemia i historia dobiły neoliberalnego upiora, a to jest też jednocześnie sygnał, że lewica musi przesuwać się na lewo i porzucić złudzenia o byciu „fajniejszym centrum”. Liberalne pozycje zajmą bowiem partie prawicowe, już to zrobiły. Ale to nie problem, a wielka szansa, okazja do tego żeby zyskać nowy język, bardziej socjalistyczną tożsamość… i wyborców.

Tymczasem program prawicy będzie stał w miejscu. Nieco wyższe podatki dla najlepiej zarabiających będą współistniały z jednoczesnym podtrzymywaniem gospodarki opartej na taniej sile roboczej. Taka jest ideologia Morawieckiego, który niczym klasyczny i liberalny bankier, uważa, że tania praca i niskie podatki są podstawowym magnesem na inwestorów. Lewica wie, że jest to kłamstwo sprzedawane przez państwa centrum ich peryferiom, które z definicji muszą pozostać dostarczycielem taniej pracy i tanich półproduktów.

Podstawowa stawka CIT we Francji to 28 proc. A każde socjalne państwo dobrobytu posiada znacznie wyższe i często progresywne podatki dla firm. Bez tego nie da się wydobyć państwa z funkcji dostarczania taniej robocizny, nie da się zmienić jakości istniejących firm. Zamrażając podatki i pozwalając wegetować firmom, które utrzymują się przy życiu wyłącznie dzięki tak niskim stawkom podatkowym, tworzy się sztywny układ, w którym państwo nie jest w stanie zwiększyć wpływów do swojego budżetu, a na rynku dominują biznesy zbyt nieopłacalne, aby umożliwić gospodarczy rozwój i przejście do gospodarki opartej na wiedzy i nowych technologiach. W tej służebnej wobec Zachodu roli gospodarczej utrzymuje nas właśnie PiS. Pomimo tego, że samo kłamliwie wmawia społeczeństwu, że „wstajemy z kolan”. Nie, my dalej klęczymy. W pewnym sensie jest to też powtórka z rozrywki i polskiej gospodarki szlacheckiej, kiedy to również postawiliśmy na gospodarczy konserwatyzm i szlacheckie przywileje – w związku z czym cały Zachód szybko zostawił nas w tyle, a my tymczasem zostaliśmy z nieefektywną i wówczas antymiejską gospodarką opartą na starodawnym oraz krwawym wyzysku chłopstwa.

Czy ta wiele się zmieniło? O „wielkim umieraniu na Wschodzie” w kontekście lawinowej liczby zgonów na koronawirusa pisano ostatnio w „Die Welt”. Niemiecki dziennik słusznie zwraca też uwagę na to, że dodatkowymi ofiarami pandemii są w Polsce wszyscy ci, którym obecnie odmawia się leczenia. W listopadzie 2020 roku zmarło w Polsce dwukrotnie (!) więcej osób niż rok wcześniej. Mamy do czynienia z katastrofą rozmiarów wojennych, z ludobójstwem. Politycy PiS-u wprost sugerują zresztą, że chorych na raka trzeba będzie poświęcić. I rzeczywiście tak się dzieje – skrajnie niedofinansowany i fatalnie zarządzany system zdrowia, dodatkowo bez odpowiednio licznych kadr, zabija dziś w Polsce tysiące ludzi. To wręcz masowe wymieranie tych, którzy w innych państwach UE wciąż mieliby szansę na życie i utrzymanie/otrzymanie normalnego leczenia. To też krew, której PiS ze swoich rąk nigdy się nie pozbędzie.

Jak przebić PiS i pozostać lewicą

Zmiany szykowane w „Nowym Ładzie” będą próbą ratowania tego krwawego „Titanica”. Rząd sięgnie więc po dodatkowe pieniądze bogatszych obywateli, jednocześnie zapewne obniżając skalę opodatkowania obywateli mniej zamożnych, którzy w pandemii znaleźli się w jeszcze gorszym położeniu. To część lewicowego programu i należy te zmiany wspierać. Lecz nie bezkrytycznie – jeśli nowe stawki dla osób zamożniejszych będą zbyt niskie, to obowiązkiem Lewicy jest o tym głośno mówić, podając jednocześnie przykłady innych europejskich krajów. Lewica na stałe powinna też przyspawać się do idei podatku majątkowego – dodatkowego podatku dla posiadaczy największych majątków, nieruchomości itd. Jest to postulat szczególnie na czasie – w kontekście bieżącej afery ujawniającej obrzydliwe bogactwo ludzi z obozu władzy.

Podstawową gospodarczą (i socjalną) różnicą pomiędzy lewicą i prawicą pozostanie przede wszystkim kwestia opodatkowania kapitału. Lewica musi i na szczęście zaczyna już dopominać się o wyższe opodatkowanie firm, bez którego polska gospodarka nie ruszy z miejsca.

