Zamachy, alarmy bombowe, ewakuacje, aresztowania. Strach, niepewność, podejrzliwość. Własnie takie emocje zawładnęły życiem politycznym i informacjami medialnymi w ciągu ostatnich kilkunastu dni. Najpierw jeden z fanów partii KORWiN podłożył bombę domowej roboty w niemal pustym autobusie miejskim we Wrocławiu, kilka dni później w Warszawie zatrzymano trzech działaczy ruchu anarchistycznego, którzy mieli rzekomo przymierzać się do wysadzenia w powietrze policyjnych wozów. W międzyczasie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała lidera partii Zmiana, Mateusza Piskorskiego, najprawdopodobniej pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji.
Przez ostatnie lata żadne podobne wydarzenie nie miało miejsca. Nagle, w ciągu niecałych dwóch tygodni, odnotowano aż trzy poważne zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. W tej sytuacji nawet średnio rozgarnięty obserwator rozgrywki politycznej zada sobie pytanie: o co do cholery chodzi tej władzy? Jedna z możliwych i najbardziej prawdopodobnych odpowiedzi jest prosta – rząd realizuje plan zyskania społecznej akceptacji dla planu ograniczenia wolności obywatelskich i nadania służbom specjalnym szerszych uprawnień. Dzięki ustawie antyterrorystycznej Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego stanie się orężem o potężnej i błyskawicznej sile rażenia. Oczywiście, broń ta nie będzie stosowana nie tylko, ani nawet nie głównie wobec potencjalnych terrorystów, ale znajdzie zastosowanie jako narzędzie do umocnienia władzy i prześladowania opozycji.
Problem PiS-u polegał na tym, że w Polska była dotąd zieloną wyspą na mapie kontynentu europejskiego, jeśli chodzi o zagrożenia zamachami. Europol i CIA oceniały niebezpieczeństwo wystąpienia aktów terroru na naszym terytorium jako bardzo niewielkie. Rząd potrzebował zatem mocnego uzasadnienia swojego projektu redukcji praw obywatelskich, który został już na wstępie solidnie skrytykowany przez organizacje zajmujące się ochroną prywatności i praw człowieka. Atak wrocławskiego bombera miał miejsce ledwie kilka dni po złożeniu w Sejmie projektu ustawy antyterrorystycznej.
Stan wyjątkowy w logice obecnej władzy zajmuje centralne miejsce. Dla Kaczyńskiego, Macierewicza i Ziobry oraz innych głównych rozgrywających jest on zarówno celem, jak i środkiem politycznego działania. Celem rządu jest włączenie stanu wyjątkowego jako stałego elementu do polskiego systemu prawnego. Dana władzy swoboda jego stosowania w połączeniu z animowanymi zagrożeniami ma wprowadzić społeczeństwo w stan permanentnego zastraszenia, co spowoduje, że obywatele zarówno będą skłonni zrezygnować z pokaźnego katalogu wolności w imię tego co najważniejsze – bezpieczeństwa – jak i pogodzą się z faktem, że aparat kontroli i represji ma prawo ingerować głęboko w ich prywatność. Komunikat wysyłany przez władzę do społeczeństwa brzmi mniej więcej tak: jak można mówić o wolności jako najwyższej wartości, skoro na ulicach wybuchają bomby, a Kreml buduje bezczelnie własne stronnictwo. Nastanie epoki zarządzania strachem i prymatu bezpieczeństwa nad wolnością staje się w naszym kraju faktem. I nic nie wskazuje na to, by ktokolwiek był w stanie zatrzymać rozpędzonych autokratów z PiS.
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…
„Szkoda głową o mur tłuc, kto był b…., będzie b…”. „Dla Polaków można coś zrobić, ale z Polakmi nic” Józef Piłsudski, marszałek Polski.
Do refleksji!
I znowu wraca pomysł cenzurowania Internetu: http://di.com.pl/powstanie-rejestr-niedozwolonych-stron-pis-zrealizuje-cenzorski-pomysl-po-54972 :(
Tusk się wycofał w 2009 z tego pomysłu pod naciskiem silnych protestów społecznych. Ale ta władza sobie z protestów nic nie robi, a przez to że ciągle ktoś przeciwko jakimś działaniom PiS-u protestuje, ludziom protesty zdążyły się już znudzić. Więc zapewne projekt przejdzie i już niezadługo „niewygodnych” treści sobie w Internecie nie poczytamy…
Niesiołowski strasznie się oburza, że PiS „taką” ustawę chce wprowadzić. A przecież ten styropian to tylko stetryczała maszynka do naciskania guzików.
Jak oni, ci „liberałowie” muszą się cieszyć, że PiS ich w brudnej robocie wyręcza (pewnie liczą, że wrócą na gotowe), a oni się teraz mogą kreować na obrońców demokracji.