Organizacje broniące praw kobiet z zaniepokojeniem informują: dzień po Czarnym Proteście w ich siedzibach pojawiła się policja.
Centrum Praw Kobiet zaalarmowało wczoraj na Facebooku, iż funkcjonariusze policji w godzinach rannych przybyli zarówno do głównej siedziby Fundacji w Warszawie, jak i do jej oddziałów łódzkiego i gdańskiego. Policjanci mieli ze sobą nakaz wydania dokumentacji projektów finansowanych ze środków Ministerstwa Sprawiedliwości w latach 2012-2015. Zabezpieczyli fundacyjne dokumenty w wersjach papierowych oraz elektronicznych.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że Centrum Praw Kobiet już wcześniej znalazło się na cenzurowanym „dobrej zmiany” – Ministerstwo Sprawiedliwości, rozdzielając środki z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, pominęło tę doświadczoną w niesieniu pomocy ofiarom przemocy domowej organizację. Postępowało tak konsekwentnie w maju 2016 r., listopadzie 2016 r. i w styczniu 2017 r., nie przyznając CPK ani grosza na udzielanie m.in. porad prawnych i pomocy psychologicznej. Uzasadnienie brzmiało kuriozalnie – w obydwu przypadkach w 2016 r. resort Ziobry oznajmił, że nie przyzna funduszy organizacji, która „zawęża pomoc tylko do określonej grupy pokrzywdzonych”. Minister, dopytywany o takie stanowisko przez media, zarzucał wręcz Centrum działanie dyskryminacyjne. Zapomniał tylko dodać, że w sprawach dotyczących przemocy domowej w Polsce, według wyliczeń policji, w blisko 90 proc. przypadków są kobiety i dzieci.
Według Centrum funkcjonariusze nieprzypadkowo zjawili się w jego siedzibie akurat 4 września – stało się to dzień po drugim Czarnym Proteście kobiet, dniu, w którym tysiące Polek wyszły w całym kraju na ulice, przypominając, że są gotowe nadal upominać się o swoje prawa i godność. Centrum protest rzecz jasna popierało.
Podobne działania policja podjęła również w Lubuskim Stowarzyszeniu na rzecz Kobiet BABA – ono również apelowało do mieszkanek Zielonej Góry, by składały podpisy pod projektem „Ratujmy Kobiety”, a wczoraj wykrzyczały swój gniew. – Przeżyłyśmy dzisiaj przeszukanie, zarekwirowanie komputera, kopiowanie wiadomości z serwera, a także zarekwirowanie pełnej dokumentacji projektowej z lat 2012-2015, które były realizowane na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości – powiedziała „Gazecie Lubuskiej” Anita Kucharska-Dziedzic, prezeska BABY. Prokobieca działaczka dodała, że z powodu odebrania organizacji komputera jej działalność została bardzo poważnie utrudniona. W jej ocenie samo stowarzyszenie nie jest zagrożone – jak stwierdziła, według policyjnego pouczenia dokumenty mają posłużyć śledztwu przeciwko pracownikom Ministerstwa Sprawiedliwości, którzy byli z nim związani za poprzedniego rządu. Nie wskazano, o kogo konkretnie chodzi. Oficjalnie organizacje pozarządowe mogą spać spokojnie. Czy jednak środowiska feministyczne i broniące praw kobiet mogą wierzyć tym wyjaśnieniom?
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
@Skorpion
Utozsamianie działalności społecznej z pracą za free. Zapachnialo mentalem z wczesnych lat 90. Dzięki za te podróż w czasie
No cóż… Zarządy organizacji będzie cza rozpuścić…. Albo będą pracować za freee…
Okaże się wówczas ile w tym rzeczywistego społecznikostwa, a ile typowej interesowności…
I mam wrażenie (po obserwacjach wielu kanapowych ,,organizacji” czy ,,fundacji”, że zdobyte środki były w pierwszej kolejności sprawiedliwie dzielone pomiędzy pomysłodawczynie tego myku, a jak coś zostało – to się ze dwóm pokazowym pokrzywdzonym pomogło…
Nic tak życia nie upiększy, jak bezpruderyjna kobieta i jeden głębszy!
Pozdrawiam.