Lewica obowiązkowo musi też włożyć do swojego koszyka odważniejsze i przekraczające liberalny poziom propozycje socjalne. PiS pod żadnym pozorem nie może lewicy przelicytować. Utrzymanie 500+ pozostaje oczywistością, świadczenie to należy też jednak rewaloryzować (utworzyć stały mechanizm rewaloryzacji) i to właśnie Lewica, jako pierwsza (!) powinna zgłosić taki projekt, wchodząc też na polityczne pole zajęte przez PiS. Ale to za mało.

Potrzebujemy odbudowania funduszu spożycia zbiorowego – prawdziwego, lewicowego „Nowego Ładu”. Ten projekt lewica może też sprzedawać jako lepszą wersję „dawania pieniędzy do rąk”, które często oburza bardziej liberalnych wyborców, w tym także zwolenników samej Lewicy. Zamiast samych transferów finansowych – większe nakłady na zdrowie, większe nakłady na edukację, większe nakłady na kulturę, większe nakłady na transport itd.. Takimi rozwiązaniami łatwiej jest też trafiać do naprawdę potrzebujących i pomija się wszystkich tych, którzy konsumują na bardzo wysokim/elitarnym poziomie, z pominięciem dobra wspólnego. Tymi postulatami łatwiej będzie również zyskać społeczną przychylność dla wyższego opodatkowania firm. Na zasadzie coś za coś.

Absolutnym minimum są więc postulaty: 1) całkowicie darmowych mieszkań tworzonych przez publicznego dewelopera, 2) całkowicie bezpłatnej komunikacji miejskiej w całym kraju, 3) darmowych komputerów dla wszystkich uczniów, 4) darmowej i masowej wymiany systemów ogrzewania na bardziej ekologiczne (ew. instalacji paneli słonecznych) i dopłat do energii dla niezamożnych i 5) przywrócenia szkolnych stołówek z bezpłatnymi posiłkami. W kolejce są też standardy społecznego wsparcia na europejskim poziomie. Do programu trzeba wrzucić utworzenie masowego systemu wsparcia dla rodzin, z pomocą domową (pracownikami na etatach) finansowaną z budżetu, która pomaga w domach rodzin, które takiego wsparcia potrzebują. Koniecznym elementem programowym jest też naprawa systemu domowego wsparcia socjalnego, w tym zwiększenie stawek dla asystentów rodziny, czy opiekunów osób z niepełnosprawnością. Tych ostatnich należy też wesprzeć zatrudniając etatowych, finansowanych z budżetu, opiekunów dla takich osób, którzy będą w stanie zastępować w tej roli członków rodziny.

Temu muszą też oczywiście towarzyszyć konkretne podwyżki: 1) podniesienie rent i emerytur, zwłaszcza najniższych do poziomu płacy minimalnej, 2) podniesienie zasiłków dla bezrobotnych (do poziomu płacy minimalnej) oraz 3) wzrost samej płacy minimalnej. Zwrócić należy też uwagę na to, że ze względu na działalność PiS-u przynajmniej tymczasowo rosła będzie społeczna niechęć w stosunku do państwowych spółek i firm. Wszelkie plany dotyczące nacjonalizacji i powiększania społecznej własności w tym zakresie powinny więc zostać zdjęte z afisza i zastąpione bezpośrednimi transferami socjalnymi oraz rzeczowymi, które w tych warunkach znajdą większą sympatię.

Do tego konieczne jest też oczywiście wyraźne zwiększenie wydatków na zdrowie. W niezamożnej Polsce – przy masowym umieraniu i zabijaniu tysięcy chorych – musi to być 10 proc. PKB. Lekarze muszą też – tropem Francji – otrzymać zakaz jednoczesnej pracy w prywatnych jednostkach, a braki w kadrach należy uzupełnić imigrantami, którym zaoferować należy konkurencyjne warunki zatrudnienia. Polska musi też ruszyć z miejsca w kontekście energii atomowej i zmniejszyć nakłady na zbrojenia.

Taki właśnie, lewicowy i odważny program będący alternatywnym dla „Nowego Ładu” musi zostać przedstawiony szybko i z odpowiednim rozmachem. Muszą temu towarzyszyć także hasła dotyczące sprawnego państwa, dobra wspólnego i większej równości. Lewica musi dać społeczeństwu do zrozumienia, że nie zostawi nikogo samego. A dokładnie to robi dziś PiS, który na ołtarzu doraźnych zysków poświęcił tysiące istnień i odebrał milionom z nas szanse na zdrowe i bezpieczne życie.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Żółty żonkil

Dzisiejsze słowo na weekend poświęcam, ze zrozumiałych względów, rocznicy wybuchu powstani…